Tytułowi uchodźcy to Polacy, których w latach 50. i 60. los, a właściwie polityka i układy, rzuciły na emigrację, najczęściej niechcianą i nieplanowaną. Grynberg opisuje losy europejskie, ale i te zza oceanu czy Izraela. Pokazuje, jak Polacy się zaadoptowali lub nie, jak postrzegali nowy kraj, jak widzieli Polskę z perspektywy, jak odkrywali swoje niechciane przez ojczyznę żydowskie pochodzenie. Grynberg opowiada o osobach niezwykłych, bo bohaterami tej książki są Hłasko, Komeda, Polański czy Tyrmand.
To było dla mnie sporym zaskoczeniem, bo zupełnie nie tego się spodziewałam po tej powieści (przypominam, nie czytam blurbów). Tytuł mnie zupełnie zmylił i oczekiwałam historii o uchodźcach w Polsce, tymczasem to całkowita odwrotność, ale także opowieść o ludziach sztuki zagubionych między światami, skazanych na tęsknotę i tułaczkę i borykających się z ograniczonymi możliwościami wyrazu. Uchodźcy to smutna opowieść, choć dla mnie nie będzie książką, która zapadnie mi na długo w pamięć. Nie do końca mój temat, nie do końca mój styl oraz historie, które już znałam z innych powieści czy biografii – to wszystko sprawiło, że pod koniec trochę tę powieść wymęczyłam, choć oczywiście ją doceniam.
Będzie to więc krótka notka, bo nic więcej nie jestem w stanie o Uchodźcach napisać. Zdecydowanie powieść dla osób zainteresowanych tematem.
Moja ocena: 3,5/6
Henryk Grynberg, Uchodźcy, 248 str., Wydawnictwo Czarne 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz