Strony

czwartek, 26 lipca 2018

"Brzechwa. Nie dla dzieci" Mariusz Urbanek



O Brzechwie nie wiedziałam nic, no może prawie nic. Ale zdecydowanie należało wyrównać te braki lekturą jego biografii. Biografii zakupionej już wieki temu i dopiero teraz, dzięki stosikowemu losowaniu, a jakże, wykopanej z czeluści kindle. Zaraz na początku lektury zorientowałam się jednak, że czegoś mi brakuje - bo jak to biografia bez fotografii? Niestety wersja elektroniczna pozbawiona została wszystkich zdjęć, bo z tego, co wyczytałam, książka papierowa je zawiera. Czuję się oszukana. Wiadomo, że fotografie w e-bookach to zupełnie inna bajka, ale jednak powinny w nim być, skoro są w tradycyjnej książce.

Wracając jednak do treści - Urbanek mnie nie zachwycił. To moja pierwsza książka tego autora i spodziewałam się naprawdę ciekawego podejścia do tematu, rzutkiego, porywającego tekstu, a było zwyczajnie nudno. Beznamiętna relacja, przytaczanie faktów, mnóstwo informacji pobocznych - takich, jak szczegółowa analiza sceny kabaretowej w przedwojennej Polsce. Co, kto śpiewał, dla kogo, kto pisał, co pisał, jak pisał, co było wystawiane, gdzie i na jaki temat. Jako że Brzechwa miał w tym środowisku swój bardzo czynny udział, są to informacje w zasadzie istotne, ale mam wrażenie, że Urbanek jednak popłynął, zwłaszcza gdy okazało się, że o kabarecie wiem wszystko, a o małżeństwach pisarza prawie nic.

Wprawdzie po lekturze tej biografii mam przed oczami obraz Brzechwy - człowieka dystyngowanego, stroniącego od konfliktów, lubianego, dobrze ułożonego, ale nic nie wiem o Brzechwie prawdziwym. Tym, który w cudowny sposób przetrwał okupację, tym, który był bardzo kochliwy i wreszcie tym, który próbował znaleźć swoje miejsce jako pisarza w systemie politycznym powojennej Polski. O ile o komunistycznych przetasowaniach i lawirowaniu między partią a życiem artystycznym pisze Urbanek sporo, to o okupacji niemalże nic. Wiemy, że zakochany Brzechwa, żyjąc w swoim świecie uczuć, cudem wyszedł z wojny bez szwanku. Takie wytłumaczenie jednak wydaje mi się być wręcz śmieszne. Jak znany pisarz żydowskiego pochodzenia mógł przetrwać ten najgorszy w dziejach Polski czas jest dla mnie największą zagadką tej biografii. Tak samo jak zagadką jest fakt, dlaczego autor nie poświęcił temu zagadnieniu więcej niż kilkanaście stron.

Niemniej nie żałuję lektury tej książki, bo o Brzechwie na pewno wiem więcej, choć nie mogę powiedzieć, że jest to wiedza mnie całkowicie zadowalająca.

Moja ocena: 4/6

Mariusz Urbanek, Brzechwa. Nie dla dzieci, 342 str., Wydawnictwo Iskry 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz