środa, 29 grudnia 2021

"Allein" Daniel Schreiber

 


To moje drugie spotkanie z prozą Daniela Schreibera - spotkanie bardzo udane dodam. Ta książka, podobnie jak Nüchtern, której wysłuchałam w maju, to raczej esej, opis osobistych doświadczeń autora. Schreiber poświęcił ją całkowicie poczuciu samotności, które analizuje w różnych kontekstach i pod wieloma aspektami. Punktem wyjścia do tych rozważań jest pandemia - to więc bardzo aktualna pozycja. 

Daniel Schreiber wychodzi zawsze z punktu własnych doświadczeń - czyli człowieka homoseksualnego, pisarza, osoby nie pozostającej w związku. Ogromną rolę w jego życiu odgrywa więc siatka przyjaciół i od analizy tej kwestii Schreiber zaczyna. W swoich rozważaniach autor opiera się na wielu tekstach - esejach, traktatach filozoficznych, artykułach czy innych publikacjach. Jego przemyślenia dotyczące istoty przyjaźni, wagi tego uczucia i jego roli w życiu bardzo mnie poruszyły. Stało się tak zapewne dlatego, że jest to temat, który od lat mnie interesuje i nad którym często się zastanawiam. Dzielę z autorem dogłębne poczucie samotności i mimo, że wychodzę z zupełnie innego tła, to mam podobne doświadczenia i przemyślenia w kwestii przyjaciół.

Oprócz przyjaźni stale przewija się tu temat samotności i bycia samemu - bo to istotne rozróżnienie. Schreiber opowiada o swoich bardzo osobistych doświadczeniach, relacjonuje, jak przeżywał pandemię, która oznaczała dla niego wiele miesięcy całkowitej samotności. Szczerość i intymność opowieści autora są w pewien sposób zaskakujące, ale znałam już ten styl z poprzedniej książki i bardzo go doceniam. Tylko w ten sposób jego przemyślenia są naprawdę wiarygodne. Schreiber pokazuje także swoje osobiste sposoby na walkę z poczuciem samotności - oczywiście nie będą one dobre dla każdego, ale w moim przypadku bardzo współgrają z moimi.

Bardzo ciekawa książka, która zachęca do własnych przemyśleń. Tematycznie idealnie trafiła w mój nastrój.

Moja ocena: 5/6

Daniel Schreiber, Allein, 160 str., czyt. autor, Spotting Image GmbH 2021.

wtorek, 28 grudnia 2021

"Przejście" Pajtim Statovci

 


Fińska powieść, która w zasadzie z Finlandią wiele wspólnego nie ma. To raczej opowieść o emigracji, tożsamości, zagubieniu. Główny bohater Bujar pochodzi z Albanii - jego dorastanie przypada na schyłek epoki Envera Hodży. Wraz z przyjacielem Agimem snuje marzenia o ucieczce z kraju, w którym się nie da żyć. Aktualna beznadzieja i warunki w kraju kontrastują z legendami i opowieściami ojca Bujara, które przekonują o wyjątkowości i waleczności Albańczyków. Bujar niczego z tych legend nie odnajduje w swoim życiu - widzi za to biedę, kombinacje i niepewną sytuację polityczną. Widzi też, że jego transpłciowy przyjaciel nie ma szans na godne życie. Rozdziały traktujące o czasie w Albanii to najciekawsze fragmenty książki - najbardziej spójne i pełne nieznanych mi dotąd legend.

Przejście nie jest jednak powieścią chronologiczną - Bujar na swojej emigracyjnej ścieżce odwiedza wiele krajów: Włochy, Hiszpanię, USA czy Finlandię i te przeżycia przewijają się w kolejnych rozdziałach, zadaniem czytelnika jest jednak wyłuskanie z nich chronologii oraz dopowiedzenie sobie prozy życia, czyli na przykład, jak Bujar dostaje się do kolejnych krajów, skąd bierze pieniądze na życie itd. Statovci skupia się na scenach, wydarzeniach, migawkach, pomijając jednak praktyczne tło, co odbiera przeżyciom Bujara wiarygodność.

Autor skupia się na problemie tożsamości - zarówno imigranta jak i osoby transpłciowej. Tutaj poszukiwanie swojego ja, umiejscawianie się w nowej przestrzeni, poznawanie panujących w niej reguł odnosi się do obu tych aspektów. Przeżycia Bujara w kwestii poszukiwania pracy, zdobywania przyjaciół mogą być tożsame dla imigranta jak i dla osoby transpłciowej, połączenie ich to mieszanka wybuchowa. Ciekawe jest, jak otoczenie kształtuje człowieka, w każdym kraju Bujar pokazuje inne oblicze, inaczej się zachowuje i snuje inną historię swojego pochodzenia. Ukrywanie się za kolejnymi maskami, przybieranie kolejnych, nowych kreacji to możliwość wielokrotnych emigracji - zmiana kraju zawsze daje szansę na odnalezienie siebie na nowo, ale mimo usilnych prób zapomnienia o kraju pochodzenia, nie sposób go wymazać.

Przejście mnie nie zachwyciło. Doceniam tu wiele aspektów - wyżej wspomniane dzieciństwo w Albanii, ale też udział w castingu słynnego talent show w Finlandii. Nie jest wprawdzie odkryciem, że to nie dobry głos i prawdziwy talent jest w nim najważniejszy, a ciekawa osobowość. Fiński reżyser postawił więc na transpłciowość, która się sprzeda i wzruszy serca widzów. Zabrakło mi tu jednak spójności - działania Bujara nie mają punktu wspólnego, są chaotyczne jak konstrukcja powieści i nie prowadzą do żadnego katharsis. I o ile nie oczekuję od powieści pointy i punktu kulmiancyjnego, to podczas tej lektury czułam się zagubiona. 


Moja ocena: 4/6

Pajtim Statovci, Przejście, tł. Sebastian Musielak, 304 str., Wydawnictwo Pauza 2020.

niedziela, 26 grudnia 2021

"Pułapka", "Sieć", "Klatka" Lilja Sigurðardóttir

 




Po trylogii Lilji Sigurðardóttir nie spodziewałam się cudów i słusznie, bo nie są to wyżyny kunsztu kryminalnego, co dotkliwie pokazał mi tom trzeci, który z braku dostępu do audiobooka, przeczytałam. Już nie raz się przekonałam, że to co bezrefleksyjnie wchłaniam podczas słuchania, nie zawsze jest strawne, gdy się tę książkę czyta. Zacznę może jednak od pozytywów.

Akcja tego cyklu ma miejsce tuż po krachu finansowym, podczas którego bardzo ucierpiała Islandia. Okazało się, że dynamiczny rozwój banków był tylko wielką bańką pełną spekulacji. Teraz tzw banksterzy podlegają prawu i ich kombinacje i machlojki są stopniowo rozpracowywane przez specjalną policyjną komórkę. Jedną z banksterek jest Agla - nieprzytomnie bogata, niezwykle elegancka, lwica jeśli chodzi o finanse i zupełnie nieśmiała w kwestii związku. Agla prowadzi bowiem niecałkiem oficjalny związek z Sonją - ładną, zgrabną matką kilkuletniego chłopca. To ich tête-à-tête doprowadziło do rozpadu małżeństwa Sonji. Adam, jej ex, to sprytny zawodnik, również bankster. Tak ustawił całą sprawę, że dziecko mieszka u niego, a spragniona kontaktów z synem matka musi o nie walczyć. To właśnie ta sytuacja wplątała je w szemrane interesy i teraz pracuje jako kurierka narkotyków. Niewykształcona i w zasadzie niezbyt rozgarnięta Sonja dobrze odnalazła się w tej czynności i może poszczycić się najlepszą skutecznością wśród islandzkich kurierów. W pierwszym tomie dowiadujemy się więc, jak doszło do tego, że Sonja działa w świecie narkotyków oraz kto stoi za wielkim handlem. Autorka wprowadzi też postać Bragiego - celnika, który zbliża się do emerytury i bardzo potrzebuje pieniędzy. Miałam zacząć od pozytywów, więc podkreślę na plus wprowadzenie wątku lesbijskiego, a także dość szczegółowe (aczkolwiek mogą ono być nużące) wyjaśnienie tła islandzkiego krachu finansowego.

Kolejny tom to próba Sonji wyrwania się z macek bossów narkotykowych i jej ucieczka z synem na Florydę. Ucieczka oczywiście nieudana, bo, jak się okazuje, na plecami islandzkiego bossa stoi wielka mafia, dla której nic nie jest problemem. Sonja więc zamiast wyrwać się z bagna, pogrąża się jeszcze bardziej. W tym tomie autorka przenosi się z Islandii do Londynu i Meksyku, by bardziej szczegółowo pokazać kulisy narkobiznesu. 

Trzeci tom miał wszystko rozwiązać, sądziłam. Tymczasem Sonji jest tu jak na lekarstwo, przejawia się gdzieś w tle, a na plan pierwszy wysuwa się Agla, która mimo wielu prób oszukania służb śledczych ląduje w więzieniu oraz znana z wcześniejszych tomów Maria - była inspektorka śledcza, która chciała wiedzieć zbyt wiele. Sigurðardóttir wprowadza jeszcze postać nastolatka, którego obsesją jest konstrukcja bomby.

Podsumowując więc pozytywy - oprócz świata finansów i związku homoseksualnego, trzeba ich szukać na siłę. O ile kupuję opis islandzkich realiów, to już w kwestii działań mafii narkotykowej niespecjalnie autorce wierzę, zwłaszcza, że niektóre sceny były rodem jak z serialu na Netfliksie. Zresztą wyżej wymieniony związek między Aglą i Sonją też do końca nie przekonuje - stereotypami i sztucznością rozmów i interakcji. Rozumiem, że autorka chciała pokazać zahamowania Agli, która właściwie była prowodyrką tej relacji, ale całe zachowanie tej postaci jest wręcz śmieszne i dziecinne, a zalewanie problemów alkoholem bardziej niż stereotypowe. Zresztą żadna z wykreowanych przez Lilję potaci nie zyskała mojej sympatii - na pozór uwikłana w narkotyki wbrew swojej woli Sonja nie wzbudziła mojego współczucia. Najciekawsze są w zasadzie postaci drugoplanowe - Bragi i Maria. 

