Bardzo podoba mi się okładka tej książki, przypomina mi powieści czytane w latach szkolnych i aż dziw, że ta powieść w czasach, gdy czytało się z biblioteki po kolei wszystko, nie wpadła mi w ręce.
Rolleczek umieściła akcję w niewielkich Mysiegłowach, położonych pod Zawierciem. W miasteczku panuje specyficzna atmosfera, zdominowana przez miejscowe eminencje. Stara panna Lidia, zajmująca się domem dla seniorów, ma pieczę nad moralnym zachowaniem mieszkańców. Słuchają się jej niemal wszyscy, zresztą rozsądniej jest żyć z nią w zgodzie. Czynią tak Bebłowie, handlujący firankami, położna i lokalna uzdrowicielka Fenia oraz mniej znaczni mieszkańcy. Nic z jej poczynań nie robi sobie tylko pan Jan, były właściciel piekarni oraz nowo przybyły do miasta nauczyciel matematyki Rufin. Miasteczkowe wydarzenia widzimy oczyma Marysi - dziewczyny skromnej i uczynnej, wychowywanej przez kostyczną i surową ciotkę Walerię. Nastolatka wbrew swojej woli i zamiarom zostaje wplątana w sam środek plotek. Każde zachowanie, każdy krok nabiera nieoczekiwanej interpretacji, a każda plotka powiększa jego wagę.
Nie tylko jednak Marysia obserwowana jest czujnie przez wiele oczu. Zachowania znanych mieszkańców nie są jednak tak ciekawe jak poczynania nowo przybyłych. Rufin znajduje się więc w centrum obserwacji - każdy jego krok oceniany jest krytycznie, oberwie się nawet jego strojowi. Matematyk stopniowo odkrywa, że nie jest istotnym co i jak robi - zawsze postąpi źle. Niewinna rozmowa stanie się romansem, brak rozmowy impertynencją, obrona napastowanej osoby wtrącaniem się w nie swoje sprawy, a jego rzekomą wrogość wobec mieszkańców, potwierdza zażyłość z panem Janem.
Rolleczek niezwykle umiejętnie oddaje atmosferę miasteczka - dulszczyzna i jego zapyziałość są wszechobecne i uniemożliwiają mieszkańcom podejmowanie niezależnych decyzji. Czytelnik wręcz fizycznie odczuwa beznadzieję i zaduch, absolutny brak perspektyw oraz możliwości zmian. Rolleczek ten stan pokazuje także na podstawie jednostki - nowego przybyłego do klasy Marysi chłopca Maćka, który, odrzucony przez rozwiedzionych rodziców, zajętych własnym życiem, pogrąża się w poczuciu braku wyjścia i beznadziei. I tak jak w skali miasteczka Rufin wydaje się ponieść porażkę, tak samo nie jest w stanie pomóc chłopcu.
W przeciwieństwie do historycznych powieści Rolleczek, tę książkę czyta się bardzo szybko i dość lekko. Jej przesłanie wprawdzie jest dość uniwersalne, ale opisywany świat wydaje się być zakonserwowany w minionej epoce.
Moja ocena: 4/6
Natalia Rolleczek, Rufin z przeceny, 159 str., Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1971.
Nie tylko jednak Marysia obserwowana jest czujnie przez wiele oczu. Zachowania znanych mieszkańców nie są jednak tak ciekawe jak poczynania nowo przybyłych. Rufin znajduje się więc w centrum obserwacji - każdy jego krok oceniany jest krytycznie, oberwie się nawet jego strojowi. Matematyk stopniowo odkrywa, że nie jest istotnym co i jak robi - zawsze postąpi źle. Niewinna rozmowa stanie się romansem, brak rozmowy impertynencją, obrona napastowanej osoby wtrącaniem się w nie swoje sprawy, a jego rzekomą wrogość wobec mieszkańców, potwierdza zażyłość z panem Janem.
