Klasyka reportażu onieśmiela, nawet sam fakt, że dopiero teraz po ten zbiór sięgam. Kapuściński w swoich tekstach porusza się po polskiej prowincji lat 50. i 60. Z wszystkich tekstów wyłania się fantastyczny obraz ówczesnej Polski – powojennej, wciąż zapyziałej, zaściankowej. To w małych miasteczkach gdzieś na wschodzie, położonych daleko od Warszawy mieszkają bohaterowie tych tekstów – dwie Niemki, które uciekają z domu starców do swojego domu, który zamieszkuje już ktoś inny czy biedni rolnicy, sezonowi pracownicy, którzy snują się po kraju i wiele innych. Reporter towarzyszy też górnikom wiozącym ciało kolegi, który po dwóch tygodniach pracy zginął w kopalni. Ta wyprawa ze Śląska na Mazury jest karkołomna i wręcz komiczna. Są też studenci, którzy wylecieli ze studiów, ale nie chcą opuścić Warszawy i waletują, ile wlezie, pozbawiony iluzji nauczyciel historii, mistrz w rzucie dyskiem i grupa młodych żołnierzy, którzy odbywają służbę w środku lasu.
Tematyka jest bardzo różnorodna, ale wszystkie postaci łączy małomiasteczkowość, a często chęć ucieczki, poczucie przełomu albo wręcz przeciwnie, beznadziei. Reporter jest tu postacią obecną, która rozmawia, ale i towarzyszy, przebywa lub pomieszkuje z bohaterami jego tekstów. Poznajemy często jego zdanie, wiemy, kiedy się dziwi, kiedy kibicuje i kiedy się smuci.
Dla mnie największą wartością jest tu wyżej opisany obraz Polski – autentycznie czułam ten peerelowski klimat i choć nie mam szans go pamiętać, to potrafię go sobie świetnie wyobrazić. I choć nie wszystkie teksty podobały mi się na równi, to uważam, że warto sięgnąć po tę klasykę.
Moja ocena: 4/6
Ryszard Kapuściński, Busz po polsku, 123 str., Agora 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz