Strony

sobota, 27 kwietnia 2024

"Eileen" Ottessa Moshfegh


 

Eileen ma dwadzieścia cztery lata, mieszka z ojcem i pracuje w domu poprawczym dla chłopców. Nie brzmi to najgorzej, ale ojciec to były policjant, który nałogowo pije, ich dom to gorzej niż stajnia Augiasza – zasyfiona buda, której nikt od lat nie sprząta, a właściwie od śmierci matki, po której się Eileen nie otrząsnęła do dziś. A praca jest straszna i pełna przemocy – dom jest bowiem poprawczy tylko z nazwy, bardziej przypomina więzienie i miejsce dręczenia nieletnich. Do tego Eileen nie ma o sobie najlepszego zdania, właściwie to ma zdanie jak najgorsze. Uważa się za brzydką, nieudacznicę, rzadko się myje, nosi przypadkowo dobrane ubrania po matce, a żywi się byle czym. Utwierdza ją w tym ojciec, który codziennie ją szykanuje, wyzywa i poniża. Jednym słowem amerykańskiej sielanki nie ma. 

Narratorka jest już grubo po siedemdziesiątce i wspomina kilka dni tuż przed Bożym Narodzeniem, zanim odmieniła swoje życie, przy okazji wplatając nieliczne wydarzenia po tym, jak opuściła dom. Nie dowiadujemy się jednak, jak potoczyło się jej życie po wyjeździe. Poznajemy za to szczegółowo jej niepochlebne i oceniające myśli oraz przeraźliwe pragnienie akceptacji i bliskości. Moshfegh nie szczędzi tu obrzydliwych opisów, naturalistycznych, turpistycznych wręcz – to zdecydowanie nie jest książka dla kogoś, kto takiej dosłowności nie lubi. 

Eileen to obraz życia w amerykańskim małym miasteczku, które nie jest ani idylliczne, ani szczęśliwe, ani nie ma nic wspólnego z wymuskanym american dream. To zwykli ludzie, pozornie normalni, ale mentalnie ubodzy, zagubieni, straumatyzowani, uzależnieni, a co gorsze otoczenie, które o tym wie i to toleruje. Pomijając jednak ten aspekt, nie bardzo widzę jakąś konkluzję czy pointę tej książki, może dlatego, że narratorka nie zdradza, jak to, co wydarzyło się wtedy, gdy miała dwadzieścia cztery lata, wpłynęło na jej życie. Proza Moshfegh jednak jest warta uwagi – to soczysty, dosadny język. Amerykanka nie boi się pisać o kwestiach niewygodnych, fizjologicznych, brudnych i obrzydliwych, równocześnie kreując postaci nietuzinkowe, nietypowe, zaskakujące, niewygodne.

Proza warta uwagi, potoczysta, przyciągająca, ale na pewno nie dla każdej osoby.

Moja ocena: 4/6

Ottessa Moshfegh, Eileen, tł. Teresa Tyszowiecka, 272 str., Wydawnictwo Pauza 2024.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz