Jak zrecenzować książkę, którą znają wszyscy i czytali prawie wszyscy? Myślę, że najlepiej jej nie recenzować, ale czasem coś napisać trzeba. Hobbita czytałam pierwszy raz na studiach, zresztą dopiero wtedy odkryłam Tolkiena i machnęłam od razu Władcę Pierścieni, nie bez sporego zachwytu.
Teraz Hobbit wydał mi się bardziej powiastką przygodową, oczywiście z morałem i ze świetnymi charakterami, ale jednak baśnią, która już mnie ani nie wciągnęła, ani nie zachwyciła, ale, o dziwo, bardzo dużo pamiętałam! Bardzo przypadł mi do gustu styl Tolkiena - gawędziarski, ciepły, uroczy. Te bezpośrednie zwroty do czytelnika świetnie spełniają swoje zadanie, tworząc klimat gawędy przy ognisku.
To oczywiście książka bez wyraźnych postaci kobiecych, choć wśród krasnoludów do końca tego nie wiadomo. Skupmy się jednak na głównych bohaterach - Bilbu, Gandalfie, Thorinie i jego kompanii. Tolkien ciekawie poprowadził ich charaktery, zwłaszcza w przypadku Bilba ten rozwój jest ewidentny. Z wygodnego, lubiącego spokój człowieczka zamienia się on w awanturnika i spryciarza, który jednak za dawnym trybem życia tęskni.
Same rozwiązania fabularne, choć nie zawsze tuzinkowe, nie były dla mnie ani zaskakujące, ani porywające, co raczej przypisuję mojemu wiekowi i doświadczeniu czytelniczemu niż niedostatecznemu kunsztowi literackiemu autora. Oczywiście zdaję sobie, że odbiorcami tej książki będą przede wszystkim dzieci i wtedy na pewno dość tu napięcia i akcji. Ja po prostu już z Hobbita wyrosłam.
Moja ocena: 4/6
J.R.R. Tolkien, Hobbit, czyli tam i z powrotem, tł. Maria Skibniewska, 314 str., czyt. Marian Czarkowski, Wydawnictwo Muza.
Ja jakoś nigdy nie umiałam przekonać się do książek tego autora - chociaż adaptacje filmowe jego powieści bardzo lubię.
OdpowiedzUsuń