Cała reszta to już niestety same minusy. Wymienię tu przede wszystkim nudne prowadzenie narracji bazujące na wciąż i wciąż samych sekwencjach (rozmowy, spotkania z tymi samymi osobami, konflikt z matką, weekendy z synem, nagłe przeskoki w czasie bez wyjaśnienia jak między drugim a trzecim tomem). Porzucenie w trzecim tomie głównego wątku jest całkowicie zaskakujące, tak jakby autorka pisała scenariusz i aktorka grająca główną bohaterkę umarła. Zamiast Sonji mamy więc Elísę - postać niespójną i zupełnie niepasującą do całokształtu cyklu.

Ten cykl to chyba pierwsza islandzka seria kryminalna, która aż tak mnie rozczarowała. Gdyby nie islandzki koloryt i dobrze mi znane wydarzenia w tle oraz fantastyczna lektorka, który idealnie wymawiała wszystkie islandzkie nazwy, imiona i nazwiska, pewnie porzuciłabym lekturę.

Moja ocena: 3/6

Lilja Sigurdardóttir, Das Netz, tł. Anika Wolff, czyt. Christiane Marx, 360 str., Audible Studios 2020. 
Lilja Sigurdardóttir, Die Schlinge, tł. Tina Flecken, czyt. Christiane Marx, 350 str., Audible Studios 2020.
Lilja Sigurdardóttir, Der Käfig, tł. Anika Wolff, czyt. Christiane Marx, 384 str., Audible Studios 2021.

wtorek, 21 grudnia 2021

"Kom hier dat ik u kus" Griet Op de Beeck

 


Ta powieść belgijskiej autorki to jedno z moich odkryć tego roku. Świetne studium psychologiczne dysfunkcyjnej rodziny, a przede wszystkim głównej bohaterki - Mony. Autorka opisuje życie Mony w trzech rozdziałach - jako dziecka, młodej kobiety i wreszcie kobiety po trzydziestce. Pierwszoosobowa narracja pozwala na dogłębne poznanie życia wewnętrznego Mony, jej sposobu myślenia, jej zachowania, zmartwień i trosk.

Dziewięcioletnia Mona nie ma zbyt szczęśliwej rodziny - surowa matka preferuje jej młodszego brata, nie potrafi wnieść do domu ciepła i wydaje się nie kochać męża. Mona jest zagubiona między próbami zadowolenia matki i zrozumienia domowej dynamiki. Gdy mama ginie w wypadku samochodowym, dziewczynka nie czuje żalu, zresztą nie ma na niego czasu, bo musi przejąć obowiązki domowe, opiekę nad bratem i spróbować zorientować się w nowym domowym układzie. Najpierw jest to napięcie między wiecznie nieobecnym ojcem, a babcią (matką mamy), a potem akceptacja macochy. Ojciec bardzo szybko żeni się bowiem z Marie - młodą dziewczyną, która absolutnie nie radzi sobie z rolą macochy, ani nie potrafi stworzyć nowej rodziny. Marie to osoba roszczeniowa, wysuwająca siebie i swoje problemy na pierwszy plan i manipulująca dziećmi. Ta pierwsza część książki jest chyba najlepsza - autorka świetnie oddała perspektywę dziecka, udało się jej zachować dziecięcy punkt widzenia oraz oddać zagubienie Mony. 

Druga część przedstawia Monę dwudziestokilkuletnią, która skończyła studia i podejmuje pierwszą pracę oraz poznaje partnera. Tutaj istotne są wybory Mony, z jaką osobą się związała i z jaką pracuje jako dramaturżka. Mona walczy ze swoimi demonami, tym, jak została wychowana i jakie mechanizmy zachowania zostały jej wpojone. W kontraście widzimy, jak wygląda to u jej młodszego brata, a także dalsze manipulacje Marie. Ta część jest bardzo ważna dla rozwoju Mony, ale nie ma już takiej dynamiki jak pierwszy rozdział.

Trzeci rozdział jest równie poruszający jak pierwszy. Mona ma ok. 35 lat, a jej życie dominuje choroba terminalna ojca. Dorosła Mona zaczyna rozumieć i zyskuje siłę do zmian w życiu. Tej lekcji udziela jej wiele wydarzeń: choroba ojca, ucieczka młodszej przyrodniej siostry, wsparcie brata i odkrycie tajemnicy życia ojca. Autorka niezwykle drobiazgowo opisała proces odchodzenia i umierania - te sceny pozostaną na długo w mojej pamięci.

Bardzo przypadł mi do gustu styl Op de Beeck - dość surowy, prosty, ale celny. Belgijka rewelacyjnie oddaje sposób myślenia Mony, ale przede wszystkim zachowanie Marie. Kreacja tej postaci, jej monologi, zachowanie to mistrzostwo. Bardzo podobają mi się poszczególne kreacje charakterów - wyżej wymienionej Marie, oczywiście Mony, ale i ojca czy babki. W przypadku ojca czy Mony świetnie oddana jest ewaluacja charakterów, ich rozwój i zmiany. 
Op de Beeck bez pardonu punktuje wszystkie rodzinne problemy - znęcanie fizyczne jak i psychiczne, chłód emocjonalny, brak zdolności do komunikacji. To bardzo atmosferyczna, pomimo surowości języka niezwykle emocjonalna książka, która na długo zostanie w mojej pamięci.

Moja ocena: 5/6

Griet Op de Beeck, Komm her und lass dich küssen, tł. Isabel Hessel, 448 str., btb 2016.

poniedziałek, 20 grudnia 2021

"Na drugim brzegu. Antologia współczesnych opowiadań tajwańskich" Huang Chun-Ming, Huang Fan, Pai Hsien-yung, Wu Chin-Fa, Li Ang, Zhu Tian-wen, Chen Ruo-xi, Ping Lu

 


Po tym jak poznałam prozę Sanmao, zapragnęłam przeczytać książki innych autorów z Tajwanu, ale tych faktycznie żyjących na wyspie. O tym zbiorze usłyszałam dzięki mojej koleżance z Klubu Polek na Obczyźnie, ponieważ Dorota przełożyła pierwsze z opowiadań. 

Ta antologia to jedenaście opowiadań ośmiu autorów i autorek. Na szczęście każdy rozdział poprzedza krótkie wprowadzenie, a cała antologia opatrzona jest także wstępem - dla laika w kwestii Tajwanu te teksty są na wagę złota. Szczególnie dlatego, ze wszystkie opowiadania bardzo mocno osadzone są w historii Tajwanu, przede wszystkim tej współczesnej i zdaję sobie boleśnie sprawę, że nie mam szans ich w pełni rozumieć, bo brakuje mi właśnie tej, nawet podstawowej, wiedzy. Wiele w tych tekstach odwołań do wydarzeń politycznych, ale także do nagłego rozwoju wyspy i różnic społecznych. Choć wstęp daje takiej czytelniczce jak ja jakiś ogląd, to jednak czułam spory niedosyt i starałam się osadzać te teksty w kontekście uniwersalnym i myślę, że w przypadku wielu z nich mi się to udało, choć nie zaprzeczam, że nie wszystkie opowiadania do mnie trafiły. Było kilka tekstów, które zupełnie mnie nie zainteresowały, ale także wiele, które mnie poruszyło, co ciekawe mam wrażenie, że teksty z początku zbioru bardziej do mnie trafiły niż te umieszczone później.

Bardzo poruszyło mnie opowiadanie Pani domu Jin o tym, jak nowa żona przejmuje prym w domu i szykanuje swoją starszą rywalkę. Ten tekst ukazuje tło kulturowe, ale w ten sposób, że jest ono zrozumiałe dla laika. Autor świetnie przedstawia, jak stopniowo pierwsza żona odsuwana jest w cień a wraz z nią stare tradycje. Ten tekst wpisuje się w nurt opowiadań o wypieraniu starego przez nowe. 
Wiele z opowiadań tematyzuje zmiany społeczne, widoczne jest to w opowiadaniu Kasa biletowa - tutaj rodzice stoją przed tytułową kasą, by zdobyć bilety dla dzieci, które rozpoczęły nowe życie  mieście. Największym pragnieniem starych rodziców, którzy pozostali w wioskach na południu wyspy jest wizyta dzieci, które szukają lepszego bytu w mieście. 
Ciekawe jest pierwsze opowiadanie o biednej rodzinie, której ojciec zostaje potrącony przez Amerykanina. Okazuje się, że to zdarzenie będzie dla rodziny błogosławieństwem, gdy obcokrajowiec próbuje zatuszować wypadek i oferuje biednym sowitą rekompensatę. Bardzo wyraźnie pobrzmiewają w tym tekście nuty postępu - gwałtownych zmian na wyspie, rozwoju, a co za tym idzie wielkich różnic społecznych. 
Znajomość współczesnej historii wyspy, a szczególnie stosunku do Chin przyda się w opowiadaniu Zimowa noc. Owej deszczowej, chłodnej nocy spotyka się dwóch przyjaciół, profesorów uniwersyteckich, których losy potoczyły się zupełnie inaczej. Jeden z nich pozostał na wyspie i wiedzie niezbyt dostatnie i szczęśliwe życie, a drugi wyjechał do USA, gdzie pozornie zrobił karierę. Podczas ich długiej rozmowy okazuje się, że żaden z nich nie jest szczęśliwy i tęskni za życiem kolegi. Wyraźnie widać tu, jak ważnym celem dla Tajwańczyków jest wyjazd do Ameryki. Ten temat przewija się zresztą w innych opowiadaniach.

