Strony

piątek, 11 września 2015

"Reykjavíkurnætur" Arnaldur Indriðason


Kolejna książka Indriðasona nie mogła mi umknąć, w końcu od lat śledzę losy Erlendura. Tym razem autor przenosi czytelnika w odległą przeszłość, do początków pracy Erlendura w policji. Młody policjant załapał się po szkole do drogówki i przeważnie patroluje w Reykjavíku nocą. Głównie zajmuje się pijanymi kierowcami, bijatykami, przemocą domową. Co noc, ta sama rutyna, te same przypadki, alkohol jest główną przyczyną interwencji. Erlendur prowadzi samotne, dość nudne życie, dlatego sporo czasu poświęca sprawie bezdomnego, który utonął na torfowisku. Policjant kilka razy miał do czynienia z Hannibalem, który nocował w ciepłej policyjnej celi, a także omal nie zginął w pożarze piwnicy, w której nocował swego czasu. Erlendur podejrzewa, że do stoczenia się Hannibala doprowadziła jakaś tragedia w jego życiu i pała niewytłumaczalną sympatią do bezdomnego.

Równocześnie interesują go przypadki zaginięcia osób, stali czytelnicy kryminałów Indriðasona wiedzą, skąd u niego takie zainteresowanie. Policjant prowadzi po godzinach swoje prywatne śledztwo, coraz mniej bowiem wierzy w utonięcie Hannibala i coraz więcej powiązań widzi między tym wydarzeniem, a zaginięciem pewnej kobiety.

Indriðason ukazuje intensywny rozwój Reykjavíku ze wszystkimi jego stronami - to nie tylko napływ ludności, powstawanie nowych dzielnic, to także rosnąca liczba żyjących na ulicy, w surowym klimacie, alkoholików, to wzrastająca liczba przypadków przemocy domowej. Na płaszyźnie prywatnej poznajemy Erlendura jako dziwaka, samotnika, bardzo słabo zainteresowanego utrzymaniem rodzącego się związku z Halldórą. 

Zupełnie nie przemówiła do mnie ta powieść Indriðasona- język wydał się mi być zbyt prosty, zdania wręcz toporne, postać Erlendura przejaskrawiona i nierzeczywista. Zaskoczona jestem pozytywnymi ocenami tego tomu, dla mnie to jeden z najsłabyszch w tej serii.

Moja ocena: 3/6

Arnaldur Indriðason, Nacht über Reykjavík, tł. Coletta Bürling, 382 str., Bastei Lübbe 2014.

20 komentarzy:

  1. przeczytałem w wakacje "Głos" i powiem, że był całkiem całkiem. trochę mi brakowało lokalnych klimatów tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile pamiętam "Głos" był dobry, ostatnie dwa tylko moim zdaniem słabsze. Nie pamiętam szczegółów "Głosu" ale lokalnego kolorytu u Indridasona zawsze dużo.

      Usuń
    2. Większość akcji rozgrywa się w hotelu dla zagranicznych turystów w okresie Bożego Narodzenia, atmosfera taka bardziej internacjonalistyczna jest. Chociaż nieco smaczków udało się wyłowić.Styl trochę rąbany siekierą, ale dało się znieść.

      Usuń
    3. Pamiętam tę akcję, ja czytałam po niemiecku i IMO styl niezły.

      Usuń
    4. Widać w przekładzie na polski stracił, szkoda.

      Usuń
    5. Pewnie standardowo Godek :(

      Usuń
    6. Aż poleciałem sprawdzać, faktycznie Godek. Znasz go skądinąd?

      Usuń
  2. Z wielu recenzji islandzkich książek, gdzie narzekano na język, którym ja w niemieckim tłumaczeniu byłam zachwycona, np. w przypadku "Skugga Baldur".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby był to jedyny tłumacz z islandzkiego w naszym pięknym kraju?

      Usuń
    2. Niestety, choć znam jedną tłumaczkę, która na pewno by się tej roli podjęła. Z tego, co wiem to Hallgrimur i Yrsa z angielskiego są tłumaczeni :(

      Usuń
    3. Jak w średniowieczu :) Ciekawe, skąd to się bierze. Żaden Mankell, którego czytałem, nie był przetłumaczony na bardzo dobrym poziomie, co najwyżej poprawnie.

      Usuń
    4. Nie wiem, żałuję, że nie znam islandzkiego na tyle, żeby tłumaczyć:( Mankella też czytałam po niemiecku, chyba tylko Läckberg po polsku przeczytałam i z rozpaczy nad językiem serii nie będę raczej kontynuować.

      Usuń
    5. Ja rozumiem, że to jest literatura użytkowa, ale niechlujstwo w tej dziedzinie jest dobijające.

      Usuń
    6. Tak, mnie wkurza bardzo. Ta Läckberg mnie kompletnie dobiła, szczyt niechlujstwa.

      Usuń
    7. Na tle tej mizerii pozytywnie mnie zaskoczyły tłumaczone z fińskiego kryminały Waltariego. A też język egzotyczny że hej.

      Usuń
    8. Podejrzewam, że fiński to inna sprawa, tłumaczy niewiele ale na pewno więcej niż jeden, a i Waltari nie jest w trendzie.

      Usuń
    9. Fiński taka sama egzotyka jak islandzki, podejrzewam jednak, że po prostu wydawca lepiej zapłacił i zrobił staranniejszą redakcję.

      Usuń
    10. Fiński taka sama egzotyka jak islandzki, podejrzewam jednak, że po prostu wydawca lepiej zapłacił i zrobił staranniejszą redakcję.

      Usuń
    11. Co do egzotyki zgadzam się, ale myślę, że Waltari nie jest tak trendy jak Arnaldur czy Yrsa, więc trzeba było się bardziej postarać z redakcją...Ale mogę się mylić:)

      Usuń
    12. Nie zgadniemy. W każdym razie szkoda, że się nie dba o takie sprawy.

      Usuń