Galerie dzikich zwierząt to jedne z najpiękniejszych książek, jakie ostatnio czytaliśmy. Przez wiele wieczorów oglądaliśmy, dziwiliśmy się łacińskim nazwom i delektowali tekstem. Te książki dopracowane są bowiem na każdej płaszczyźnie.
Charakterystyczna kreska Dietera Brauna wpada od razu w oko. Dynamiczne, niezwykle barwne wielkoformatowe ilustracje zapierają dech w piersiach. Ale nie od pierwszego wejrzenia spodobały się Siedmiolatkowi. Najpierw przyglądał się im ze ściągniętymi brwiami, analizował, szukał realizmu, po chwili jednak stwierdził, że dobre, a potem już oglądał i oglądał.
Portretom zwierząt towarzyszą krótkie notki. Nie są to jednak encyklopedyczne teksty, to kilka ciekawostek opisanych bardzo barwnym, powiedziałabym wykwintnym językiem. Wyszukane przymiotniki, nietypowe metafory, a także czasem fachowe wyrażenia były przyczynkiem niekończących się pytań. Syn nie znał niektórych słów, dopytywał o fakty, porównywaliśmy wielkość zwierząt do naszego pokoju i szukaliśmy synonimów trudniejszych słów. Jednym słowem to nie była na pewno szybka ale za to stuprocentowo pouczająca lektura.
W gust syna trafił pomysł podania nazw łacińskich. Najpierw musiałam wyjaśniać celowość ich istnienia, a potem odczytywaliśmy wszystkie, a Siedmiolatek z dumą powtarzał je tacie. Fajnie było odszukiwać podobieństwa ze znanymi nam językami, a zwłaszcza z portugalskim, który łacinie jest najbliższy.
Książki wydane są niezwykle starannie - duży format, twarda oprawa, grubsze strony, które łatwo przewracać są bardzo przyjazne dla młodszego czytelnika. Obie książki mają dodatkową obwolutę, która rozłożona tworzy plakat. Jak pewnie zauważyliście, każda z książek poświęcona jest innej części świata - jedna z nich to północ, druga południe. Bardzo pomocne są mapy kontynentów, ujętych w danym albumie oraz obrazkowy spis treści.
Polecam te albumy wszystkim, nie tylko Siedmiolatkom ;)
Dieter Braun, Galeria dzikich zwierząt. Północ, tł. Agnieszka Hofmann, 144 str., Egmont 2016.
Dieter Braun, Galeria dzikich zwierząt. Południe, tł. Agnieszka Hofmann, 144 str., Egmont 2016.
Piękne te ilustracje <3 sama bym chętnie na tej książce położyła swoje łapki :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, ja też sama sobie bez dzieci chętnie oglądam :)
UsuńCo tu dużo komentować. Wystarczy się uśmiechnąć pełną gębą:
OdpowiedzUsuń:-)
Masz do tego pełne i zasłużone prawo! Dobra robota! Uściski!
UsuńPiękne i cudowne ilustracje! Aż by się chciało samemu przeczytać
OdpowiedzUsuńZostaję na dłużej i obserwuję!
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read
Miło mi i pozdrawiam!
UsuńMamy Północ, bo Starszy kocha niedźwiedzie polarne, a teraz odkładam na Południe :D
OdpowiedzUsuńNo to szybkiego odkładania, bo warto ;)
UsuńJak byłam młodsza to pochłaniałem takie książki namiętnie ale nie było ich zbyt wiele. Piękne wydanie.
OdpowiedzUsuńTak, teraz jest ich mnóstwo! Aż trudno się zdecydować, które wybrać.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń