Strony

niedziela, 10 kwietnia 2011

"Zjadanie zwierząt" Jonathan Safran Foer


Gdy autorowi książki rodzi się syn, zaczyna on zastanawiać się nad jakością i pochodzeniem spożywanego przez młodą rodzinę jedzenia. Rozważania te stają się przyczynkiem do dogłębnych badań, podróży po hodowlach zwierząt w Stanach Zjednoczonych oraz powstania tej książki.

Pierwsza część poświęcona jest wspomnieniom Safrana Foera - opisuje on wspólne rodzinne obiady u babci, na których mięso odgrywało centralną rolę, powołuje się na społeczny kontekst wspólnych posiłków oraz stopniowo co raz częściej porusza aspekt jedzenia zwierząt. Autor rozważa zasadność spożywania zwierząt, zahaczając o kwestię ich chowu, żywienia i zabijania. Te początkowe sto stron stanowią niejakie wprowadzenie do głównej części książki, gdzie autor szczegółowo opisuje masową hodowlę oraz sposób zabijania kur, świń, krów i ryb.

Safran Foer bardzo stara się zachować obiektywizm. Pozwala na wypowiedzi osób o różnych poglądach. Są tu słowa pracowników rzeźni, farmerów, prowadzących gospodarstwa, w których zwierzęta żyją w zgodzie z naturą, aktywistów organizacji przeciwnych masowej hodowli zwierząt oraz wegetarian czy wegan. Wraz z nagromadzeniem faktów obiektywizm autora się zmniejsza - trudno pozostać obojętnym wobec przytaczanych danych. Okrutne warunki hodowli zwierząt, ciasnota czy okrucieństwo pracowników rzeźni poruszą (chyba) każdego do głębi.
Celem książki jednak nie jest jednak epatowanie okrucieństwem czy też nawoływanie do wegetarianizmu, lecz wyraźne uświadomienie w jaki sposób pozyskiwane jest mięso, które możemy kupić w sklepie. Foerowi zależy na tym, by każdy wiedział skąd ono pochodzi, jak zwierzęta były traktowane i zabijanie. Te wiadomości mają zmusić wręcz do przemyślenia własnej decyzji nie tyle o jedzeniu mięsa, co o wspieraniu, poprzez zakup taniego mięsa, masowej hodowli.
Autor podjął decyzję najradykalniejszą - postanowił zrezygnować z jedzenia mięsa całkowicie. W "Eating animals" opisuje także konsekwencje tej decyzji - choćby na podstawie jedzenia obowiązkowego indyka w Thanksgiving.

Fakty przytaczane przez Foera dotyczą realiów amerykańskich, w nielicznych przypadkach zaznacza on różnice z hodowlą w Europie. Dla mnie bardzo przekonywujące są liczne przypisy, wskazujące na pochodzenie danych. Niemieckie wydanie, które czytałam, zawiera niewielki aneks, opisujący sytuacje zwierząt hodowanych masowo w Niemczech.

Książka ta bardzo dobrze wpisała się w moje aktualne przemyślenia. Po urodzeniu pierwszego dziecka, ponad pięć lat temu, radykalnie przeorganizowałam nasz sposób żywienia. Zrezygnowaliśmy ze wszystkich półproduktów, zaczęliśmy sami piec chleb i robić jogurt, niezmiernie rzadko kupowaliśmy kolorowo-sztuczne produkty. Po urodzeniu drugiego dziecka zaczęłam jeszcze bardziej radykalizować nasze żywienie - większość zakupów pochodzi z upraw biologicznych, staram się kupować warzywa i owoce sezonowe, hodowane ekologicznie i w naszych okolicach. Ciągle jednak pozostawała kwestia mięsa (które jadamy dość rzadko, ale jednak nadal pojawia się w naszym jadłospisie) - chciałam mieć pewność, że zwierzęta nie cierpiały za życia, ani w rzeźni. Mięso w plastikowych pudełkach jakie sprzedawane jest w supermarketach zaczęło mnie brzydzić już jakiś czas temu. "Eating animals" pomogło mi przemyśleć i usystematyzować moje nastawienie do jedzenia, a szczególnie do mięsa. Myślę, że jego ilość jeszcze bardziej zredukuję. Wreszcie znalazłam miejsce, gdzie będę zamawiać mięso, odpowiadające moim wymaganiom. Nie wyobrażam sobie już zamówienia dania mięsnego w restauracji - od razu przed oczami mam obrazy z rzeźni.

Kilka słów chciałabym poświęcić jeszcze samej książce. Nie podoba mi się ani styl autora, ani konstrukcja powieści. Pierwsza chaotyczna część niemal zniechęciła mnie do dalszej lektury. Bardzo nie lubię nieuporządkowania oraz zahaczania o tematy, by je znów porzucić. Denerwowały mnie ekskursy o babci autora, moim zdaniem nic nie wnoszące do lektury. Te pierwszych sto stron skróciłabym do jednego rozdziału. Cała konstrukcja książki jest niestety bardzo "bestseller-like" (przepraszam za to sformułowanie, ale nie przychodzi mi do głowy żadne inne, które lepiej oddałoby moje odczucia) - nie potrafię wyzbyć się odczucia, że autor i wydawca celowo wybrali taką formułę książki (krótkie rozdziały, osobiste ekskursy, wytłuszczenie haseł dużą czcionką, graficzne przedstawienie niektórych faktów), by dotrzeć do jak największej liczby czytelników, co samo w sobie nie jest złym celem, ale nic nie poradzę, że mnie niezmiernie drażni. Zachwyciła mnie za to okłada - moim zdaniem naprawdę świetna.

Niemniej to książka, którą należy przeczytać dlatego tym razem oceny nie będzie.

Jonathan Safran Foer, Tiere essen, tł. Isabel Bogdan, Ingo Herzke, Brigitte Jakobeit, 392 str., Kiepenhauer & Witsch

2 komentarze:

  1. Tak wyszło, że mnie tematy żywnościowe zupełnie nie pasjonują, ale zauważyłam, że jest ostatnio trend: wędzarnia w ogródku/wyprawy na Podlasie po mięso od szczęśliwych świń, itd.
    Ale trudno się dziwić, skoro oferta przemysłowa jest po prostu niejadalna (aspekt etyczny jest raczej na dalszym planie).

    OdpowiedzUsuń
  2. Izo nie wiem jak w Polsce, tu w Niemczech od dawna ludzie kupują co raz więcej jedzenia ekologicznego. Mnie właściwie trendy nie interesują, bardziej zdrowie mojej rodziny:)

    OdpowiedzUsuń