To jest jedna z książek, której na pewno sama nigdy bym nie kupiła. Nie przypominam sobie, czy w ogóle kiedykolwiek sięgnęłam po książkę blogera czy blogerki. Na blog Michaliny Grzesiak kiedyś zaglądałam, ale przestałam go podczytywać, gdy posty zaczęły się pojawiać bardzo rzadko. Tę książkę dostałam w prezencie i w potrzebie przeczytania czegoś lekkiego, zdecydowałam się na jej lekturę.
Z zaskoczeniem muszę jednak stwierdzić, że przez większość książki dobrze się bawiłam i że nie była to tylko i wyłącznie bezrefleksyjna rozrywka. Grzesiak opisuje swój związek z Grześkiem, doświadczenie podwójnego macierzyństwa, polskiego szarego życia, które obejmuje szarpanie się w pracy, spłacanie kredytu, zakupy, siaty i małe radości. W sumie banał. Ratuje ją potoczysty, blogowy styl i dowcip, który dość często korelował z moim, pomijając fragmenty o kupie, których było jakby za dużo.
Zaskoczyło mnie jak wiele spostrzeżeń autorki, dotyczących związku i czasami też macierzyństwa jest podobnych do moich. Tego się w ogóle nie spodziewałam. Sądziłam, że książka będzie zaledwie spisem anegdotek, historyjek, narzekania na bachory i głupiego chłopa, tymczasem Grzesiak potrafiła wetknąć w nią sporo całkiem fajnie sformułowanych prawd (objawionych). O facecie, który wkurza, denerwuje, czasem jest głupi, czasem prymitywny, ale jednak w efekcie końcowym całkiem przydatny i kochany,
Zaskoczyło mnie jak wiele spostrzeżeń autorki, dotyczących związku i czasami też macierzyństwa jest podobnych do moich. Tego się w ogóle nie spodziewałam. Sądziłam, że książka będzie zaledwie spisem anegdotek, historyjek, narzekania na bachory i głupiego chłopa, tymczasem Grzesiak potrafiła wetknąć w nią sporo całkiem fajnie sformułowanych prawd (objawionych). O facecie, który wkurza, denerwuje, czasem jest głupi, czasem prymitywny, ale jednak w efekcie końcowym całkiem przydatny i kochany,
O dzieciach, które jednak są sensem życia, mimo tej całej szarpaniny. Pozytywnie zaskoczyło mnie, że Grzesiak nie ładuje w książkę zbyt wielu opisów gotowania, sprzątania - tego codziennego zapierdolu, buntu dwulatka czy jakiegokolwiek -latka i codziennego życia z dziećmi, a potrafi skoncentrować się na kilku przykładach, służących jej do zobrazowania konkretnych przemyśleń.
Podoba mi się realizm i dystans do siebie autorki - nie znoszę cukierkowych opisów macierzyństwa i życia, wolę kawę na ławę, nawet jeśli czasem zalatuje prostactwem.
Podoba mi się realizm i dystans do siebie autorki - nie znoszę cukierkowych opisów macierzyństwa i życia, wolę kawę na ławę, nawet jeśli czasem zalatuje prostactwem.
Podsumowując, spodziewałam się sieczki, a dostałam literaturę wprawdzie rozrywkową, ale jednak taką, która mnie rozbawiła a i skłoniła do refleksji.
Moja ocena: 4/6
Michalina Grzesiak, Krystyno, nie denerwuj matki, 340 str., Czwarta Strona 2017.
Moja ocena: 4/6
Michalina Grzesiak, Krystyno, nie denerwuj matki, 340 str., Czwarta Strona 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz