Strony

sobota, 28 czerwca 2014

"Tödliches Gebot" Paul Pollak



Autorem tego opowiadania jest polski pisarz i tłumacz Paweł Pollak, a zwróciłam na nie uwagę dzięki notce na jego blogu. Zaciekawiona faktem, że napisał je po niemiecku, pospieszyłam do mojej ulubionej księgarni i kilka minut później zagłębiłam się w lekturze.

Pollak umieścił akcję w Nowym Jorku -  w kościele postrzelony zostaje ksiądz. Pater Dewitt cieszy się w swojej parafii nieposzlakowaną opinią, ale prowadzący śledztwo policjanci rozważają wiele motywów - pedofilię, kochankę, interesy mafijne. Niestety przesłuchanie księdza nie posuwa ich ani o krok do przodu - Dewitt nie pamięta albo nie chce pamiętać żadnych szczegółów strzału i wydaje się hamować śledztwo. Zaczyna się żmudna praca - przesłuchiwanie wszystkich osób, które miały styczność z duchownym, ze szczególnym uwzględnieniem nauczanych przez niego dzieci. Dopiero przypadkowe spotkanie na cmentarzu, o którym opowie im emerytowany policjant naprowadzi detektywów na pierwszy trop.

Akcja opowiadania nie kończy się jednak rozwiązaniem zagadki tylko arcyciekawą rozprawą sądową z zaskakującym oskarżeniem. Pollak bardzo przewrotnie konstruuje przebieg rozprawy zdumiewając drobiazgową znajomością amerykańskiego prawa i wszelakich zawiłości procesowych. Właśnie ta część opowiadania wymaga dużej koncentracji czytelnika, by wyłapać wszystkie niuanse prawnicze. Chapeau bas! 

Nie ukrywam, że przede wszystkim koncentrowałam się na stronie językowej tekstu i bardzo żałuję, że wiedziałam wcześniej, iż autor nie pisze w swoim języku ojczystym. Niewątpliwie strona językowa nie jest najmocniejsza - Pollak ucieka się do prostych i dość sztampowych sformułowań ale muszę przyznać, że bardzo dobrze poradził sobie na tym polu. O ile sobie przypominam wyłapałam chyba tylko jeden błąd gramatyczny. 

Tödliches Gebot zachęcił mnie do dalszej lektury powieści Pollaka, niedawno wygrałam jedną z nich i na pewno niebawem po nią sięgnę.

Moja ocena: 5/6

Paul Pollak, Tödliches Gebot, 67 str.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam Twoją recenzję. U mnie na lekturę czeka "gdzie mól i rdza" - bardzo jestem jej ciekawa. Zaproszenie wysłałam:)

      Usuń
  2. O, nie spodziewałem się, że będą recenzje tego opowiadania po polsku. Cieszę się i cieszy mnie, że wysoko ocenia Pani moją znajomość amerykańskiego prawa, bo w sporej mierze te przepisy i procedury wymyśliłem :-) Wiarygodna fikcja, czyli tak jak powinno być :-)

    Pani Koczowniczko, niezbyt uważnie przeczytała Pani recenzowaną przez siebie książkę (co do meritum, to zamieściłem komentarz na Pani blogu).

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Pawle, skoro Pan opowiadanie na blogu po polsku polecał, to czemu nie:) Ha, sama nie znam amerykańskiego prawa, więc wyszłam z założenia, że przeprowadził Pan szczegółowe badania i oparł się na faktach:) Udało się Panu mnie zwieść!

    OdpowiedzUsuń