Ciało znanego filipińskiego pisarza Crispina Salvadora zostaje wyłowione z Hudson River. Salvador miał wielu wrogów, w swoich powieściach nie stronił od krytykowania Filipin i nie unikał szczerego wypowiadania swojego zdania. Jego protegowany, młody pisarz Miguel Syjuco nie jest pewny czy śmierć mentora była zabójstwem czy samobójstwem. Jego wątpliwości potęgują się gdy odkrywa zaginięcie najnowszego manuskryptu Salvadora - powieści "The Bridges Ablaze", która miała być rozrachunkiem z korupcją i gierkami filipińskiej elity.
Syjuco wyrusza więc na Filipiny, by odkryć prawdę o pisarzu.
Powieść Syjuco balansuje stale między fikcją, a prawdą. Wymyślony przez niego Salvador wydaje się być postacią autentyczną - co podkreślają przypisy podające dane gazet, z których pochodzą cytaty z wywiadów z nim. Młody pisarz, mający przecież takie samo imię i nazwisko, jak autor, wydaje się mieć wiele punktów stycznych z biografią tego ostatniego.
Wyrafinowana konstrukcja książki wymaga od czytelnika całkowitego zatopienia się w lekturze. Syjuco pracuje na wielu płaszczyznach, rozróżniając je krojem czcionki. Opowiada on więc historię życia Salvadora cytując z pisanej przez Syjuco biografii mistrza, opisuje życie młodego pisarza oraz aktualne wydarzenia podczas podróży na Filipiny, a nieznany narrator komentuje jego działania. I to nie wszystko. Powyższe wątki przeplatane są fragmentami z bogatego dorobku Salvadora, wywiadami z nim, fragmentami blogów, e-mailami i wreszcie dowcipami.
Opowiadając dzieje Salvadora, Syjuco przemyca w swojej powieści niemal dwieście lat historii Filipin, opisuje aktualną sytuację w kraju, przetasowania polityczne, problemy z muzułmańskimi ekstremistami z południa kraju oraz życie nocne w Manilii.
Równocześnie porusza bardzo ciekawy dla mnie problem tożsamości narodowej pisarza, żyjącego zagranicą oraz obrazu współczesnej literatury filipińskiej.
Sam Syjuco urodził się i ukończył szkołę w Manilii, studiował jednak na Uniwersytecie Columbia oraz doktoryzował się na Uniwersytecie w Adeleide, mieszka w Kanadzie. Swoje powieści tworzy w języku angielskim, jednak odczuwalny jest jego silny związek z ojczyzną. "Illustrado" zostało zresztą uhonorowane w 2008 roku Man Asia Literary Prize. Syjuco próbuje uwolnić się od postkolonialnego nurtu - jego powieść jest taka, jakiej od współczesnej literatury dowolnego kraju oczekuję: komentuje aktualne wydarzenia, przedstawia współczesne życie, nie stroniąc od wycieczek historycznych, a równocześnie zaskakuje rozwiązaniami literackimi.
Zachwyciła mnie bowiem elokwencja Syjuco - jego powieść pełna jest odwołań literackich - są tu cytaty z Miltona i Cervantesa, nawiązania do Borgesa i Prousta. To prawdziwa uczta literacka, a wyszukiwanie tych smaczków daje czytelnikowi ogromną satysfakcję.
W zeszłym tygodniu miałam przyjemność wraz z Chihiro być na spotkaniu z Miguelem Syjuco, które odbyło się w ramach Internationales Literaturfestival w Berlinie. Osoba prowadząca spotkanie była świetnie przygotowana, a pisarz rozmowny i niezwykle ujmujący.
Autor przede wszystkim wyjaśnił znaczenie tytułu powieści. Pojęciem Illustrados określano młodych Filipińczyków, którzy z końcem XIX wieku opuścili ojczyznę, by studiować w Hiszpanii. Ci młodzi ludzie wracali do kraju bogatsi nie tylko o wiedzę, ale także "oświeceni" czyli gotowi do przeprowadzenia rewolucji i zapoczątkowania zmian na Filipinach.
Syjuco wpadł na pomysł tak nietypowej konstrukcji powieści podczas oglądania dokumentacji o południowofilipińskich tkaczkach i sposobu ich pracy. Autor wydrukował więc każdy z wątków powieści, następnie podzielił go na fragmenty rozcinając papier, by później posklejać poszczególne ustępy, tworząc ostateczne rozdziały swojej powieści. W ten sposób uciekł od monotonii, nadając każdemu rozdziałowi własną dynamikę i punkt kulminacyjny. Syjuco opowiadał o tym pomyśle i swojej pracy z nutą rozbawienia w głosie, dokładnie opisując jak rozcinał i sklejał poszczególne ustępy.
Równocześnie podkreślił, że taki układ powieści dał mu możliwość wypróbowania siebie w wielu gatunkach literackich: od prozy, poprzez wywiad, blog, e-mail, po poezję.
Autor również wspomniał, iż liczne dowcipy zawarte w "Illustrado" są, jak podejrzewałam, znane wszystkim Filipińczykom i należą już niemal do tamtejszego folkloru.
Zdaniem Syjuca beletrystyka jest najbardziej szczerym środkiem przekazu, a literatura światowa medium godnym podkreślania/wychwalania (kto się nie zgodzi?), z tego powodu zawarł liczne odwołania intertekstualne w "Illustrado".
Padło również pytanie o sytuację współczesnej literatury filipińskiej. Syjuco odrzuca dwa główne nurty, w jakich najczęściej umiejscawiana jest literatura krajów postkolonialnych: realizm, najczęściej w postaci reportaży oraz realizm magiczny w stylu południowoamerykańskim. Trudno mu jednak znaleźć alternatywę dla tych trendów. Uważa, że pisarze filipińscy powinni tworzyć powieści w stylu odrębnym oraz odrzucić odwołania postkolonialno-romantyczne, na przykład opiewanie piękna zachodów słońca, egzotycznych owoców i krajobrazów. Filipiny mają cały szereg dobry młodych pisarzy, którzy potrafią pisać ciekawie, zaznaczając swój własny styl.
Moja ocena: 5/6
A na koniec dostałam ten piękny autograf:
Miguel Syjuco, Die Erleuchteten, tł. Hannes Riffel, 446 str., Klett-Cotta 2011
Zachwyciła mnie bowiem elokwencja Syjuco - jego powieść pełna jest odwołań literackich - są tu cytaty z Miltona i Cervantesa, nawiązania do Borgesa i Prousta. To prawdziwa uczta literacka, a wyszukiwanie tych smaczków daje czytelnikowi ogromną satysfakcję.
W zeszłym tygodniu miałam przyjemność wraz z Chihiro być na spotkaniu z Miguelem Syjuco, które odbyło się w ramach Internationales Literaturfestival w Berlinie. Osoba prowadząca spotkanie była świetnie przygotowana, a pisarz rozmowny i niezwykle ujmujący.
Autor przede wszystkim wyjaśnił znaczenie tytułu powieści. Pojęciem Illustrados określano młodych Filipińczyków, którzy z końcem XIX wieku opuścili ojczyznę, by studiować w Hiszpanii. Ci młodzi ludzie wracali do kraju bogatsi nie tylko o wiedzę, ale także "oświeceni" czyli gotowi do przeprowadzenia rewolucji i zapoczątkowania zmian na Filipinach.
Syjuco wpadł na pomysł tak nietypowej konstrukcji powieści podczas oglądania dokumentacji o południowofilipińskich tkaczkach i sposobu ich pracy. Autor wydrukował więc każdy z wątków powieści, następnie podzielił go na fragmenty rozcinając papier, by później posklejać poszczególne ustępy, tworząc ostateczne rozdziały swojej powieści. W ten sposób uciekł od monotonii, nadając każdemu rozdziałowi własną dynamikę i punkt kulminacyjny. Syjuco opowiadał o tym pomyśle i swojej pracy z nutą rozbawienia w głosie, dokładnie opisując jak rozcinał i sklejał poszczególne ustępy.
Równocześnie podkreślił, że taki układ powieści dał mu możliwość wypróbowania siebie w wielu gatunkach literackich: od prozy, poprzez wywiad, blog, e-mail, po poezję.
Autor również wspomniał, iż liczne dowcipy zawarte w "Illustrado" są, jak podejrzewałam, znane wszystkim Filipińczykom i należą już niemal do tamtejszego folkloru.
Zdaniem Syjuca beletrystyka jest najbardziej szczerym środkiem przekazu, a literatura światowa medium godnym podkreślania/wychwalania (kto się nie zgodzi?), z tego powodu zawarł liczne odwołania intertekstualne w "Illustrado".
Padło również pytanie o sytuację współczesnej literatury filipińskiej. Syjuco odrzuca dwa główne nurty, w jakich najczęściej umiejscawiana jest literatura krajów postkolonialnych: realizm, najczęściej w postaci reportaży oraz realizm magiczny w stylu południowoamerykańskim. Trudno mu jednak znaleźć alternatywę dla tych trendów. Uważa, że pisarze filipińscy powinni tworzyć powieści w stylu odrębnym oraz odrzucić odwołania postkolonialno-romantyczne, na przykład opiewanie piękna zachodów słońca, egzotycznych owoców i krajobrazów. Filipiny mają cały szereg dobry młodych pisarzy, którzy potrafią pisać ciekawie, zaznaczając swój własny styl.
Moja ocena: 5/6
A na koniec dostałam ten piękny autograf:
Miguel Syjuco, Die Erleuchteten, tł. Hannes Riffel, 446 str., Klett-Cotta 2011
Świetne podsumowanie spotkania, ja też o moim napiszę, a po "Ilustrado" sięgnę w pierwszej kolejności (tzn. jak uporam się z paroma książkami, które muszę przeczytać do ułożenia pytań do wywiadów z różnymi autorami). Uwielbiam Borgesa i te odwołania m.in. do niego, to powoływanie się na nieistniejące książki zapowiadają wspaniałą lekturę. A jeszcze, jak powiedziałaś, koniec jest niezmiernie frapujący i niespodziewany... Na szczęście nigdy nie korci mnie podczas lektury, by zajrzeć na ostatnią stronę :)
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo się cieszę, że się widziałyśmy dwa razy :) Ściskam Cię mocno!
Dziękuję:) Jestem bardzo bardzo ciekawa Twojej opinii o książce. Ja także się cieszę, nawet nie wiesz, jak naładowałaś mi akumulatory:) Uściski!
OdpowiedzUsuń