Strony

poniedziałek, 29 listopada 2010

"Erynie" Marek Krajewski


Nowy kryminał Krajewskiego oznacza rozstanie z Breslau, przenosimy się setki kilometrów na wschód - do Lwowa. Znany z "Głowy Minotaura" Edward Popielski chciałby już zrezygnować z pracy w policji, ale ulega presji Lwowian i przejmuje śledztwo w wyjątkowo okrutnym morderstwie małego dziecka. Morderstwo zostało zainscenizowane jako rytualny mord, dokonany przez Żydów. Popielski, sam dziadek małego chłopca, zaciekle angażuje się w śledztwo, nawiązując kontakty z królem żydowskiego półświatka.

Krajewski epatuje brutalnością i ohydą - to nie jest książka dla osób wrażliwych. Równocześnie autor rewelacyjnie opisuje Lwów tuż przed rozpoczęciem drugiej wojny światowej - opisy mieszkańców miasta, lwowskiego półświatka, ulic, fabryk są, z pewnością częściowo dzięki zastosowaniu lwowskiej gwary, bardzo plastyczne. Podobnie ma się rzecz z przedstawieniem Popielskiego - wielbiciela dobrego jadła, łaciny, matematyki i dam lekkich obyczajów. Tak, nie mylicie się, Popielski bardzo przypomina Mocka. I nieco przeszkadzały mi te paralele, bo jednak Mocka polubiłam i wolałabym, by Popielski nie był jego kalką.

"Erynie" bardzo przypominają poprzednie powieści Krajewskiego, co widzieć można dwojako: jako powielanie wypracowanego wzoru lub jako stosowanie sprawdzonej receptury. Powiedzmy, że przychylę się do opcji numer dwa i zobaczymy jaki będzie kolejny kryminał Krajewskiego. Bo chyba będzie?

Krajewski nie opuścił całkowicie Breslau - wrócił do współczesnego Wrocławia, gdzie kończą się "Erynie". Wspominam o tym, bo zakończenie powieści, mimo nieco naciąganych faktów, bardzo mi się podobało.

Nie zachwyciła mnie okładka "Eryni", wolałam okładki poprzedniego wydawcy. Za to bardzo podoba mi się układ stron. Niestety zaraz na początku trafiłam na błąd:
"...Tego lipcowego poranka zniosłaby wszystko (...) wysłuchiwać tych starych ludzi, którzy w sierpniowym upale ..."

Sporo krytyki uzbierało się ale mimo to polecam kryminały Krajewskiego. Ja na pewno po kolejny sięgnę.

Moja ocena: 4/6

Marek Krajewski, Erynie, 271 str., Znak.

3 komentarze:

  1. Cóż, mi "Erynie" zdecydowanie się nie spodobały, czemu zresztą dałem wyraz na blogu...
    A okładka - gdyby w naszym kraju był konkurs na najgorszą obwolutę, ta książka na pewno byłaby na podium

    OdpowiedzUsuń
  2. articul9:31 PM

    Ciekawa książka, spokojnie można polecić

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie jak Insiderowi, "Erynie" niezbyt przypadły mi do gustu. Przez długi czas ta książka znajdowała się na liście bestsellerów, wielu znajomych zachwalało ją głośno, więc skusiłem się i... zawiodłem.

    Fabuła może i ciekawa, ale język przaśny, denerwujące mnie (modne obecnie) nadużywanie brutalnych, naturalistycznych niemal opisów.

    Wolę, zakurzoną być może, ale niezwyciężoną Agathę Christie.

    http://ksiazkinieobojetne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń