Zwlekałam z przeczytaniem "Maskotki". Nie wiem sama czemu? Przecież znałam już reportaż z DF i wiedziałam, że niezwykłe losy ojca autora poznać należy. To książka niesamowita, poruszająca do głębi, chwytająca za serce i bulwersująca. To powie ść, która zabiera oddech, która czyni człowieka niezdolnym do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa.
Mark Kurzem opowiada historię odkrywania przeszłości swojego ojca. Alex Kurzem milczał na temat swojego pochodzenia przez półwiecze, nigdy nie spuszczając oka z małej kasetki, zawierającej skrawki jego wspomnień. Garść fotografii i artykułów to wszystko, co mu zostało. Pewnego dnia opowiada swojemu najstarszemu synowi swoją historię - historię pieciolatka, który ucieka przed zagładą. Alex powoli rekonstruuje swoją przeszłość, świat widziany oczyma dziecka. Jego wspomnienia są niepełne i tak nieprawdopodobne, że budzą wątpliwości. Czy pięcioletnie dziecko mogło przeżyć coś takiego? Czy mogło przetrwać całą zimę same w lesie, aż do momentu wcielenia do oddziału łotewskich żołnierzy? Historie opowiadane przez Aleksa ukazują małego chłopca, który staje się żołnierzem, maskotką oddziału i świadkiem zagłady Żydów. Alex ciągle targany jest niepewnością - wola życia trzyma go wśród żołnierzy, choć czuje, że czynią oni rzeczy niegodziwe.
W drugiej częsci powieści autor opisuje próby rozwiązania zagadki dwóch słów, które zapamiętał jego ojciec, a które mogą wskazywać na jego prawdziwe pochodzenie. Zarówno ojciec jak i syn stawiają również wiele pytań o moralność, słuszność zachowania Aleksa, motywy działania jego opiekunków.
Mark opisuje swoje przeżycia, emocje, myśli a także relację ojca językiem bardzo prostym. I właśnie te proste słowa poruszają najgłębsze ludzkie odczucia. Muszę przyznać, że przy niektórych scenach brakowało mi tchu.
Dla mnie ta historia ma również ogromny aspekt poznawczy, zwłaszcza na temat roli Łotwy w II wojnie światowej. Temat warty zgłębienia. Zaskoczyły mnie również fakty, dotyczące zachowania Łotyszów i Żydów, na których podczas poszukiwań trafiają ojciec i syn.
Polecam!
Mark Kurzem opowiada historię odkrywania przeszłości swojego ojca. Alex Kurzem milczał na temat swojego pochodzenia przez półwiecze, nigdy nie spuszczając oka z małej kasetki, zawierającej skrawki jego wspomnień. Garść fotografii i artykułów to wszystko, co mu zostało. Pewnego dnia opowiada swojemu najstarszemu synowi swoją historię - historię pieciolatka, który ucieka przed zagładą. Alex powoli rekonstruuje swoją przeszłość, świat widziany oczyma dziecka. Jego wspomnienia są niepełne i tak nieprawdopodobne, że budzą wątpliwości. Czy pięcioletnie dziecko mogło przeżyć coś takiego? Czy mogło przetrwać całą zimę same w lesie, aż do momentu wcielenia do oddziału łotewskich żołnierzy? Historie opowiadane przez Aleksa ukazują małego chłopca, który staje się żołnierzem, maskotką oddziału i świadkiem zagłady Żydów. Alex ciągle targany jest niepewnością - wola życia trzyma go wśród żołnierzy, choć czuje, że czynią oni rzeczy niegodziwe.
W drugiej częsci powieści autor opisuje próby rozwiązania zagadki dwóch słów, które zapamiętał jego ojciec, a które mogą wskazywać na jego prawdziwe pochodzenie. Zarówno ojciec jak i syn stawiają również wiele pytań o moralność, słuszność zachowania Aleksa, motywy działania jego opiekunków.
Mark opisuje swoje przeżycia, emocje, myśli a także relację ojca językiem bardzo prostym. I właśnie te proste słowa poruszają najgłębsze ludzkie odczucia. Muszę przyznać, że przy niektórych scenach brakowało mi tchu.
Dla mnie ta historia ma również ogromny aspekt poznawczy, zwłaszcza na temat roli Łotwy w II wojnie światowej. Temat warty zgłębienia. Zaskoczyły mnie również fakty, dotyczące zachowania Łotyszów i Żydów, na których podczas poszukiwań trafiają ojciec i syn.
Polecam!
Mark Kurzem, Maskotka, tł. Jan S. Zaus, 431 str., Replika.
Czeka na mojej półce, tylko uporam się z kilkoma innymi, które już dłużej czekać nie mogą
OdpowiedzUsuńZapadła mi w pamięć ta książka. Bardzo ją przeżyałam. Wojna to coś strasznego. Zostaje w człowieku na całe życie.
OdpowiedzUsuń