Cieszę się, że sięgnęłam po tę antologię, dzięki niej mam nieco lepsze pojęcie o Tajwanie i o rozwoju społecznym i politycznym wyspy.

Moja ocena: 4/6

Huang Chun-Ming,  Ping LuNa drugim brzegu. Antologia współczesnych opowiadań tajwańskich, tł. Włodzimierz Cieciura, Zofia Jakubów, Irena Kałużyńska, Joanna Karmasz, Lidia Kasarełło, Łukasz Mrugała, Ewa Paśnik-Tułowiecka, Małgorzata Religa, Agnieszka Walulik, Dorota Wernik, 350 str., PIW 2020.

wtorek, 14 grudnia 2021

"Frühstück mit Elefanten" Gesa Neitzel

 


A jakby tak wszystko rzucić i wyjechać? Nie, nie, to nie będzie tekst o mnie, tylko o książce Gesy Neitzel. Gesa ma 28 lat, mieszka w Berlinie, ma dość fajną pracę w telewizji, ale czegoś jej w życiu brakuje. Kobieta postanawia więc zrealizować swoje marzenie i wyjechać do RPA na kurs przygotowujący do pracy rangerki. I o tym jest właśnie ta książka. 

Gesa opisuje swój wylot do RPA, pierwszy kontakt z innymi kursantami, wyjazd do Botswany na  szkolenie i zderzenie z totalnie innym światem. Nauczyciele i kursanci żyją w środku buszu, bez dostępu do udogodnień typu internet czy telewizja, za to w bezpośrednim kontakcie ze zwierzętami. Dowiadujemy się, jak wyglądają poszczególne kursy, jakie umiejętności zdobywają przyszli przewodnicy i przewodniczki, jak wyglądają zajęcia praktyczne i teoretyczne. By zostać pełnoprawnym rangerem trzeba bowiem ukończyć takich kursów kilka i zdobyć bogate doświadczenie w oprowadzaniu innych. 

Nie wszystko jest od początku piękne, Gesa przechodzi wiele chwil zwątpienia - przede wszystkim w swoje umiejętności, bo że wyjazd do Afryki był dobrą decyzją, jest pewna przez cały pobyt. 
Ta opowieść pełna jest miłości do natury, zwierząt i całego afrykańskiego kontynentu. Nie brak tu także rozkmin o sobie - podejściu do życia i kłopotów, odnajdywaniu sensu życia. Gesa stara się pracować nad swoim spięciem, perfekcjonizmem, zmienić swoje nastawienie do życia, ale nie jest to pretensjonalny poradnik. Autorka pisze całkowicie bez ekstazy, szczerze i od serca. Nie wyczuwałam tu fałszywych nut ani samokreacji, dlatego, wbrew moim oczekiwaniom, ta książka mi się podobała. Sięgnęłam bowiem po nią tylko dlatego, że ma wysokie oceny na Goodreads. Co więcej podobała mi się na tyle, że planuje wysłuchanie drugiej książki Niemki. 

Moja ocena: 4,5/6

Gesa Neitzel, Frühstück mit Elefanten, czyt. Gesa Neitzel, 369 str., Ullstein 2016.

poniedziałek, 13 grudnia 2021

"Wiosna zaginionych" Anna Kańtoch

 


Ten kryminał był moim pierwszym spotkaniem z prozą Anny Kańtoch, na które z resztą od dawna miałam ochotę, o tej pisarce słyszałam i czytałam bowiem wiele dobrego. Ponownie skorzystałam z akcji czytaj.pl i wysłuchałam tego kryminału w kilka dni. 

Główną bohaterką jest emerytowana policjantka, która rozwikłuje tajemnicę towarzyszącą jej od lat. Otóż, gdy była młodą dziewczyną, jej brat wybrał się z grupą przyjaciół na wycieczkę w Tatry i nigdy z wprawy nie wrócił. Krystyna do dziś nie dowiedziała się, co się stało z ukochanym bratem. Gdy jednak przypadkowo odkrywa, że w jej okolicy mieszka kolega z młodości, uczestnik pamiętnej wycieczki, wtedy podejrzany o zabójstwo kolegów, wspomnienia odżywają. 

Krystyna zaczyna podpatrywać działania Jacka, którego okoliczni mieszkańcy oskarżają o kradzież psów. W okolicy podejrzanie często znikają bowiem na spacerach w pobliskim lesie czworonogi. Była policjantka decyduje się na wymuszenie na Jacku prawdy, nie tylko o psach, ale i o pamiętnej wycieczce w Tatry, więc pewnego wieczoru wybiera się do niego z nożem w plecaku. Nóż na wszelki wypadek, ale do końca nie wiadomo, co planuje starsza kobieta. Z jej planów jednak będą nici, bo w willi znajduje już tylko trupa znajomego. Sytuacja się komplikuje, gdy o pomoc prosi ją były kolega z policji, a ona przecież musi ukrywać swoje powiązania z ofiarą, a przede wszystkim tę ostatnią wizytę u niego.

