Strony

środa, 11 września 2013

"Joyland" Stephen King



Kinga nie czytam już od dawna, Joyland wpadł mi w ręce zupełnie przypadkiem, do tego w wersji do słuchania więc bez wahania zdecydowałam się na lekturę.

King przenosi nas do roku Ameryki 1973 roku. Devin Jones planuje najbliższe ferie semestralne. Jego związek z Wendy rozpada się, chłopak jest w niej wciąż zakochany, jej zachowanie jest jednak co najmniej zagadkowe. Właśnie wtedy wpada mu w ręce ogłoszenie parku rozrywki Joyland. Dev postanawia spróbować, pomyślnie przechodzi rozmowę kwalifikacyjną i wraz z rozpoczęciem ferii, staje się członkiem całej rzeszy studentów, którzy co lato dorabiają w Joyland.
Dev stopniowo poznaje starych pracowników lunaparku, uczy się parkowego slangu, jednym słowem coraz bardziej wtapia się we wspólnotę najstarszych pracowników. Tworzą oni ciekawą grupę - każdy z nich spędził większą część życia w lunaparkach, każdy ma swoje zwyczaje i każdy bardzo barwną osobowość. Takie życie w jakiś sposób pociąga i fascynuje Deva. Gdy dowiaduje się o tajemniczym morderstwie, które wydarzyło się w Joyland, postanawia się bliżej przyjrzeć sprawie. W czasie wakacji jest jednak tak dużo pracy, że chłopakowi ledwo starcza czasu na nowe przyjaźnie i odpoczynek. Gdy Dev nabiera pewności, że jego związek z Wendy rozpadł się definitywnie, postanawia zostać w Joyland i jesienią oraz zimą dorobić na studia. W tym czasie zacieśnia parkowe znajomości oraz wreszcie nawiązuje kontakt z nietypową parą, którą codziennie spotyka przy plaży, gdy idzie do pracy. Atrakcyjna matka z niepełnosprawnym chłopcem spędza całe dni na zewnątrz.
W pewien weekend przyjeżdżają do Deva poznani w czasie wakacji studenci - Erin intensywnie zajmowała się morderstwem, które wydarzyło się w kolejce strachu. Tajemniczy mężczyzna zamordował w niej swoją dziewczynę. Mimo wielu zdjęć, nikomu nie udaje się rozpoznać człowieka i zagadka pozostaje nierozwiązana. Pikanterii sprawie dodaje rzekomy duch zamordowanej, który niektórym osobom ukazuje się podczas jazdy kolejką. To zresztą niejedna nadprzyrodzona kwestia w książce. Jest jeszcze tajemnicza Lady Fortuna, która przepowiada Devinowi przyszłość, a poznany na plaży niepełnosprawny chłopiec także ma niezwykłe zdolności.

Akcja powieści toczy się niespiesznie, King szczegółowo opisuje lunapark, przenosząc czytelnika w początek lat siedemdziesiątych. Odbierałam tę powieść jak podróż sentymentalną, mimo że nie mam szans znać tego okresu i tego miejsca. Joyland nie jest dla mnie horrorem, to raczej powieść obyczajowa z wątkiem morderstwa w tle. To powieść o dorastaniu, o poszukiwaniu siebie, o pierwszym rozczarowaniu miłosnych. Powieść tajemnicza, zagadkowa ale nie wywoła u czytelnika gęsiej skórki i nie zmusi do nerwowego przewracania stron.

Moja ocena: 4/6

Stephen King, Joyland, tł. Hannes Riffel, 352 str., czyt. David Nathan, Random House Audio 2013.

6 komentarzy:

  1. Mnie się "Joyland" średnio podobał. Nawet nie dlatego, że książka odbiega nieco od kingowskiego kanonu, bo nie przeszkadza mi zupełnie, że autor szuka nowych ścieżek, próbuje nowych gatunków - czemu nie? Masz rację, to powieść sentymentalna, nostalgiczna, afirmująca pewien rodzaj świata, który odszedł bezpowrotnie. Nie do końca mnie to wszystko przekonało, może dlatego, że nie cierpię wesołych miasteczek i podobnych instytucji - nie mój świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nie przepadam za wesołymi miasteczkami, dla mnie książka też nie była rewelacyjna. Dobrze się słuchało, więc dokończyłam ale fajerwerków nie było.

      Usuń
  2. A tak na marginesie to okładka chyba lepsza od tej polskiej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie ładniejsza! Aż specjalnie poszukałam polskiej, by porównać.

      Usuń
  3. Byłam bardzo nastawiona na kupno tej książki. Twoja recenzja przedstawiła mi dokładniej co w niej jest. Chociaż spodziewałam się większych emocji, pewnie i tak sięgnę po nią :)

    OdpowiedzUsuń