Z reportażami Szczygła mam tak, że niby lubię, niby doceniam wszystkie spostrzeżenia, bardzo podobają mi się jego rozmowy i sposób ich prowadzenia, ale zawsze coś nie gra. Tym cosiem jest konstrukcja - mam trudności w podążaniu za zamiarem autora, gubię się w chaosie, próbuję zrozumieć, do czego zmierza.
W tym reportażu nie jest inaczej - Szczygieł zbiera wypowiedzi przeróżnych osób na temat ich prawd. To krótkie historie, ale bardzo intymne, fascynujące w swojej szczerości i prostocie. Te fragmenty można czytać wielokrotnie, za każdym razem odnajdując w nich coś nowego. W środku Szczygieł jednak cytuje powieść Stanisława Stanucha, która jest najnudniejszą rzeczą, z jaką się spotkałam w ostatnich latach. Po przebrnięciu przez niemal połowę, odpuściłam resztę, zwłaszcza, gdy się zorientowałam, że po niej Szczygieł wraca do początkowej koncepcji.
Kalejdoskop przeżyć, spostrzeżeń, a przede wszystkim krótkich rozmów Szczygła to siła tej książki - tutaj odnajduję Szczygła jakiego znam, tu wyłuskuję perełki, mogę się zadumać, zatrzymać, zastanowić. Powieść Stanucha, jak wyżej pisałam, to nuda, która zupełnie mnie nie porusza ani nie zajmuje. I wreszcie układ, konstrukcja projektu - niestety też na minus, choć może, gdybym tę książkę czytała, łatwiej bym się w niej odnalazła.
Moja ocena: 3,5/6
Mariusz Szczygieł, Stanisław Stanuch, Projekt: prawda, czyt. Adam Baumann, Mariusz Szczygieł, 368 str., Wydawnictwo Dowody na Istnienie 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz