Strony

niedziela, 3 stycznia 2016

"Jak być rodzicem, jakim zawsze chciałeś być" Adele Faber, Elaine Mazlish


Dwie książki Faber i Mazlish stoją na mojej półce. Czytałam je dawno, bardzo odpowiadała mi idea wychowania autorek, niestety tłumaczenie zniechęciło mnie na tyle, że rzadko do nich wracałam. Ostatnio jednak moje dzieci tak mi dały popalić, wszystkie metody zawiodły, a ja doszłam do wniosku, że poniosłam ostateczną klęskę pedagogiczno-wychowawczą, że nie mam szans, przegrałam tę nierówną walkę, wychowałam dwa potwory, które tłuką się dzień i noc, wyją maaaamaaaa we wszystkich tonacjach i potrafią się pokłócić w ciągu dziesięciu sekund od opuszczenia domu. Jednym słowem, a właściwie kilkoma - dno, muł i wodorosty, kaplica i Armaggedon. Wobec tego, że ostatnią niewypróbowaną metodą był słynny klaps, (jestem zagorzałą pacyfistką i przeciwniczką przemocy, a poza tym lać Dziesięciolatkę? Serio?), a konsultacje z innymi rodzicami przekonały mnie (choć nie do końca!), że ich dzieci zachowują się tak samo (serio, te dwie dobrze wychowane, uprzejme dziewczynki???) doszłam do wniosku, że nie pozostaje mi nic innego, tylko wrócić do książek. Krótki research i zorientowałam się, że Faber i Mazlish napisały kolejne książki. Na początek zdecydowałam się na Jak być rodzicem, jakim zawsze chciałeś być, choć przyznam, że Rodzeństwo bez rywalizacji mnie kusiło, ale doszłam do wniosku, że to stan nieosiągalny, a tytuł musi być marketingowym chwytem.

Tę książkę na pewno warto mieć w wersji papierowej, ze względu na ćwiczenia i płytę. Na czytniku efekt pewnie jest częściowy, choć dla mnie wystarczający, bo nie przepadam za pisaniem po książce i robieniem ćwiczeń. Czytam już prawie miesiąc, odkładam, wypróbowywuję i dalej czytam. Na początku byłam sceptyczna, bo opisywane strategie i sposoby komunikacji wydawały mi się być bardziej odpowiednie dla młodszych dzieci i obawiałam się, że Dziesięciolatka mnie wyśmieje, ale ku mojemu zdumieniu widać było efekty. Największym problemem jest popadanie w stare nawyki i nie pilnowanie wypracowanych zasad. Zakładam, że teraz nie jest najlepszy czas na ich wprowadzanie, bo okres świąteczny to czas ogólnego rozpasania. Są ferie, jestem z dziećmi 24/24, co negatywnie wpływa na moje pokłady cierpliwości, spędzamy dni bardziej na luzie, a dzieci mają dużo więcej czasu na konflikty, bo poniekąd są skazane na siebie. 

Nadal jestem przekonana, że strategie Faber i Mazlish są dobre, przede wszystkim korespondują z moim wyobrażaniem wychowania (nawet jeśli pada ono regularnie w gruzy). Bardzo podobnych metod uczyłam się wiele lat temu na kursie dla rodziców w Niemczech - (ciekawostka - sponsorowanym przez ministerstwo), którego celem było m. in. obniżenie poziomu przemocy w rodzinie.

Niechętnie nazywam rady autorek metodą, bo to żaden kolejny cudowny środek. Stawiają one na komunikację opartą na respekcie, wzajemnym szacunku, rozumieją wyczerpanie, rozczarowanie i niecierpliwość rodziców i przede wszystkim radzą jak zachowywać się w takich momentach. Ich wskazówki nie odnoszą się tylko do dzieci, warto stosować je w życiu codziennym czy w pracy - pewna jestem, że w ten sposób można wypracować zdrowsze stosunki międzyludzkie.

Czym więc różni się ta książka od tych, które już mam? Przede wszystkim językiem - tłumaczenie jest o wiele lepsze. Po drugie strukturą - zamierzeniem autorek było stworzenie praktycznego kompedium wszystkich sytuacji, które opisywały bardziej wyczerpująco w pozostałych książkach. To bardziej apteczka pierwszej pomocy dla rodziców, którzy już wiedzą o co w ich metodzie chodzi, ale (tak jak ja) popadają w stare nawyki albo na codzień zapominają o właściwej komunikacji.

Jestem zadowolona z lektury, na pewno będę do niej przez najbliższe, hmmm, 10? lat wracać i z chęcią sięgnę po Rodzeństwo bez rywalizacji i przekonam się czy to możliwe :)

Adele Faber, Elaine Mazlish, Jak być rodzicem, jakim zawsze chciałeś być, tł. Krzysztof Puławski, 108 str., Media Rodzina

1 komentarz: