Od dawna natykałam się w sieci na słowa zachwytu nad tą książką. Chyba mnie one onieśmieliły, bo obchodziłam tę książkę i bałam się za nią zabrać. Niesłusznie, bo okazała się być jednym z najlepszych reportaży jaki przeczytałam.
Katarzyna Boni prowadzi czytelnika do Japonii po tsunami. Do ludzi w traumie, ludzi, którzy stracili wiele lub wszystko, do tych, którzy próbują zrozumieć i do tych, którzy już wiarę w życie utracili. Historie tych osób są poruszające, ich postawa często zdumiewająca i zaskakująca. Autorka jednak nikogo nie osądza, nie wartościuje, lecz pięknym, poetyckim językiem opisuje tragedię Japończyków.
Sporo u niej nawiązań do kultury tego kraju, do wierzeń i mitycznych postaci. Niezwykle interesujący wydał mi się być opis ceremonii i rytuałów pogrzebowych - zupełnie mi dotychczas nieznanych.
W pierwszej części autorka skupiła się tylko na trzęsieniu ziemi i tsunami, nie wspomniała ani słowem o tragedii w elektrowni jądrowej. Temu poświęciła kolejną część. Podziwiam dokładność i rzeczowość opisu wydarzeń z Fukushimy. Autorka dołożyła starań, by jasno i prosto wyjaśnić co godzina po godzinie zachodziło we wnętrzu reaktora. Czytając tę relację nie mogłam wyzbyć się skojarzeń z reportażem Aleksijewicz o Czarnobylu.
Zazwyczaj nie przepadam za poetyckością w prozie, a tym bardziej w reportażu. Boni jednak urzekła mnie swoim stylem, niespiesznym, zmuszającym do zastanowienia i trafiającym prosto do mojego serca. Tutaj zarówno treść jak i forma są tak samo ważne. Współgrają ze sobą i wzajemnie się podkreślają.
Jedna z części książki poświęcona jest tytułowym warsztatom umierania - to najbardziej przejmujący rozdział, ale o istocie tych warsztatów nie napiszę, koniecznie przeczytajcie sami. Mnie na długo zapadnie w pamięć, jak cała ta książka zresztą.
Czytałam uwagi krytyczne wobec autorki, która zaniedbała celowo bądź nie, wskazanie autora jednego z cytatów. Celowo dystansuję się od tej dyskusji. Nie zamierzam badać źródeł i doszukiwać się błędów, wolę uwierzyć Boni, która wyjaśniła powód braku tej informacji i zapewniła o poprawce w kolejnym wydaniu. Nie mam powodów, by ją dyskredytować z powodu jednego błędu, wolę podziwiać za ogrom pracy, za skrupulatność i za niezwykły talent pisarski.
Moja ocena: 6/6
Katarzyna Boni, Ganbare! Warsztaty umierania, 304 str., Agora Warszawa 2016.
Katarzyna Boni prowadzi czytelnika do Japonii po tsunami. Do ludzi w traumie, ludzi, którzy stracili wiele lub wszystko, do tych, którzy próbują zrozumieć i do tych, którzy już wiarę w życie utracili. Historie tych osób są poruszające, ich postawa często zdumiewająca i zaskakująca. Autorka jednak nikogo nie osądza, nie wartościuje, lecz pięknym, poetyckim językiem opisuje tragedię Japończyków.
Sporo u niej nawiązań do kultury tego kraju, do wierzeń i mitycznych postaci. Niezwykle interesujący wydał mi się być opis ceremonii i rytuałów pogrzebowych - zupełnie mi dotychczas nieznanych.
W pierwszej części autorka skupiła się tylko na trzęsieniu ziemi i tsunami, nie wspomniała ani słowem o tragedii w elektrowni jądrowej. Temu poświęciła kolejną część. Podziwiam dokładność i rzeczowość opisu wydarzeń z Fukushimy. Autorka dołożyła starań, by jasno i prosto wyjaśnić co godzina po godzinie zachodziło we wnętrzu reaktora. Czytając tę relację nie mogłam wyzbyć się skojarzeń z reportażem Aleksijewicz o Czarnobylu.
Zazwyczaj nie przepadam za poetyckością w prozie, a tym bardziej w reportażu. Boni jednak urzekła mnie swoim stylem, niespiesznym, zmuszającym do zastanowienia i trafiającym prosto do mojego serca. Tutaj zarówno treść jak i forma są tak samo ważne. Współgrają ze sobą i wzajemnie się podkreślają.
Jedna z części książki poświęcona jest tytułowym warsztatom umierania - to najbardziej przejmujący rozdział, ale o istocie tych warsztatów nie napiszę, koniecznie przeczytajcie sami. Mnie na długo zapadnie w pamięć, jak cała ta książka zresztą.
Czytałam uwagi krytyczne wobec autorki, która zaniedbała celowo bądź nie, wskazanie autora jednego z cytatów. Celowo dystansuję się od tej dyskusji. Nie zamierzam badać źródeł i doszukiwać się błędów, wolę uwierzyć Boni, która wyjaśniła powód braku tej informacji i zapewniła o poprawce w kolejnym wydaniu. Nie mam powodów, by ją dyskredytować z powodu jednego błędu, wolę podziwiać za ogrom pracy, za skrupulatność i za niezwykły talent pisarski.
Moja ocena: 6/6
Katarzyna Boni, Ganbare! Warsztaty umierania, 304 str., Agora Warszawa 2016.
A mnie ta poetyckość jednak uwierała ;) I za mało jak dla mnie było o samych warsztatach, a to mnie najbardziej zaintrygowało.
OdpowiedzUsuńDla mnie jednak w sam raz było, autorka nie przegadała tematu. Ja poetyckości normalnie nie znoszę, ale tu była dla mnie idealna.
Usuń