Bardzo cieszyłam się na lekturę tej książki. Przekład mnie fascynuje, zresztą sama jestem tłumaczką, uwielbiam dyskusje o języku, rozmowy o kruczkach, trudnościach, takie jak w podcaście Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury. Tymczasem eseje Małgorzaty Łukasiewicz są zupełnie inne. To raczej ogólne rozważania pełne odwołań do historii literatury. Wstyd mi niemal przyznać, że jestem tą książką rozczarowana. Łukasiewicz to przecież utalentowana tłumaczka literatury mojej, czyli niemieckojęzycznej, dwukrotnie była nominowana do nagrody Nike za eseje literaturoznawcze. Co więcej była nagradzana za swoje przekłady. Jednym słowem sława i postać wszystkim pasjonatom przekładu znana.
Łukasiewicz porusza różnorodne tematy - od samej istoty i sensu przekładu poczynając (na przykładzie tłumaczeń Harry'ego Pottera na łacinę), poprzez rozważania, czy przekład może być zarazem wierny i piękny po wieżę Babel i odwołania do wielkich dzieł literackich. Eseje skrzą się od humoru i zachwycają elokwencją i wiedzą autorki. Ponadto czyta się je błyskawicznie - choć nie zaszkodzi dać im więcej czasu i zadumać się nad często niedocenianą rolą tłumacza. Dlaczego więc jestem tą lekturą rozczarowana? Po prostu oczekiwałam czegoś innego - może więcej technikaliów, więcej przykładów, więcej konkretów? Sama nie wiem, na pewno miałam nadzieję na coś bardziej odkrywczego. Dlatego dopuszczam się blasfemii i biorę na klatę wszelką krytykę.
Moja ocena: 3/6
Małgorzata Łukasiewicz, Pięć razy o przekładzie, 160 str., Wydawnictwo Karakter 2017.
Ja również bardzo się interesuję przekładem. Nie znam jeszcze tej książki, choć słyszałam o niej. Chętnie przeczytam, bo z tego co piszesz wydaje się dla mnie interesująca. Zobaczymy, czy trafi w mój gust, czy także będę rozczarowana.
OdpowiedzUsuńSama chciałabym tłumaczyć, ale nie bardzo wiem, jak zacząć. :) Póki co tłumaczę tylko do szuflady, hobbystycznie. Tyle, że ja z francuskiego, bo jestem ogromną frankofilką. :)
Myślę, że trafi. Ja po prostu miałam inne oczekiwania. Powodzenia w tłumaczeniach!
Usuń