Rolleczek niezwykle umiejętnie oddaje atmosferę miasteczka - dulszczyzna i jego zapyziałość są wszechobecne i uniemożliwiają mieszkańcom podejmowanie niezależnych decyzji. Czytelnik wręcz fizycznie odczuwa beznadzieję i zaduch, absolutny brak perspektyw oraz możliwości zmian. Rolleczek ten stan pokazuje także na podstawie jednostki - nowego przybyłego do klasy Marysi chłopca Maćka, który, odrzucony przez rozwiedzionych rodziców, zajętych własnym życiem, pogrąża się w poczuciu braku wyjścia i beznadziei. I tak jak w skali miasteczka Rufin wydaje się ponieść porażkę, tak samo nie jest w stanie pomóc chłopcu.
W przeciwieństwie do historycznych powieści Rolleczek, tę książkę czyta się bardzo szybko i dość lekko. Jej przesłanie wprawdzie jest dość uniwersalne, ale opisywany świat wydaje się być zakonserwowany w minionej epoce.
Moja ocena: 4/6
Natalia Rolleczek, Rufin z przeceny, 159 str., Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1971.
Scena balu, moja ulubiona :) Małomiasteczkowa atmosfera znakomicie oddana.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, scena balu dobra była! Tak, znakomicie, ale dla mnie przytłaczająca.
UsuńAle taki był chyba zamiar autorki. Ciekawe zresztą, że pozwoliła staremu układowi wygrać, zamiast pozwolić Rufinowi wpuścić tam trochę świeżego powietrza.
UsuńWiecie co, ja nie mam wcale wrażenia, że stary układ wygrał: przeciwnie, największa przeciwniczka Rufina odchodzi, on sam zostaje zamiast zwolniony, to promowany (z delikatnym wskazaniem, że owszem, zacznie mu się teraz podlizywać gros jego dawnych wrogów, ale on za to będzie miał możliwość lepszego działania), raczej w skali jednostkowej (sprawa z Maćkiem) ponosi klęskę. Ale tak w skali makro, raczej wygrywa :-). Choć gorzko.
UsuńJa raczej to odebrałam jak Piotr, że jednak układy zostają, choć w innej postaci. Niby Rufin zostaje dyrektorem ale nie sądzę, że uda mu się zaprowadzić nowe i przełamać tradycje łapówkowo-plotkarskie. Mam wrażenie, że Rufin raczej dopasuje się do reszty... choć może się mylę?
UsuńJa chciałbym być optymistą, jak Pyza, ale nie jest powiedziane, że Rufin w ostatecznym rozrachunku wygra. Chociaż moim zdaniem, to nie ten typ, który by się dopasował. Raczej zgorzknieje albo rzuci tym wszystkim w diabły.
UsuńMoże faktycznie źle to ujęłam, nie dopasuje się ale też nie wywróci wszystkiego do góry nogami, raczej będzie lawirował między chęcią zmiany, a koniecznością zaakceptowania układów.
UsuńNie, lawirowanie nie leży w jego naturze, ma za mocny kręgosłup moralny.
UsuńJa nie jestem tak do tego przekonana, myślę, że siła pań Dulskich jest większa od kręgosłupa Rufina.
UsuńPanie Dulskie w końcu wymrą, a Rufin może jednak po trochu zmieniać atmosferę. O ile wytrzyma.
UsuńNo chyba, że będziemy liczyć na śmierć, wtedy się zgodzę. Nie jestem pewna jednak czy nowe pokolenie będzie o wiele inne, choć w książce widać pewne zalążki, nie tylko u Marysi.
UsuńJako nauczyciel i dyrektor Rufina ma jednak szanse realnego wpływu na młode pokolenia.
UsuńA w tamtych czasach zdanie nauczyciela jeszcze się liczyło, więc przyznam ci rację.
UsuńNo właśnie: raz, że Rufin ma wpływ na młodzież, dwa, że jasno jest nam dane znać, że to starsze pokolenie odchodzi w niepamięć, a trzy, Rufinowi jest oczywiście głupio, że jego triumf jest w sumie wypadkową dobrych chęci i układów tych, którzy go poważają, ale jednak osiąga dobrą pozycję wyjściową, żeby robić "swoje" ;-). Także ja pozostaję optymistką :-).
UsuńI może powinnam się od Ciebie optymizmu uczyć, bo wychodzi na to, że jestem zgorzkniała i pesymistyczna :P
UsuńLubię takie książki, taki właśnie klimat do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam, warto wracać do starszych powieści, gwarantowany świetny język!
Usuń