Strony

środa, 9 października 2013

"Lód w żyłach" Yrsa Sigurðardóttir

 


Dawno nie zaglądałam do książek Yrsy, ale uznałam, że wreszcie muszę skończyć cykl książek z Þorą w roli głównej, zwłaszcza, że od dawna stoją spokojnie na półce i czekają na swoją kolej.

Nie wiem czy to wina sporej przerwy, czy słabszej powieści, ale lektura tej książki nie dała mi pełnej satysfakcji. 
Nowa przygoda zaprowadzi rezolutną prawniczkę na Grenlandię. Þora decyduje się przyjąć to zlecenie praktycznie z braku laku - w kancelarii nuda, a wycieczka wydaje się  być dobrą alternatywą do sztampowych spraw rozwodowych. Zleceniodawcą jest firma, która przeprowadza na wschodnim wybrzeżu wyspy odwierty, by zbadać ilość i rentowność złóż molibdenu. Dziwne wypadki w bazie geologów oraz makabryczny film, sugerujący morderstwo, jaki krąży w sieci, a ewidentnie został nakręcony w pomieszczeniach bazy, doprowadzają pracowników do paniki. Nikt z nich nie chce wrócić na Grenlandię, ale równocześnie żadna z osób nie jest w stanie sensownie wytłumaczyć co jest przyczyną jej decyzji. 
Około pół roku wcześniej zginęła w bazie w niewyjaśnionych okolicznościach jedna z pracowniczek, a teraz dyrekcja nie jest w stanie nawiązać kontaktu z dwoma ostatnimi pracownikami, którzy zostali na Grenladnii. Oprócz Þory i jej partnera na wyspę lecą lekarz, ratownik, spec od komputerów oraz była pracowniczka bazy. Wspólnie próbują rozwikłać zagadkę zaginięcia trzech osób oraz wrogości mieszkańców pobliskiej wioski, a to wszystko w spartańskich warunkach, odcięci od świata. Grozy sytuacji nadaje fakt, iż łącza satelitarne bazy zostały celowo zniszczone, a w biurkach pracowników leżą ludzkie kości, nie mówiąc już o makabrycznym odkryciu ludzkiego ciała w chłodni.
Na miejscu okazuje się, że wielomiesięczna praca w tak ekstremalnych warunkach doprowadziła do napięć wśród pracowników - Þora próbuje dociec źródeł konfliktów i zbadać ich ewentualny wpływ na zaginięcie pracowników.

Najciekawszy wydaje się być wątek związany z rdzennymi mieszkańcami wioski - Yrsa zahacza tu o temat upadku społeczności Inuitów. Mieszkańcy wioski uzależnieni są od własnych zdolności myśliwskich oraz nieregularnych dostaw żywności, jedynymi środkami transportu, z jakich mogą korzystać są bowiem tylko skutery śnieżne i zaprzęgi. Rejsy helikoptera, łączącego wioskę z większymi miastami, zależne są od kapryśnej pogody. Niezmiernie interesujące są opisy ich wierzeń i rytuałów, które popadają w zapomnienie i znikają w mgle alkoholowego upojenia.

Niestety intryga wokół bazy geologów już tak nie zachwyca, a przede wszystkim nie wciąga tak, jak oczekiwałabym tego po porządnym kryminale. Rozwiązanie zagadki kryminalnej wydaje się być szyte grubymi nićmi i nie zaskakoczy uważnego czytelnika.
Nie zraża mnie to jednak i zamierzam kontynuować moją znajomość z Þorą.

Moja ocena: 3,5/6

Yrsa Sigurðardóttir, Die eisblaue Spur, tł. Tina Flecken, 340 str., Fischer Taschenbuch Verlag 2008.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz