Bohaterka pierwszej powieści Reichs, podobnie jak autorka jest antropologiem klinicznym, pracującym w Montrealu. Temperance Brennan współpracuje ściśle z policją, analizując odnalezione kości. Jej współpraca jednak nie ogranicza się tylko do szacowania wieku i pochodzenia ofiar, gdy na jej stół trafiają kości brutalnie zamordowanej kobiety. Tempe przeczuwa, że jest ona jedną z wielu ofiar seryjnego mordercy i anagżuje się w śledztwo.
Sięgnęłam po tę książkę skuszona dość dobrymi recenzjami oraz tematyką - nie mogę powiedzieć, że wybitnie interesuję się antropologią, ale chętnie czytam książki z medycyną, nie tylko tradycyjną, w tle.
Déjà dead okazało się jednak być wpadką, może nie katastrofą, bo jednak powieść doczytałam, ale bardzo się rozczarowałam.
Co mi się nie podobało?
- Postać Tempe: nierealna, niepogłębiona, nieracjonalna, popijająca colę light papierowa nudziara. która w zrywach odwiedza siłownię. Amerykańska do bólu.
- Prowadzenie akcji: wszyscy działają wyjątkowo nieporadnie i niepraktycznie. Głowę można dać, że Tempe zrobi zawsze to, czego nie powinna: wyjdzie z domu, gdy niebezpiecznie, nie zadzwoni do policjanta z istotną informacją, zapomni przejrzeć kluczowe zdjęcia, średnio intenswynie martwi się o ukochaną przyjaciółkę itd., itp. Denerwujące i przewidywalne.
- Maniera zwracania się do siebie przez Tempe: otóż nasza pani antropolog zagrzewa się do działania albo ochrzania sama siebie za głupoty, zwracając się do siebie per Brennan, w przeniesieniu na polski, zakładając, że Brennan to Kowalska, brzmiałoby to mniej więcej tak: No i co, Kowlaska, znów zawaliłaś sprawę? Weź się w garść Kowlaska, no dalej. Sztuczne? Pewnie. Do tego śmieszne,
- Złudzenie, że nie czytam książki tylko oglądam amerykański film, bardzo średni film.
- Scena kluczowa: była tak fascynująca, że trzydzieści stron przed końcem musiałam odłożyć książkę, bo pewna byłam, że w ostatniej sekundzie (a jakże) nadejdzie ratunek i że księciem na białym koniu będzie najmniej lubiany policjant. Oh, jakie zaskakujące!
Dlaczego więc doczytałam książkę? Bardzo podobały mi się frankofoński elementy oraz miejsce akcji. Montreal odgrywa dużą rolę, Reichs szczegółowo opisuje miasto, zwyczaje mieszkańców Quebec oraz realia (gazety, działanie urzędów, dwujęzyczność). Z ciekawością zagłębiłam się także w opisy sekcji zwłok, sposoby badania kości oraz analizy przedmiotów znalezionych w miejscu zbrodni Strony przewracały się niemal same i tak niepostrzeżenie dotarłam do końca.
Mam na półce kolejny tom z Brennan w roli głównej, ale podaruję sobie, mimo że czytałam, że jest lepszy.
Moja ocena: 3/6
Kathy Reichs, Déjà dead, tł. Thomas A. Merck, 538 str., Blanvalet 2000.
Też przeczytałam tylko jeden kryminał z tej serii.Więcej nie planuję. Na antropologii moze pani Reichs się zna, ale prowadzenia akcji faktycznie nieporadne.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt:).
Izo nic dodać, nic ując. Wesołych!
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam prawie wszystkie - bardzo nierówne są. Ta rzeczywiście jest średnia. Mnie najbardziej podobała się "Poniedziałkowa żałoba" - pamiętam, że kiedyś pisałam o tym, że lepiej w niej ujęty jest motyw porwań i torturowania kobiet niż u Larssona w I tomie.
OdpowiedzUsuńPogodnych świąt!
P.S. link do mojej marcowej ze stosikowego:
http://mojeprzemiany.blox.pl/2012/04/Mezczyzna-i-chlopiec-Tony-Parsons.html
A, zdaje się, ze zwracanie się do siebie po nazwisku jest bardzo 'amerykańskie', chociaż może i niekoniecznie - mnie nie razi, mnie się kiedyś samej zdarzyło ;)
OdpowiedzUsuńManio właśnie ta amerykańskośc mnie mierzila bardzo. Na tyle, że nie chcę się denerwowac kolejny raz:)
OdpowiedzUsuńDzięki za linka!
Mam dokładnie tak jak Ty, przeczytałam jeden tom i więcej nie chcę (moje wrażenia). A serial bardzo lubię, bardzo.
OdpowiedzUsuńhttp://filetyzizydora.blogspot.com/2012/04/conrad-i-huxley-dwa-spojrzenia-na.html
UsuńStosikowe lektury marcowa i kwietniowa.
Moim zdaniem to nieodpowiednia pozycja na rozpoczęcie przygody z panią Reichs. Przeczytałam wszystkie jej książki dostępne w Polsce, i zdecydowanie bardziej polecam, tak jak Maniaczytania, choćby "Poniedziałkową żałobę". "Deja dead" chyba jest najsłabszym ogniwem tej serii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Karolino wierzę ci. Ja mam jednak tak, że nie lubię czytać nie po kolei, więc musiałabym lecieć z tomem drugi, a na razie mam dość tej pani.
OdpowiedzUsuń