Moje drugie spotkanie z prozą Ogawy było udane, choć Podziemie pamięci nie zachwyciło mnie tak bardzo jak Ukochane równanie profesora. Ponownie jednak ujął mnie styl Japonki - spokojny, melancholijny, poetycki, ale daleki od emfazy i kiczu. Zdania Ogawy ujęły mnie metaforami i po prostu pięknem. Mimo że w tej powieści brak zwrotów akcji, to jest w niej tyle napięcia, wewnętrznej dynamiki, że czyta się ją jak kryminał.
Ogawa stworzyła świat na pewnej wyspie, gdzie stopniowo giną przedmioty. Najpierw są to sprawy mało istotne, bo gdy znikają szmaragdy, wstążki czy nawet perfumy, dość łatwo jest zaaranżować się z tą stratą. Ludzie praktycznie bezproblemowo akceptują ten stan rzeczy, co więcej tak się do tych zniknięć przyzwyczajają, że każde kolejne ich już tak nie zadziwia. Czują wewnętrzny przymus niszczenia tych przedmiotów, więc na przykład gdy znikają książki, zwożą wszystkie na ogromne stosy i je palą. Co więcej bardzo szybko zapominają o ich istnieniu i z upływem czasu nie są w stanie sobie przypomnieć ich funkcjonowania i wyglądu. Na wyspie żyje bezimienna narratorka, pisarka, która straciła rodziców. Jej matka należała do tej grupy osób, które pamiętają. Stanowiła więc zagrożenie i została zabrana przez policję i nigdy nie wróciła. Takie restrykcje grożą każdej osobie, która nie jest w stanie zapomnieć, więc próbują one znaleźć dla siebie kryjówki. Główna bohaterka urządza taką melinę dla swojego redaktora, który opuszcza żonę w ciąży i zamieszkuje w tajnym pomieszczeniu. W stworzeniu tego miejsca pomaga jej staruszek - przyjaciel rodziny, dobra dusza i wsparcie kobiety.
Ogawa kreśląc ten świat, przytacza fragmenty powieści pisanej przez kobietę. Opowiada ona o kobiecie - maszynistce, która traci głos. Jej opiekunem jest nauczyciel maszynopisania, w którym się zakochuje. Ta historia w ciekawy sposób współgra z głównym wątkiem książki, ciekawie spinając się z nim na końcu.
Japonka bardzo sugestywnie przedstawia, jak powolne społeczeństwo krok po kroku przyzwyczaja się do ustępstw, jak traci swoją sprawczość, jak szybko akceptuje zmiany i staje się jeszcze bardziej podległe. Dużo tu parallel do II wojny światowej, ale też nie trudno dostrzec podobieństwa w zależności od własnych doświadczeń i pochodzenia (z mojej perspektywy narzucały się te do Polski). Ogawa zręcznie gra z wątkiem czasu, zapominania i pamięci, który już tematyzowała w Ukochanym równaniu profesora. Narzucają się tu pytania: jaką rolę odgrywa pamięć i przeszłość, czy należy pamiętać to, co zniknęło, a może lepiej żyć dalej bez prób przywrócenia pamięci? Bardzo ciekawe kwestie, które znowu będą podlegały indywidualnym doświadczeniom.
Dla matki głównej bohaterki oraz dla redaktora bardzo ważne było zachowanie pamięci o znikniętych przedmiotach - oboje walczyli o to, by ich egzystencja nie poszła w zapomnienie i próbowali wyjaśnić ich sens pozostałym. Ja rozumiem te działania jako metaforę ruchu oporu, jako próbę walki przeciwko reżimowi, niezależnie czy jest ona skazana na klęskę. Wątpliwości może jednak budzić w ogóle sens tej walki oraz zachowanie uwięzionego redaktora, który próbuje przywrócić pisarce choć odrobinę wspomnień.
Podziemie pamięci to zdecydowanie ciekawa lektura, taka która na długo zapadnie w pamięć, dająca możliwości różnorodnych interpretacji oraz zachwycająca stylem i starannym tłumaczeniem Anny Karpiuk.
Moja ocena: 5/6
Yoko Ogawa, Podziemie pamięci, tł. Anna Karpiuk, 288 str., Wydawnictwo Tajfuny 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz