Nareszcie trafiłam na polski współczesny kryminał, które idealnie wpasował się w mój gust. W tej książce podobało mi się chyba wszystko - główny bohater, intryga i język.
Przede wszystkim Teodor Szacki - uwiódł mnie już imieniem, jednym z moich ulubionych. Poza tym lubię takich sarkastycznych, pozornie twardych typów. Niekoniecznie w życiu, ale w książkach jak najbardziej. Miłoszewski dobrze wplótł jego prywatne życie w akcję książki. Proporcje są w sam raz. Dialogi z Kuzniecowem obłędne. Ocena polskiego systemu sądownictwa oraz policji interesująca. Komentarze na temat polityki i codzienności zaskakująco aktualne mimo jedenastu lat różnicy -przerażające.
Miłoszewski ujął mnie intrygą, dzięki Hellingerowi. Swego czasu temat bardzo mnie interesował, ale jak to zwykle bywa, nie zagłębiłam na tyle, na ile bym chciała. A tu nadarzyła się okazja przypomnieć sobie o moich planach. Do tego autor zaserwował mi sporą dawkę informacji w sposób nie tyle atrakcyjny, co wciągający. Wprowadzenie powiązań z esbecją zainteresowało mnie mniej, zwłaszcza, że nie popycha śledztwa, a jedynie sugeruje rzekome tajemne siły, które podobno nadal działają. Ale być może ten wątek zostanie pociągnięty w kolejnych tomach. Na razie odczułam go jako niepotrzebny. Sposób prowadzenia śledztwa przez policję i prokuratora mnie zaskoczył - nie wiedziałam, że prokuratora odgrywa aż tak dużą rolę w tym procesie. Nie jestem całkiem przekonana, czy w świecie realnym śledztwo wygląda właśnie tak, czy o jego sukcesie decydują przebłyski i zapętlenia synaps, dzięki którym rozwiązanie zaczyna się formować w głowie policjanta. Ale to nieważne, i tak mi się podobało.
Język - soczysty, realny, dosadny. Krótkie, sarkastyczne dialogi, takie, jak lubię. I świetny pomysł na krótką prasówkę z każdego dnia śledztwa. Miłoszewski kompiluje wydarzenia danego dnia w telegram - z nostalgią przypominałam sobie, co się działo te jedenaście lat temu, a także jak niewiele się zmieniło w niektórych kwestiach.
Kolejne książki o Szackim już czekają na czytniku :)
Moja ocena: 5/6
Zygmunt Miłoszewski, Uwikłanie, 325 str., Wydawnictwo WAB 2007.
Język - soczysty, realny, dosadny. Krótkie, sarkastyczne dialogi, takie, jak lubię. I świetny pomysł na krótką prasówkę z każdego dnia śledztwa. Miłoszewski kompiluje wydarzenia danego dnia w telegram - z nostalgią przypominałam sobie, co się działo te jedenaście lat temu, a także jak niewiele się zmieniło w niektórych kwestiach.
Kolejne książki o Szackim już czekają na czytniku :)
Moja ocena: 5/6
Zygmunt Miłoszewski, Uwikłanie, 325 str., Wydawnictwo WAB 2007.