Strony

środa, 18 września 2013

"Ruhm" Daniel Kehlmann



Od przeczytania Rachuby świata, która wprawdzie mi się podobała ale nie wywindowała Kehlmanna na listę moich ulubionych pisarzy, nie zaglądałam do jego dalszych książek. Do niedawna, bo kilka dni temu skończyłam słuchać jego powieści Ruhm (Sława).
I jestem zachwycona. Treścią, językiem i konstrukcją.

Ruhm to (według podtytułu) powieść składająca się z dziewięciu opowiadań. W pierwszym z nich pewien mężczyzna wreszcie decyduje się na zakup telefonu komórkowego. Niestety ciągle dzownią do niego nieznane osoby - początkowo nowy abonent próbuje tłumaczyć, wyjaśniać pomyłki, składa reklamację. Gdy jednak nic się nie zmienia, zaczyna grać w grę, w którą przypadkowo się wplątał.
W innym opowiadaniu telefon znanego aktora nagle milknie, a on ma poczucie utraty własnego ja. W kolejnej słynny pisarz podróżuje wraz ze swoją partnerką, która stale obawia się, że stanie się bohaterką jednej z jego powieści. Znana pisarka ginie podczas podróży do jednego ze środkowoazjatyckich krajów. Starsza kobieta dowiaduje się, iż choruje na nieuczalnego raka trzustki i decyduje się na wyjazd do Szwajcarii, by poddać się eutanazji. Podczas podróży okazuje się, że jej życie jest tylko wymysłem pisarza. I wreszcie samotny, uzależniony od internetowych forów mężczyzna marzy o sławie, dla której zdolny jest zrobić wszystko. Tymczasem jego kolega z pracy prowadzi podwójne życie między dwoma kobietami, które doprowadza go do obłędu.

Na pierwszy rzut oka wydaje sie, że powieść Kehlmanna to zbiór opowiadań. Ale tylko na pierwszy rzut oka, ponieważ wszystkie historie tworzą misternie skonstruowaną układankę - zazębiają się, ich wspólne punkty nie są oczywiste, ujawniają się dopiero podczas dłuższej lektury.  

Kehlmann zachwycił mnie nie tylko konstrukcją powieści, ale także językiem. Każde opowiadanie to inny świat, inna osobowość, a co za tym idzie zupełnie inny styl. Autor szczególnie genialnie ujął sposób mówienia i rozumowania uzależnionego od internetu samotnika. Wielki komplement należy się także aktorom, którzy wcielili się w kolejne postaci. Powieść czytają aktorzy, których od lat cenię i wiele razy widziałam na scenie Deutsches Theater: Ulrich Matthes i Nina Hoss.

I w końcu tytuł - sława jest mottem przewijającym się w każdym tekście, klamrą spinającą całą powieść. Kehlmann bada różne aspekty sławy, odmienne wobec niej postawy i jej wpływ na ludzkie życie.

Genialna książka!

Moja ocena: 6/6

Daniel Kehlmann, Ruhm, 208 str., Rowohlt 2009.

7 komentarzy:

  1. "Rachuba świata" od pewnego czasu leży u mnie na kupce książek do przeczytania w najbliższym czasie (czyli nie wiadomo dokładnie kiedy, ale chyba przed emeryturą), poza nią w Polsce nie ukazało się jednak nic nowszego autorstwa Kehlmanna, i obawiam się, że prędko się nie ukaże. Nie wiem kiedy literatura niemiecka doczeka się u nas szerokiej reprezentacji i co musiałoby się stać, aby zmienić tę nędzę, która obecnie panuje.
    Widzę też, że słuchasz Juli Zeh - kolejna autorka na mojej niemieckiej liście oczekujących:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Kehlmann nie był tłumaczony na polski. I ja nie pojmuję tego ignorowania Niemców:( A Juli Zeh szóstki na pewno nie dostanie...

      Usuń
    2. Bo literatura niemiecka się nie sprzedaje (tak przynajmniej uparcie twierdzą wydawcy), a Polacy niechętnie sięgają po niemieckojęzycznych autorów, z rozmaitych względów.
      A Kehlmanna po polsku ukazały się dwie powieści "Rachuba świata" i "Beerholm przedstawia", obie w przekładzie Jakuba Ekiera.
      Też żałuję, że nie ma więcej przekładów, bo w niemieckiej literaturze współczesnej sporo się dzieje, pojawiają się nowe pióra, nowe ożywcze głosy. Tylko odważnych wydawców brak. Jeśli kiedykolwiek wygram milion w totka, zakładam wydawnictwo:-)

      Usuń
    3. Tak, wiem o Beerholmie, dlatego napisałam o braku nowszych niż "Rachuba świata" książek Kehlmanna na polskim rynku.
      Wydaje mi się, że sprzedać można wszystko, to tylko kwestia odpowiedniej promocji i podejścia. A nasz stosunek do Niemców zdaje się, że stopniowo zmienia się na lepsze.
      Dlatego będę kibicować Ci przy wysyłaniu kolejnych kuponów:)

      Usuń
    4. Agnieszko "Beerholma" mam już w telefonie w postaci audiobooka i przesłucham niebawem. Co do "F" jeszcze nie wiem, jeśli tak, to raczej jako audiobook, bo książek do czytania staram się, z rozsądku, nie kupowac. Wchodzę z Tobą w wydawnictwo:)

      Usuń
  2. Kehlmann wzbudza we mnie pewną nieufność, właśnie od czasu "Rachuby świata", która średnio mi się podobała. Nie bardzo potrafię zaszufladkować tego autora (może nie powinnam). Zaskoczyłaś mnie tą wysoką notą, ale wierzę, jak najbardziej. Sama "Ruhm" jeszcze nie czytałam, trochę się zastanawiałam nad tą najnowszą "F" (będziesz czytać?), choć też zbiera bardzo różne opinie, w sumie nienajlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzałam właśnie co pisałam o "Rachubie", ale to tylko kilka zdań jest niestety. Wiem, że mi się podobało, wiem, że zahcwytu nie było a nawet trochę się ponudziłam. Aczkolwiek już wtedy podobał mi się jego styl. "Ruhm" jest genialnie skonstruowany, a tym autor ma szanse mnie ująć zawsze.

      Usuń