"Kobietę z wydm" pochłonęłam w jeden dzień. Zostałam zahipnotyzowana przez Abe. Nie mogłam i nie chciałam wyzwolić się ze stanu niepokoju i zagubienia, w jaki wprowadził mnie Japończyk. Piasek wdzierał się w moje myśli, czułam go na skórze, w nosie, w ustach, między palcami i we włosach. Myślałam na żółto.
Nauczyciel biologii Jumpei Niki, zapalony entomolog, wybiera się na krótką wycieczkę, podczas której zamierza odkryć nowego owada. Mężczyzna trafia na teren wydmowy, gdyż poszukiwane przez niego owady żyją w piasku. Pośród wydm natyka się na wioskę, gdzie prosi o nocleg. Prośba ta stanie się dla niego pułapką. Wieśniacy umieszczają go w jednej z chat, zbudowanej w piaskowej jamie. W chacie mieszka już kobieta, która co noc pracuje przy odgarnianiu nawiewanego znad morza piachu. Praca ta zapewnia byt całej wsi - gdy wieśniacy przestaną się mozolić, cała wieś zostanie zasypana. Nauczyciel początkowo nie rozumie, że wpadł w pułapkę bez wyjścia. Wszystkie jego wysiłki koncentrują się na odnalezieniu sposobu wydostania się z piaskowego dołu. Kobieta jest oszczędna w słowach, przyjmuje towarzysza losu wręcz obojętnie, próbując jednak przyzwyczaić go do rutyny życia wśród piasku. I mimo że mężczyzna do końca nie przestaje rozmyślać nad sposobem ucieczki, stopniowo, niezauważalnie wpada w rutynę życia pośród piasku.
Abe poświęca sporo miejsca na opis rozważań swojego bohatera - począwszy od istoty piasku, poprzez charakterystykę kobiet, po sens życia. Rozmaitość tych ustępów zachęca do powrotu do wybranych fragmentów. Najmocniejszą stroną książki jest jednak sugestywny język. Autorowi udaje się stworzyć niepowtarzalną atmosferę. Abe bardzo realistycznie opisuje wszechobecny piasek, jego wgryzanie się we wszystkie pory ciała, bezsensowną walkę człowieka z ciągłym nawiewaniem.
Powieść Japończyka pozostawia ogromne pole do interpretacji - piasek odbierać można jako głównego bohatera oraz na przykład parabolę życia. Równocześnie pokusiłabym się do odczytania utworu jako powieści o kobiecie (zresztą wskazuje na to także tytuł), która osacza mężczyznę.
Moja ocena: 6/6
Kōbo Abe, Kobieta z wydm, tł. Mikołaj Melanowicz, 213 str., Znak.
oj tak zasluzona ocena.swietna ksiazka. jedna z najlepszych jakie czytalam jesli chodzi o japonską literature.
OdpowiedzUsuńI to wydanie Znaku ładne.
To ja dopisuję do listy. Brzmi bardzo interesująco
OdpowiedzUsuńStrasznie chciałam ją przeczytać i oczywiście od niedawna jest na mojej półce i czeka cierpliwie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńStoi na półce i czeka:)) Twoja recenzja bardzo zachęcająca.
OdpowiedzUsuńTo kolejny blog, na którym czytam, że autor nie ukończył książki.
OdpowiedzUsuńSkąd takie rewelacje?
Mary zgadzam si ę, też mi się podoba to wydanie.
OdpowiedzUsuńMoniko polecam!
Kasandro, Hiliko :)
Germini tutaj to przeczytałam: http://www.japonia.fora.pl/literatura-japonska,7/recenzja-abe-kooboo-kobieta-z-wydm,125.html
Uwielbiam tę książkę. Miałam podobne odczucia. A niepokój pełen ziarenek piasku wraca do mnie zawsze, ilekroć przypomnę sobie tę książkę. Rewelacja! Bardzo ciekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńNo i jest to nieprawda - Kobo napisał książkę w 62 roku, a chwilę później scenariusz do filmu. Zmarł 30 lat później.
OdpowiedzUsuńPowieść jest jak najbardziej dokończona.
Muszę ją mieć.
OdpowiedzUsuńPozbawiona sztampy, interesująca i przejmująca historia.
No i ostatni plus,japońska literatura, która ostatnio do mnie dość silnie przemawia :)
jest doskonała, swietna ksiażka.
OdpowiedzUsuńJolanto dziękuję.
OdpowiedzUsuńGermini wywaliłam tę informację:) Dzięki.
Biedronko koniecznie!
Izo:)
Mam na liście "do przeczytania" od dawna. Znakomita recenzja.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, jeśli moje posty zabrzmiały ostro, bo nie miały, a takie wrażenie robią bez emotikonów ;)
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny robiłam dziś risercza w sprawie rzekomego niedokończenia i znowu nic nie znalazłam. Nigdy nigdzie się na taką informację nie natknęłam, ale nie wykluczam, że może autor tej rewelacji miał dostęp do jakichś tajnych źródeł ;) (Chociaż wobec dat, które wcześniej wymieniłam, nie wydaje się to prawdopodobne.)
W każdym razie jeśli natknę się na coś, co potwierdzi tę pogłoskę, dam znać :)
Germini nie ma za co przepraszać. To moja własna głupota, że zaufałam pierwszemu linkowi i nie sprawdziłam informacji!
OdpowiedzUsuńI przepadło, powinnam się uczyć Bardzo Nudnego Przedmiotu, a zamiast tego idę do biblioteki po "Kobietę z wydm" i udaję, że sesja nie istnieje. Twoja recenzja i mój brak samodyscypliny, czuj się współwinna :)
OdpowiedzUsuńLiritio moja wina, moja wina....:) Co to za przedmiot?
OdpowiedzUsuńPrawo finansowe... Pasuje do moich studiów jak pięść do nosa, ale i tak tam jest, tak! Coby nie było zbyt miło :)
OdpowiedzUsuńAle "Kobietę z wydm" już mam, ha, radość!
Ale jestem zachęcony do jej przeczytania. Trzeba czym prędzej zamówić:)
OdpowiedzUsuńLiritio, M.C. ciekawa jestem wrażeń:)
OdpowiedzUsuń