Już dość dawno skończyłam słuchać tej książki, nota bene było to moje pierwsze spotkanie z Ingrid Noll. Od dawna zamierzałam poznać prozę tej Niemki, więc po raz kolejny Wrzesień z kryminałem stał się przyczynkiem do nadrobienia zaległości.
Ehrenwort jednak typowym kryminałem nie jest, to raczej powieść psychologiczna z makabrycznym nieco tłem. Akcja osnuta jest wokół przeciętnej niemieckiej rodziny - ojciec Harald jest pracownikiem wydziału budwolanego miejscowego urzędu, mama Petra prowadzi księgarnię, syn Max przerwał nudzącego go studia anglistyczne i wreszcie córka Marie mieszka aż w Berlinie ze swoją partnerką. No i dziadek. Ojciec Haralda, który tak niefortunnie upadł, że lekarze prognozują tylko kilka tygodni życia. Petra proponuje, by Willy zamieszkał na ten czas u nich. Harald nie chce się zgodzić, od młodości ma z ojcem na pieńku i życzy mu rychłej śmierci. W końcu jednak ulega żonie. Okazuje się jednak, że i ona ma nadzieję na prędkie pożegnanie się ze światem teścia. Tylko Max wydaje się troszczyć o dziadka, chętnie jednak korzystając z jego oszczędności, by płacić comiesięczny haracz. Willy ma w sobie więcej woli życia niż możnaby się spodziewać i wraca do sił. Max ku rozpaczy rodziców walnie przyczynia się do rekonwalescencji, karmiąc dziadka ulubionym budyniem oraz nawiązuje bliższe stosunki z jedną z opiekunek - Jenny.
W tej książce nic nie jest takie, jakby mogło się wydawać. Pod płaszczykiem dobrego wychowania, honoru i miłości skrywają się tajemnice. Opieka nad Willym ma tylko pozór współczucia i emaptii, to droga do zapewnienia Haraldowi i Petrze spadku. Gdy ojciec nie umiera, każde z nich zaczyna snuć plany nieznacznej pomocy w pożegnaniu się z tym światem. To jednak nie wszystkie tajemnice - Petra skutecznie ukrywa kochanka, Max nie przyznaje się do życia pod presją i płacenia haraczu, a przeszłość Jenny także nie jest kolorowa.
Noll zaskoczyła mnie eleganckim, nieco staroświeckim i delikatnie ironicznym stylem. Ehrenwort to poniekąd komedia sytuacji ale ujęta w bardzo dystyngowane ramy. Akcja toczy się niespiesznie, ale nie nudzi. Większą przyjemność sprawiało mi obserwowanie zachowań i charakterów poszczególnych postaci niż śledzenie ich perypetii. Autorka świetnie wykpiwa małomiasteczkową mentalność, także na przykładzie mieszkającej w Berlinie Marie, a równocześnie pokazuje jak łatwo odkryć w sobie zapędy przestępcze. Mimo to wszystkie postaci są sympatyczne i z każdą stroną miałam dla nich cieplejsze uczucia.
Bardzo przyjemna lektura, która zachęciła mnie do poznania dalszych książek Noll.
Moja ocena: 5/6
Ingrid Noll, Ehrenwort, 336 str., czyt. Peter Fricke, Diogenes 2010.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz