Strony

wtorek, 9 marca 2021

"Testamenty" Margaret Atwood

 


Sięgając po tę książkę, spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Wyobrażałam sobie, że zacznie się tam, gdzie Opowieść podręcznej się skończyła. Tymczasem Atwood stworzyła odrębną narrację, o zupełnie innej strukturze i kompozycji. 

Akcja Testamentów umieszczona jest piętnaście lat później, gdy w Gileadzie dorasta kolejne pokolenie kobiet, które nie zna już życia sprzed dyktatury. Poznajemy je z punktu widzenia trzech z nich - ciotki Lydii, która stoi na czele domu Arua i pociąga za wszystkie sznurki w świecie kobiet, Agnes, która jest uczennicą w szkole dla dziewcząt, pochodzi z dobrego, wysoko postawionego domu i wychowywana jest na przyszłą żonę komendanta oraz Daisy, która mieszka w Kanadzie i o Gileadzie uczy się w szkole. 

Dzięki każdej z tych postaci, ukazuje się inny obraz Gileadu. Ciotka Lydia pokazuje korupcję, wewnętrzne walki o stanowiska, władzę, sposób podejmowania decyzji. Jej bliska znajomość z komendantem Juddem ukazuje, jak chory jest od środka system Gileadu - oczywiście, to żadna nowość. Wiemy, że to, co wymagane jest od obywateli zupełnie nie dotyczy rządzących. Ciotka Lydia, pisząc pamiętnik, wspomina o swojej przeszłości, o tym, jak została złapana, wyrwana z zawodu sędzi, o jej pierwszych miesiącach w dyktaturze. Te fragmenty świetnie ukazują zamysł Atwood - jej dogłębne przemyślenie konstrukcji obu powieści. Jeszcze ciekawsze są opowieści dwóch nastolatek - jednej głęboko zakorzenionej w ideologii Gileadu i tej drugiej, która jej zupełnie nie rozumie. Każda z nich relacjonuje swoje życie. Agnes przygotowywana jest na bliski ożenek, nie potrafi czytać ani pisać, w szkole poznała tylko umiejętności przydatne każdej żonie. Daisy natomiast oburzona jest traktowaniem kobiet za południową granicą i bierze udział w protestach. Jej punkt widzenie całkowicie się zmienia, gdy dowiaduje się, że z Gileadem łączy ją więcej, niż by się mogła kiedykolwiek spodziewać. 

Ta książka nie zawiera w sobie takiej niespodzianki jak Opowieść podręcznej. W końcu wiemy już, o co chodzi w Gileadzie i bardziej ciekawi nas, jak się państwo rozwija. Dzięki potrójnej perspektywie czytelnik ma szansę poznania państwa z wielu punktów widzenia. Najwięcej zdradza tu oczywiście Ciotka Lydia, której zamiary poznajemy praktycznie od początku powieści. Atwood nie ma na celu zaskoczenia czytelnika, dość szybko domyślamy się powiązań i rozwoju wydarzeń, ale to nie ujmuje książki atrakcyjności. Dużo ciekawsze jest odkrywanie zamysłu autorki, nawiązań do aktualnej sytuacji na świecie. W tej powieści Kanadyjka jeszcze dobitniej ostrzega przed tym, co może się wydarzyć i przed tym, co już się dzieje. Mam tu na myśli oczywiście prawa kobiet, ale i przemiany klimatyczne.

Największym błędem będzie porównanie tej powieści do Opowieści podręcznej - nie ma tutaj tego efektu zaskoczenia. Atwood postawiła na zupełnie inną narrację, konstrukcję, skupia się na innych aspektach Gileadu, ten rozrodczy przecież już znamy. Początkowo nie planowałam lektury tej książki, sięgnęłam po nią, ponieważ będziemy ją omawiać na następnym spotkaniu mojego klubu książkowego i teraz cieszę się jednak, że się na lekturę zdecydowałam.

Moja ocena: 4,5/6

Margaret Atwood, Die Zeuginnen, tł. Monika Baar, 574 str., ebook Berlin Verlag 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz