Strony

środa, 18 marca 2015

"Coś pożyczonego" Emily Giffin



Jeśli Żona_22 jest czytadłem, to Coś pożyczonego jest czytadłem do kwadratu, do tego najwyraźniej popularnym, skoro ponad 100 000 książek tej pani zostało sprzedanych w Polsce. Nie pojmuję, ale nie muszę:)

Główna bohaterka powieści Rachel to bierna, wpływowa, nudna i podporządkowująca się wszystkim prawniczka. Właśnie skończyła trzydzieści lat i jej głównym zajęciem poza znienawidzoną pracą w kancelarii jest pomaganie przyjaciółce w przygotowaniach do ślubu. Egzaltowana, pusta, zadufana, choleryczna i ekstrawertyczna Darcy towarzyszy Rachel od wczesnych lat szkolnych. Darcy jest tak głupia i irytująca, że mimo usilnych prób autorki, by nadać tej przyjaźni jakiś sens i wytłumaczenie, nie udało mi się uwierzyć w to uczucie. 

Impreza urodzinowa Rachel kończy się dla niej w ramionach narzeczonego Darcy. Dex studiował z Rachel, znają się od lat, przegadali setki godzin ale Rachel nigdy na to nie wpadła, że to właśnie on się jej podoba. Wolała przedstawić go swojej przyjaciółce. Przez blisko czterysta stron Rachel kocha więc Deksa i zastanawia się czy on odwoła ślub. Sama niemal nic nie robi, czeka i analizuje. Sto razy wałkuje jedno i to samo, mniej więcej tak, jak robią to po raz pierwszy zakochane nastolatki. Darcy za to szaleje, kupuje, wybiera, angażuje w swoje przygotowania wszystkich. Rachel naturalnie pomaga jej, chociaż wcale jej się nie chce i ukochana przyjaciółka ją irytuje. Dlaczego to robi? No przecież to przyjaciółka!
Chcecie dowiedzieć jak to się skończy? Nie zdradzę zbyt wiele jeśli powiem, że tak, jak się domyślacie. Możecie jednak rzucić się na te cztersyta stron i porozkoszować zdaniami w stylu:

"Jesteśmy jedynymi klientami w kolejce"

"Julian nawiązuje kontakt wzrokowy z naszą kelnerką i prosi o rachunek, naśladując gest pisania."
Darcy opowiadziała właśnie Rachel, że nie jest pewna czy chce wychodzić za mąż:

"Darcy wysuwa dolną wargę i marszczy brwi. Kiedy jej spojrzenie biegnie ku ekranowi telewizora, jestem pewna, że zaraz popłyną łzy. Rozpromienia się.
- O! Uwielbiam ten teledysk! Zrób głośniej! Zrób głośniej!"
Kolejna opowieść Darcy:
- No więc wiesz, pobyliśmy razem. - Macha ręką w powietrzu. - A potem ubraliśmy się i poszliśmy na metro. Żeby pojechać do pracy."
Wniosek na przyszłość: nie każde czytadło jest dobrą rozrywką. 

Moja ocena: 3/6

Emily Griffin, Coś pożyczonego, tł. Anna Gralak, 398 str., Wydawnictwo Otwarte 2009.

1 komentarz:

  1. Uuuu.... Odpuszczę sobie tę pozycję. Bardzo lubię książkę "Pewnego dnia" tej autorki, więc szczerze mówiąc myślałam, że Twoja opinia będzie bardziej pozytywna... A tu zaskoczenie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń