środa, 20 marca 2019

"Uwolniona" Tara Westover



Kolejna książka, po którą nigdy bym nie sięgnęła, gdyby nie klub książkowy. Odhaczyłabym ją jako zbyt amerykańską i zbyt poczytną. Na goodreads plasuje się na drugim miejscu najczęściej czytanych powieści! Zaraz za Michelle Obamą. 

Tara Westover napisała w zasadzie swoją autobiografię, która, nie mogłam się wyrzec tego wrażenia, jest formą autoterapii. Dziewczyna opisuje swoje dzieciństwo i lata nastoletnie w Idaho - jej liczna rodzina mieszka u podnóża pewnej góry. Ojciec jest głęboko wierzącym Mormonem i apodyktycznym despotą. Zarówno matka, jak i wszystkie dzieci są mu całkowicie podporządkowane, a jego celem jest całkowita autonomia. Dzieci nie mają aktów urodzenia, nigdy nie były u lekarza czy w szkole. Leczy je matka ziołami, olejkami i domowymi metodami. Nie tylko w zwykłych chorobach wieku dziecięcego, ale także po poważnych wypadkach. Dzieci rzekomo uczone są w domu, ale szybko ta nauka jest zarzucona, bo czeka na nie praca na złomowisku ojca, praca zdecydowanie ponad siły. W rodzinie istnieje bardzo silny podział na obowiązki kobiece i męskie, aczkolwiek nie przeszkadza to ojcu wykorzystywać Tary do ciężkich prac, tzw. męskich. Dziewczęta noszą nieforemne, szerokie ciuchy, a ich przeznaczeniem jest małżeństwo. Ojciec ciągle wygłasza tyrady na temat spisków rządowych, manipulacji w szkołach i mediach, jednym słowem systematycznie pierze rodzinie mózgi.
I to jest kluczowe - to pranie mózgu jest tak skuteczne, że Tara potrzebuje lat, by uwolnić się spod kurateli rodziny, by zacząć myśleć samodzielnie, by zrozumieć, że istnieje inne życie.

Ta powieść to wspomnienia Tary - szczegółowe, brutalne, szczere do bólu. To książka z tych, które bolą i wkurzają. W zasadzie podczas lektury ciągle byłam na... no dobrze, wyrażę się oględniej, byłam wściekła. Na ojca, na matkę, na brata Tary. Na to, co jej zrobili, w imię religii i w imię własnych, chorych przekonań. Nie chcę tu oskarżać Mormonów, bo w książce jest wielu, którzy żyją całkiem normalnie, to fanatyzm ojca, a być może, co sugeruje Tara, także jego ewentualna choroba psychiczna są przyczyną jego zachowania. Niewyobrażalne jest, że dzisiaj, w kraju cywilizowanym ktoś może żyć w taki sposób. Zaskakującym jest także, jak łatwo Tara weszła w amerykański system edukacji. Mimo braku elementarnej wiedzy o świecie, wyrywkowej edukacji otrzymała stypendium i mogła kształcić się na najbardziej prestiżowych uniwersytetach. Zapewne pomogły jej odpowiednie osoby, napotkane w odpowiednim miejscu i czasie, ale mimo to wydało mi się to być dalece niesprawiedliwe, że ktoś, kto nigdy nie słyszał o Holokauście, nie ma pojęcia o geografii, biologii, chemii, literaturze ma możliwość pozyskania prestiżowych grantów. To jednak na marginesie lektury, bo jednak głównym tematem jest rola edukacji, prawda, której nie trzeba odkrywać na nowo - głupich, niewykształconych ludzi łatwiej kontrolować i łatwiej nimi manipulować. Zastraszające jest to, jak łatwo jest stworzyć taką iluzję autonomii.

Ciekawa, poruszająca książka, która nie ustrzegła się pewnej dozy melodramatyzmu - z drugiej jednak strony, zakładając, że autorka pisze tylko prawdę, życie takie bywa.

Moja ocena: 5/6

Tara Westover, Educated, 352 str., Random House 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz