Kupując tę książkę, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że już ją czytałam. Niestety większość czytanych w czasach szkolnych książek zlała się w jedną wielką powieść, z której pamiętam tylko fragmenty i tytuły, a i te nie zawsze.
Czytałam więc Kochaną rodzinkę, będąc w ciągłym stanie gotowości. Na szczęście już w jednym z pierwszych rozdziałów trafiłam na kryptę świętego Leonarda i od razu wiedziałam, że to jest ten jeden jedyny strzęp, który utkwił w mojej głowie. Nie pamiętałam nic z treści i co gorsza imienia głównej bohaterki, co jest bardzo dziwne, bo nazwy własne pamiętam niemal zawsze.
Główną bohaterką jest szesnastoletnia licealistka Judyta Jelonek. Dziewczyna mieszka wraz z matką i starszą siostrą Paulą. Do rodziny należy jeszcze kostyczna i surowa babcia, rezydująca w wyżej wymienionej krypcie. Ojciec dziewczyn nie żyje i żyje równocześnie. Jako bohater wojenny spod Monte Cassino nigdy nie umrze. Matka i babcia z oddaniem podtrzymują kult idealnego ojca i patrioty. Tymczasem dziewczyny niewiele sobie z tego robią, podejrzewając za tym spisek obu kobiet.
Paula pracuje w biurze i najbardziej interesują ją stroje, makijaż i wyjścia. Judyta czuje się przy zadbanej, eleganckiej oraz pełnej ironii siostrze brzydka i nieforemna. Braki w urodzie nadrabia jednak niewyparzoną gębą i wybujałą fantazją. Najmniejszy trop, wskazówka, wydarzenie są dla niej impulsem do stworzenie niewiarygodnej historii rzekomo kryjącej się za podłapanymi informacjami. Tak się ma z podejrzanym amantem siostry, starszym człowiekiem, krążącym wokół ich domu, a przede wszystkim z urywkami rozmów, jakie udaje się jej wyłapać. Judyta zaczyna podejrzewać, że matka i babcia ukrywają prawdę o ojcu i jego bracie, który ma mieszkać w Anglii. Gdy dziewczyna postanawia wyjechać na wyspę, mama wpada w skrzętnie ukrywaną panikę. Dodatkowo niesforna córka niemal wpędza ją do grobu, realizując swoje fantazje na temat lepszego życia. Judyta zmienia swoje plany na życie jak w kalejdoskopie. Raz chce zostać zakonnicą, mimo że jej rodzina deklaruje ateizm, innym razem opuszcza dom, by zarabiać na własne utrzymanie, a w efekcie pokazać wszystkim, jaka jest odpowiedzialna i samodzielna. W gruncie rzeczy jej zachowania bardziej przystoją dwunastolatce niż szesnastolatce.
Na moim dość nowym wydaniu książki, widnieje informacja (być może przestarzała), że to lektura gimnazjalisty. Jestem jednak niemal stuprocentowo przekonana, że ta książka do żadnego gimnazjalisty nie trafi. Akcja rozgrywa się w połowie lat pięćdziesiątych i nowoczesne na te czasy zachowanie obu dziewczyn, będzie współczesnego nastolatka śmieszyć lub, w najlepszym wypadku, nudzić. Pragnienia i plany Judyty, zachowanie matki oraz przyjaciela rodziny, jak i amanta Pauli są tak przestarzałe, że aż śmieszne. Dla mnie to sentymentalna lektura, choć tych czasów nie znam, możliwość spojrzenia wstecz, ale nie sądzę, żeby współczesny młody czytelnik tak spoglądał na tę książkę. Dzięki drobiazgowym opisom ówczesnych warunków życia, realiów czy obyczajów, to faktycznie świetne świadectwo czasów. Kraków odgrywa w powieści niemałą rolę, Rolleczek bynajmniej nie obiektywnie opisuje realia zarówno Krakowa, jak i powstającej Nowej Huty. Judyta trafia bowiem do tamtejszego baru mlecznego - jej sposób na ujarzmienie natarczywych klientów jest pyszny! Te sceny, podobnie jak rozmowy z sąsiadką są przekomiczne.
To lekka i przyjemna lektura, trącąca nieco myszką i zapewne szczególnie ciekawa dla znawców oraz wielbicieli Krakowa.
Moja ocena: 4,5/6
Natalia Rolleczek, Kochana rodzinka i ja, 272 str., Wydawnictwo Literatura 2000.
Wydaje mi się, że Judyta jest dość "młodzieżową" bohaterką i nie zestarzała się, choć może masz rację, że w swoim otoczeniu wypada już nieco staroświecko.
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, mi się wydaje, że jej egzaltacja, naiwna często fantazja i ideały niespecjalnie się pokrywają z tym, czym żyje dzisiejsza młodzież.
UsuńPytanie, na ile to było "życiowe" już w momencie powstania ;-). Bo to trochę taka postać aczasowa z tej Judyty :-).
UsuńWydaje mi się, że jak na lata pięćdziesiąte jednak dość życiowe było. Choć faktycznie Judyta to niezwykły oryginał.
UsuńTeż mi się wydaje, że już pokryło się kurzem :)
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2009/08/kochana-rodzinka-i-ja-natalia-rolleczek.html
Dziękuję za link, chętnie przeczytałam twoją notkę i zastanawiam się kto zacz siostra stryjeczna?? :)
Usuń:)
UsuńCórka mojego stryja. Wiem, teraz się tak nie mówi, a myśmy sobie mówiły "to moja siostra cioteczna" czy "stryjeczna". Teraz to wszystko kuzynki.
Mnie się wydaje, że na Śląsku zawsze było kuzynostwo i dlatego nie ogarniam tych sióstr :) Nawet stryja nie ogarniam ;)
UsuńNa Śląsku pewnie tak, ale ja pochodzę z centralnej Polski.
OdpowiedzUsuńAch, to faktycznie inna terminologia!
Usuń