Krystyna rozpoczyna śledztwo na własną rękę i stopniowo zaczyna odkrywać, na czym polega tajemnica, która osnuwała życie Jacka. Równocześnie relacjonuje swoje życie. Z jej opisów wyłania się kobieta rzeczowa, konkretna, zdecydowana, która nie poświęcała zbyt wiele czasu dzieciom, ale także taka, która nigdy nie uwolniła się od cienia, jaki na jej życie rzuciła strata brata. Z perspektywy czasu rozumie swoje błędy, zwłaszcza te dotyczące czasu poświęcanego rodzinie i nadrabia ten kontakt przez dobre relacje z wnuczką. Ku jej zaskoczeniu okaże się jednak, że Zuzę coś łączyło z wnuczką zamordowanego Jacka. 

Wiosna zaginionych to bardzo swojski kryminał - jego akcja rozgrywa się w Katowicach, na Nikiszowcu, główna bohaterka jest zwykła i przyziemna. To świetna odmiana po tych wszystkich kryminałach ze Skandynawii czy tych, gdzie głównym bohaterem jest sfrustrowany mężczyzna. Tutaj mamy dość zwyczajne życie, wcale niespektakularne okoliczności i bardzo przyziemną bohaterkę. Podczas lektury może nie odczułam fajerwerków ani zachwytu, ale nieźle się bawiłam, podążając za Krystyną. 

Moja ocena: 4/6

Anna Kańtoch, Wiosna zaginionych, czyt. Ewa Kasprzyk, 400 str., Marginesy 2020.

niedziela, 5 grudnia 2021

"Homo sapienne" Niviaq Korneliussen

 


Tęczowa seria należy do moich ulubionych - ze względu oczywiście na tematykę, ale także na kraje pochodzenia autorów i okładki. Na tę książkę cieszyłam się szczególnie, bo nie miałam jeszcze okazji, by przeczytać cokolwiek z Grenlandii, a tu od razu podwójna porcja szczęścia: egzotyczne miejsce i tematyka LGBTQ.

Napiszę od razu, że Homo sapienne nie czyta się lekko. Wyobrażam sobie, że nie była to także łatwa książka do przekładu. Kolejne rozdziały to monolog czy zapis myśli różnych postaci, a nawet strumień świadomości - nie wiadomo jednak, kto mówi, bo to okazuje się dopiero w trakcie lektury. Nie wiemy także, jak te myśli są umiejscowione w czasie i nie wiemy do kogo dana osoba się zwraca. Do tego dochodzi bardzo współczesny język, nazwijmy go młodzieżowym, przeplatany mnóstwem zdań po angielsku. 

Homo sapienne to opowieść o młodych ludziach, dorastających w małej społeczności, zmęczonych ciasnotą i zaściankowością, a równocześnie uwikłanych w poszukiwaniu własnej tożsamości, przede wszystkim seksualnej. Dominującym i łączącym wszystkie postaci jest motyw chęci ucieczki, rozpoczęcia życia od nowa. Tak jest w przypadku Fii, której monolog rozpoczyna książkę. Kobieta tkwi w związku z czułym, rozumiejącym partnerem, w którym jednak nie jest szczęśliwa. Świetnie pokazany jest jej depresyjny stan, brak sprawczości, oczekiwanie na noc, zmęczenie życiem. Jej brat natomiast wybiera ucieczkę dosłowną, bo opuszcza Grenlandię. To właśnie jego opowieść pokazuje najwięcej kolorytu lokalnego, choć niekoniecznie pozytywnego. W rozdziałach poświęconych tym dwóm, powiedzmy głównym, postaciom, pojawiają się inne osoby, które poznajemy bliżej w ich własnych opowieściach.

Taka konstrukcja pozwala zrewidować to, co wydaje się pewne, okazuje się bowiem, że, jak to zazwyczaj bywa, obraz danej postaci z perspektywy przyjaciół czy rodzeństwa nie ma pokrycia z rzeczywistością. Bardzo lubię takie powieści, skłaniają do dużej uwagi, wodzą trochę za nos, ale ich lektura daje sporo satysfakcji. Doceniam fakt, że autorka zadbała o klamrę spinającą wszystkie rozdziały, zręcznie łącząc pierwszy z ostatnim. 

To powieść buzująca od emocji, najczęściej tych negatywnych - złości, rozpaczy, smutku, które towarzyszą trudnemu procesowi wyłuskiwania własnego ja. Nie należy oczekiwać, że znajdziemy tu obraz Grenlandii, bo, jak pisałam, wyspa pojawia się szerzej tylko w jednym rozdziale. Te wzmianki są jednak negatywne - dominują alkoholizm, homofobia, zaściankowość. W takim świecie niezwykle trudno jest zaakceptować własny homoseksualizm czy transpłciowość.

Żółty tom jest jak dotąd najtrudniejszym w tej serii, bo to powieść nieoczywista i wymagająca, przede wszystkim na płaszczyźnie językowej. Mimo to polecę tę książkę ze względu na tematykę oczywiście, ale paradoksalnie także ze względu na język.

