Strony

niedziela, 29 maja 2016

"Regulamin tłoczni win" John Irving


Nie należę do fanów Irvinga, przypominam sobie z trudem, że czytałam chyba tylko Świat według Garpa i to w zamierzchłej przeszłości. Do tej książki zachęcił mnie tytuł, niemiecki jest bardzo intrygujący (odwołuje się do słów Larcha, dotyczących jego pracy, mającej być diabelskim przyczynkiem do  boskiego dzieła, ciekawa jestem polskiego tłumaczenia!). Zdecydowałam się na audiobooka i nie zauważyłam jaką ma objętość, słuchałam go ponad dwa miesiące!

Historia doktora Wilbura Larcha, wielkiego altruisty, który prowadzi dom dla sierot, a także pomaga kobietom, które chcą pozbyć się niechcianych dzieci i ciąż. Te pierwsze pozostawiają noworodki w sierocińcu, a te drugie proszą o aborcję. Najważniejszą z sierot jest Homer Wells - dziecko, które przynależy do tego domu. Żadna z prób adopcji nie zakończyła się powodzeniem, aż wreszcie przybranymi rodzicami Homera stają się doktor Larch oraz siostry Angela i Edna. Homer niepostrze żenie staje się pomocnikiem Larcha i rozwija swój niezaprzeczalny talent medyczny. To bardzo pobieżny skrót fabuły, nie sposób opisać jej całej. Irving wprowadza tak wiele dokładnie scharakteryzowanych postaci oraz wątków pobocznych, że materiału mogłoby starczyć na kilka powieści. Akcja powieści jest dynamiczna i ciekawa, ale moim zdaniem nie ona jest tu najważniejsza. Ta wielowątkowa fabuła jest tylko przyczynkiem do rozważenia wielu pytań.

Pierwsze z nich to oczywiście kwestia aborcji. Autor nie skupia się na tylko jednej stronie tego zabiegu - nakreśla wszelkie jej aspekty, argumenty za i przeciwko, wplatając w akcję powieści postaci, które przed tym trudnym wyborem muszą stanąć. Pytanie czy lepiej usunąć ciążę czy urodzić kolejną sierotę pozostanie do końca otwarte, choć zdanie autora jest wyczuwalne. Akcja powieści rozgrywa się na początku dwudziestego wieku, a problem tak szeroko naświetlony przez Irvinga, nadal współcześnie nie został rozwiązany w wielu krajach. Ta smutna aktualność powieści uderzyła mnie od pierwszych rozdziałów.

Co jest ważniejsze w życiu - bycie użytecznym czy szczęśliwym? Na ile ważne jest własne szczęście, jak ważna jest rola przydzielona nam na ziemi? Zdanie doktora Larcha jest oczywiste - użyteczność jest najważniejsza, Homer podziela tę opinię, przez wiele lat boryka się jednak z tym pytaniem. Szukanie tożsamości, odkrywanie pragnień, uwalnianie się od piętna sierocińca decyduje o losie chłopaka. Jego życie splata się ściśle z dwójką młodych ludzi, którzy pewnego dnia odwiedzili sierociniec. Pokusa życia rodzinnego i magia pierwszego uczucia uwikłają Homera na lata. To spotkanie, a także jedno kłamstwo mają decydujący wpływ na życie całej trójki. W moim odczuciu wpływ przypadku na życie to kwestia najistotniejsza w tej książce, ważniejsza nawet od problematyki aborcyjnej. Irving ukazuje jak pozornie nic nieznaczące wydarzenia czy słowa zmieniają koleje losu. 

Irving to gawędziarz, który potrafi opowiadać bez końca, umiejętnie wplatać wątki poboczne, dygresje, retrospekcje i wspomnienia. Ta powieść mogłaby toczyć się dalej, trwać bez końca. O ile w przypadku fabuły miewałam uczucie przesytu oraz czasem drażniły mnie zbiegi okoliczności, to szkicami poszczególnych postaci byłam i jestem zachwycona. Irving to zdecydowanie mistrz kreowania barwnych, realnych charakterów. 

Moja ocena: 5/6

John Irving, Gottes Werk und Teufels Beitrag, tł. Thomas Lindquist, czyt. Rufus Beck, 848 str., Hörbuch Hamburg.

2 komentarze:

  1. A ja jeszcze nic Irvinga nie czytałam, chociaż już nie raz prawie sięgałam po jego książkę w bibliotece. Chyba się w końcu zdecyduję, zaryzykuję i zobaczę czy mnie przekona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj, wiem, że Irving ma wielu zagorzałych fanów. Pozdrawiam!

      Usuń