Strony

sobota, 19 stycznia 2019

"Deutsche Nasz" Ewa Wanat


Berlin to moje miasto, mieszkałam tam ponad piętnaście lat, poznałam wiele zakamarków, zaułków, tajemnic, mieszkałam w różnych dzielnicach, rozmawiałam z wieloma Berlińczykami, słyszałam dziesiątki opowieści i wspomnień. Nigdy jednak nie można wiedzieć wszystkiego, Ewa Wanat spojrzała na Berlin inaczej. Przyjrzała się jego wielokulturowemu obliczu, spotkała ciekawe osoby, które podzieliły się z nią swoimi historiami, odkryła nowe dla niej fakty, zrewidowała swoje poglądy, a także doszukiwała się historycznych przyczyn niektórych z zachowań.

To książka o wolności, tolerancji, swobodzie, różnorodności. Zawsze odbierałam Berlin jako miasto, w którym można wszystko. Włożyć, co się chce, zachowywać się, jak się chce, żyć, jak się chce. Widziałam na ulicach chyba wszystko i nikogo to nie dziwiło, mnie po pewnym czasie też już nie. Berlin mnie fascynował - kulturą, zielenią, wodą i historią. Tam historia jest namacalna, wszechobecna i mimo że jest przerażająca, nie ma w tym mieście negatywnej, przygnębiającej atmosfery. Części muru berlińskiego są kolorowe, tam, gdzie przebiegała granica są zieleńce, lasy czy centra handlowe. Co krok trafić można na wmurowane w chodnik kamienie z nazwiskami żydowskich mieszkańców stojących obok kamienic.

To paradoksalnie mur przyczynił się do atmosfery bohemy, swobody obyczajowej i tolerancji - Berlin Zachodni był schronieniem dla dziwaków wszelkich maści, odizolowanym od świata kolorowym miejscem. I o tym wszystkim pisze Wanat, koncentrując się jednak na wydarzeniach jak najbardziej współczesnych - uchodźcy, których jeszcze tylu w Berlinie nie było, gdy opuszczałam to miasto w 2014, są jednym z głównych tematów. Autorka wspomina właśnie przeczytaną przeze mnie powieść Jenny Erpenbeck, co było dla mnie świetnym smaczkiem.

Deutsche Nasz nie jest to zbiorem faktów i statystyk, to prawdziwe historie, to spotkania, zdziwienia i odkrycia - prawdziwe osoby i ich losy. Wanat bada wszystkie aspekty wolności - słowa, wyznania, orientacji i preferencji seksualnej, wyboru. Co jednak ważniejsze, nie jest nachalna, ani krzykliwa - z wyczuciem prowadzi swojego czytelnika od rozmówcy do rozmówcy i wprowadza w swój berliński mikrokosmos.

Genialny tytuł, genialna treść, genialne ujęcie tematu - Ewa Wanat opisuje mój Berlin, dokonała tego, czego ja, zajęta życiem, nie dokonałam przez tyle lat w Berlinie. Poznała to miasto lepiej, dogłębniej i różnorodniej. Polecam do czytania i powrotów, do zagłębiania i zakochania w stolicy Niemiec.

Moja ocena: 5/6

Ewa Wanat, Deutsche Nasz, 336 str., Świat Książki 2018.

4 komentarze:

  1. Berlin, tak blisko, a tak daleko. Jak dotąd w swych podróżach tam nie dotarłam. Wydawał mi się kiedyś - mało atrakcyjny i jakiś wrogi- sama nie wiem czemu, a potem, kiedy zaczął przyzywać zawsze przegrywał z innymi miejscami, które przyzywały silniej. Książka wydaje mi się bardzo interesująca, z uwagi na badanie takich zagadnień jak wielokulturowość, odmienność, współegzystowanie. Z chęcią przeczytam sobie, a gdyby nie twój wpis z uwagi na obcobrzmiący tytuł nie zwróciłabym uwagi. Jestem na świeżo po reportażach Kapuścińskiego i nabrałam ochoty na kolejne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam wiele osób, które tak samo nigdy jakoś nie pomyślały o Berlinie jako celu, a to takie wspaniałe miasto. Teraz już się zmieniło, ale jeszcze 10 lat temu było inne. Do książki bardzo zachęcam!

      Usuń
  2. Teraz zmieniło się na gorsze? lepsze? inne? A przy okazji fanfary - styczniowa recenzja stosikowa https://guciamal.blogspot.com/2019/01/podroze-z-herodotem-ryszard-kapuscinski.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy na gorsze czy na lepsze, bo patrzę juz z innej perspektywy. Powiedziałabym, że na inne. Przede wszystkim doszło mnóstwo uchodźców i struktura społeczna jest inna i zmieniło się moje spostrzeżenie, bo wrosłam już w moje nowe miejsce, które jest totalną wsią w porównaniu z Berlinem. Super ze stosikową, dziękuję!

      Usuń