Jestem bardzo wdzięczna wydawnictwu dziwny pomysł za umożliwienie mi przeczytania tej książki. 

Moja ocena: 4/6

Niviaq Korneliussen, Homo sapienne, tł. Agata Lubowicka, 171 str., Wydawnictwo dziwny pomysł 2021.

sobota, 4 grudnia 2021

"Chwilowa anomalia. O chorobach współistniejących naszego świata" Tomasz Michniewicz

 



Tomasza Michniewicza znam już ze świetnego Chrobotu, więc skorzystałam z możliwości wysłuchania kolejnej jego książki dzięki akcji czytaj.pl 
I nie była to zła decyzja, co więcej była to decyzja bardzo dobra, bo Chwilowa anomalia to świetna próba analizy tego, co wydarzyło się wraz z wybuchem pandemii. Dla mnie to pierwsza taka książka o tym, co porusza serca i umysły od początku roku 2020. Dodam, że niektóre fragmenty tej książki były dla mnie wręcz traumatyczne, co skutecznie ukazało, jak bardzo mam nieprzepracowane niektóre z pandemicznych wydarzeń i jak bardzo mnie one dotąd dotykają.

Konstrukcja książki opiera się na przeplatających się krótkich rozdziałach i wywiadach. Michniewicz tydzień po tygodniu relacjonuje przebieg epidemii - odczucia, wydarzenia, działania rządu i WHO. Te krótkie relacje przypominają dziennik i odebrałam je bardzo emocjonalnie, choć autor pisze spokojnie, racjonalnie i stara się być obserwatorem, a nie uczestnikiem. Takie przypomnienie wydarzeń tak nieodległych było dla mnie bardzo cenne - od dawna odczuwałam potrzebę przeczytania takiego podsumowania. Świetnym uzupełnieniem tego pamiętnika są jednak wywiady, które dotyczą wielu problemów, koncentrują się jednak na polskiej perspektywie i komentują aktualną sytuację w naszym kraju. 

Michniewicz rozmawia więc ze specjalistkami i specjalistami od klimatu, politologii, socjologii, stosunków międzynarodowych, psychologii itd. Bazą wyjściową wszystkich tych rozmów jest pandemia, a przede wszystkim zachowanie społeczeństw podczas jej trwania, reakcje na restrykcje oraz sposoby na radzenie sobie z tą wyjątkową sytuacją. To wspaniała analiza i punkt wyjścia do własnych przemyśleń - bardzo podobało mi się takie usystematyzowanie wiedzy zwłaszcza tej psychologicznej i socjologicznej, w wielu kwestiach moje opinie czy podejrzenia zostały potwierdzone, wielokrotnie uzupełnione. Rozmowa z klimatologiem jest otrzeźwiająca - aczkolwiek nie były to dla mnie sprawy nowe, więc wysłuchałam jej ze smutkiem. Ciekawy natomiast był wywiad z peppersem - to dla mnie zupełnie nowy świat i z chęcią poznałam tok rozumowania przedstawiciela tego ruchu. 

Podsumowując, ta książka to dla mnie wręcz objawienie, bo dokładnie trafiła w moje potrzeby poznawcze i z chęcią przeczytałabym dalszy ciąg.

Moja ocena: 5/6

Tomasz Michniewicz, Chwilowa anomalia. O chorobach współistniejących naszego świata, czyt. Sebastian Bieniarz, Małgorzata Gołota, Maciej Więckowski, 384 str., Wydawnictwo Otwarte 2020.

piątek, 3 grudnia 2021

"Zaproś mnie na pumpkin latte" Anna Chaber

 


Nie będę ukrywać, że nigdy nie sięgam po książki tego rodzaju - bo i okładka, i tytuł sugerują, że debiutancka powieść Anny Chaber to lekki, jesienny romans. Co więc skusiło mnie do tej lektury? Po pierwsze Anna Chaber to moja koleżanka z klubu Polek na Obczyźnie, po drugie tą książką wygrała konkurs Wydawnictwa Czwarta Strona, a po trzecie właśnie ta książka została wybrana na lekturę listopadową przez klub książki powyższego klubu. 

Książkę przeczytałam w jeden dzień, bo że Ania ma lekkie pióro jako redaktorka portalu naszego klubu, wiem nie od dziś. Językowo to faktycznie dobrze napisana rzecz. Narracja jest płynna, dialogi nie są przegadane, postaci dobrze naszkicowane. Jednym słowem kartki przewracają się same, ja książkę przeczytałam w jeden dzień. Ale tak, jest to romans i od początku wiadomo kto z kim, choć oczywiście nie jak szybko. 

Wracając jednak do bohaterów - niespełna trzydziestoletnia Paula pracuje w korporacji, ma seksistowskiego szefa, zadziorną przyjaciółkę Matyldę i właśnie rozpadł się jej związek. Greg natomiast jest pasjonatem kawy, pracuje w znanej sieci kawiarni i ma szansę na zostanie najlepszym baristą kraju. Gdyby cała fabuła opierała się tylko na tych faktach, byłaby zupełnie niestrawna. Na szczęście autorka wprowadziła tu kilka wątków, które nie tyle są ciekawe, co, powiedziałabym pożyteczne. Paula bierze na przykład udział w biegu, którego celem jest zwiększenie wiedzy na temat samobadania i raka piersi. Ten temat bezpośrednio dotyczy jednego z bohaterów i zajmuje w książce dużą rolę. Kolejny istotny i ważny wątek - to psychoterapia, która dotyczy aż trójki bohaterów. Chaber dobrze przedstawiła powody i konieczność przejścia terapii, a także jej wymierny wpływ na życie bohaterów, którzy zmagali się z konkretnymi problemami. Bardzo mnie cieszy takie popularyzowanie dbania o zdrowie psychiczne. Trzeci wątek to szeroko pojęta ekologia - Matylda jest tu misjonarką na tym polu i niezmiennie walczy o wielorazowe kubki i propaguje weganizm. Ten wątek nabiera nawet wymiaru humorystycznego, gdy Matylda zakochuje się w mężczyźnie, który jest rzeźnikiem. Jest tu sporo dość oklepanych żartów na temat wegan, które mogą odbić się niestrawnością, ale autorka na końcu książki wychodzi z tego konfliktu obronną ręką. Mnie akurat bardzo te trzy wątki pasują, bo wszystkie te kwestie uważam za bardzo ważne i jestem przekonana, że nigdy nie za wiele ich popularyzowania.

Zaproś mnie na pumpkin latte nie jest literaturą ambitną. To książka stricte rozrywkowa, na jeden czy dwa wieczory. To powieść otulająca, przyjemna, sympatyczna chyba będzie tu najodpowiedniejszym słowem, co jednak ważne - dobrze napisana! Oczywiście, jeśli ktoś nie czyta tego typu literatury, dzięki tej powieści pewnie nie zacznie, ale jeśli jesteście w trudnym okresie życia i chcecie się oderwać od trosk, to polecam. 

Moja ocena: 4/6

Anna Chaber, Zaproś mnie na pumpkin latte, 320 str., Wydawnictwo Czwarta Strona 2021.

środa, 1 grudnia 2021

"Grecja. Gorzkie pomarańcze" Dionisios Sturis

 


Grecja. Gorzkie pomarańcze to reportaż nietypowy, bo przeplatany z osobistą historią tłumacza, która, przyznam od razu, ciekawiła mnie bardziej niż relacje i rozmowy z Grekami. Greckie imię i nazwisko autora zastanawiało mnie od dawna, a ta książka wreszcie dała mi odpowiedź na moje pytania. Już wiem, skąd pochodzi, ale także wiem, że historia Sturisa nie była ani banalna, ani typowa, za to bolesna i zawikłana. Oczywiście jest ona ściśle powiązana z masową grecką emigracją powojenną do Polski i innych krajów, ale zawiera w sobie także wiele bólu, przemocy i osobistej tragedii. Sturis musiał zmierzyć się z podwójną tożsamością - greckim imieniem i nazwiskiem, ale zupełną niewiedzą na temat tego kraju i nieznajomością języka. To dla mnie bardzo fascynujący wątek i chętnie przeczytałabym na ten temat więcej. 

Sturis opowiada jednak przede wszystkim o Grecji, ale o jego Grecji. Przyczynkiem do tych opowieści są spotkania rodzinne, osobiste poszukiwania, studia i nauka języka. Towarzyszymy więc autorowi podczas protestów w Atenach, gdy gospodarka grecka całkowicie legła w gruzach. Wraz z nim zwiedzimy całą Grecję, przy okazji próbując zrozumieć źródła greckich problemów. a przede wszystkim grecką mentalność. 

Sturis opowie więc o słynnej aktorce Melinie Mercouri, o greckiej migracji, o życiu w oddalonych od wszystkich miast wioskach, o problemie z uchodźcami, o języku, o zwyczajach, o bezrobociu, pokusi się na kilka wypraw w dalszą historię Grecji i odszuka powiązania z Polską. Autor czyni to z wielką delikatnością, zrozumieniem, respektem, a nawet czułością dla swoich rozmówców. 

To nie jest kompletny portret Grecji, powiedziałabym, że to obraz dość chaotyczny i bardzo osobisty. Myślę, że jednak takie było założenie autora. Ta książka ma do Grecji przybliżyć, zachęcić, pokazać jej różne oblicza, ale niekoniecznie oddać obraz pełny i ostateczny. Takie osobiste podejście do reportażu, wbrew oczekiwaniom, wcale mi nie przeszkadzało, co więcej w tej konkretnej książce było bardzo ubogacające. 

Moja ocena: 4,5/6

Dionisios Sturis, Grecja. Gorzkie pomarańcze, czyt. autor, 316 str., Wydawnictwo Poznańskie 2019.