Anna Bikont to reportażystka doskonała. Drobiazgowa, dociekliwa, szczera, bezkompromisowa, ale i czuła, starająca się zachować neutralność i obiektywizm. Sięgając po temat życia Ireny Sendlerowej, porwała się na świętość, postać znaną w Polsce i zagranicą, gloryfikowaną i wykorzystywaną do promocji Polski. O Sendlerowej mówi się tylko z estymą i podziwiem, nie sprawdza się prawdziwości podawanych faktów, bo jak podważać taką personę.
Bikont odważyła się i próbowała dotrzeć do prawdy. Jej celem nie było obalenie mitu czy ujęcie zasług Sendlerowej, a raczej próba poznania jak najwięcej szczegółów z życia tej kobiety. Okazuje się bowiem, że Sendlerowa miała skłonności od opowiadania różnych historii, mieszania faktów, powtarzania historii zasłyszanych i po odkryciu jej zasług współkreowała dość mityczny obraz swojej osoby. Bikont podjęła się pracy mozolnej, bo dokumentów nie dość, że jest mało, to wiele podaje wiadomości sprzeczne lub niepełne, a sama bohaterka niezbyt chętnie te wątpliwości podczas rozmów rozwiewała. Raczej powtarzała tę samą historię, zaskakująco mało mówiąc o swoich uczuciach, upodobaniach czy przemyśleniach osobistych. Uciekała się do sądów ogólnych, stwierdzeń politycznych, pomijając siebie samą. Równocześnie chętnie pracowała na swój obraz, jaki wykształciły media.
Ten reportaż jednak to nie tylko postać Sendlerowej a raczej obraz całej grupy osób, które angażowały się w pomoc Żydom, a przede wszystkim w ratowanie dzieci żydowskich. Tych postaci było wiele, a ich losy splatały się z życiem Ireny. Bikont rekonstruuje działanie całego skomplikowanego i niezwykle delikatnego systemu wywożenia dzieci z getta. Ponadto skupia się na losach tych dzieci, ukazując, że były to najczęściej synowie i córki z zamożnych rodzin, które były w stanie sfinansować lata utrzymania pociech. Autorka przytacza tu statystyki, próbuje się doszukać listy uratowanych dzieci, doliczyć się, oszacować ich liczbę. Opisuje także problemy, z jakimi zetknęły się dzieci, które wojnę przeżyły - zmiana tożsamości, wyparcie języka i wiary, rozterka między tym, co prawdziwe, a tym co zmyślone.
Wracając jednak do Sendlerowej, autorka ukazuje enigmatyczność tę postaci, jej nieoczywistość, wskazuje na skrajności: na współpracę z PZPR, na surowe osądy, na niesamowite poświęcenie w czasie wojny, na nieudane życie osobiste (dwa rozwody, śmierć dwójki dzieci). Bikont osadza także działania Sendlerowej w kontekście - wojny, PRL, rodzinnym, osobistym. Świetnie udało jej się uchwycić tę niejednoznaczność, lawirowanie, szukanie najlepszej postawy. Równocześnie pokazuje postawy przeróżne - oportunistyczne (Dobraczyński), skrajnie wrogie, antysemickie. Opisy zachowań tych ostatnich to bardzo ciężka lektura. To nie tylko ludzie, którzy nie pomagali ze strachu, ale ludzie, którzy jawnie szkodzili, wydawali, wyśmiewali, okazywali wrogość. To jest tak straszne, że trudno to pojąć, zwłaszcza, że w większości przypadków chodzi o małe dzieci.
Bikont po raz kolejny stworzyła reportaż niemal doskonały, drobiazgowy, rzetelny, obiektywny. Warto sięgnąć.
Moja ocena: 5/6
Anna Bikont, Sendlerowa, 480 str., Wydawnictwo Czarne 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz