Małżeństwo w średnim wieku ma okazję spędzić tydzień w luksusowym domu nad morzem. Fantastyczna perspektywa, która jednak nie cieszy Karin. Kobieta jest prawniczką, ale pracuje w urzędzie niewielkiej gminy i ciągle zmaga się z kompleksami. Ma poczucie, że mogła zrobić większą karierę, mieć lepszą pensję, ciekawsze życie i fajniejszy dom, równocześnie jednak dobrze się czuje na swoim spokojnym stanowisku, u boku zwykłego męża, z dwójką synów i na przedmieściach. Problemem Karin jest to, że nie może znaleźć poczucia zadowolenia w tym, co ma. Jak się dowiemy później przyczyny leżą tu między innymi w szkolnych przeżyciach. Kobieta dostrzega natomiast, że to wszystko ma jej mąż – Kai. Jest cieślą, lubi swoją pracę, potrafi się cieszyć chwilą i nie doszukuje się wszędzie drugiego dna. Jest też gotowy wykorzystać niespodziewany pobyt nad morzem, mimo że warunkiem korzystania z domu jest wybudowanie nowego tarasu.
Cały pobyt jednak nabiera pikanterii, gdy Karin podczas spaceru poznaje sąsiadów – parę znanych w Norwegii pisarzy i jednym zdaniem otwiera niekończącą się spiralę kłamstw.
Ravatn świetnie naszkicowała wszystkie cztery postaci tej powieści, którą widzę jako dramat na deskach teatru. Te kreacje są autentyczne, życiowe, spójne. To są postaci, które niekoniecznie można polubić (i dobrze), ale tacy są ludzie, z takimi problemami się niektórzy borykają. Norweżka eksploruje tu więcej tematów niż te, z którymi zmaga się Karin. Jest jeszcze kryzys twórczy, opieka nad chorym dzieckiem, ale i segregacja mieszkaniowa, tworzenie baniek, a nawet współżycie lub nie z naturą. Mimo że jest to krótka powieść, to kipi od emocji i treści, ponadto autorce udało się stworzyć zaskakujące zakończenie. Miałam poczucie, że nie ma tu zbędnych zdań, to rzecz zwięzła, a zarazem dobitna w najlepszym, skandynawskim stylu.
Moja ocena: 5/6
Agnes Ravatn, Goście, tł. Karolina Drozdowska, 192 str., Wydawnictwo Pauza 2025.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz