Strony

sobota, 17 marca 2018

"Domofon" Zygmunt Miłoszewski


Kolejna stosikowa lektura, która była bardzo dobrym wyborem. Pióro Miłoszewskiego ma w sobie to coś, co nieustannie przyciąga mnie do lektury i nie pozwala odłożyć książki. Od pierwszego zdania czułam tę powieść, czułam jej styl i bohaterów. Rozpoczynając tę książkę, zakładałam, że będzie to kryminał. Horroru się nie spodziewałam. Nie czytuję wprawdzie tego gatunku, ale według mojego odczucia, nie jest to stricte horror, a raczej powieść o ludzkich lękach, koszmarach i uwikłaniu w nich.

Agnieszka i Robert są świeżo upieczonymi małżonkami, opuszczają prowincję, by rozpocząć nowe życie w stolicy. A właściwie to w malutkim mieszkanku, w bloku z wielkiej płyty, na Bródnie. Nie jest to zbyt eleganckie miejsce, ale na początek dobre. Agnieszka rozpoczyna pracę biurową, z której jest w miarę zadowolona, Robert natomiast musi się zadowolić zajęciem sprzedawcy, które zupełnie go nie satysfakcjonuje. Ale takie są początki w stolicy. Będzie lepiej. Przynajmniej w pracy, bo w domu niekoniecznie. 

Po dotarciu do Warszawy, Robert odkrywa w windzie ciało. Bez głowy. Głowa leży na korytarzu. Odcięta. Gorszy widok trudno sobie wyobrazić. I nawet nie trzeba, bo w bloku zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Już wizyta w piwnicy okazuje się być traumatycznym przeżyciem - Agnieszka i Robert trafiają na enigmatyczne, kręte korytarze, malutkie pomieszczenia, a wreszcie na ziemię. Towarzyszy im tam irracjonalny lęk, który spotęgują kolejne wydarzenia. Klątwa z przeszłości opanuje mieszkańców, zasnuje blok czarną mazią, która otępi ludzi i wyzwoli z najdalszych zakamarków mózgu najgorsze koszmary.

Mimo że o przeszłości głównych bohaterów niewiele wiemy (autor przemyca tylko kilka informacji o dzieciństwie Roberta), nie są to papierowe figury. Każda postać w tej powieści jest pełnokrwista - także maturzysta Kamil czy świetnie zarysowana dewotka - pani Emilia oraz dziennikarz Wiktor. Smaczku tym charakterom dodaje spora doza czarnego humoru, który bardzo u Miłoszewskiego lubię. Ucieszyło mnie także spotkanie z Olegiem Kuzniecowem, znanym z trylogii o Szackim. I chociaż występuje on tu w duecie z Chudym - to wątek kryminalny jest zaledwie delikatnie zarysowany. Miłoszewski porusza się raczej na granicy realizmu i fantazji, wplatając do narracji wątki z historii Bródna. 

Mimo że nie przepadam za nierealnym, przypominającym fantastykę podejściem do tematu, to w tym przypadku autor mnie kupił. Stylem, pomysłem, wykorzystaniem domofonu, historycznym tłem i humorem.

Moja ocena: 4/6

Zygmunt Miłoszewski, Domofon, 360 str., Wydawnictwo W.A.B. 2013.

4 komentarze:

  1. No patrz, czytałam "Domofon" sto lat temu, zaraz potem jak pierwszy raz się ukazał, toteż nie wyłapałam żadnych powiązań z późniejszymi powieściami autora. Ale cieszę się, że Ci się spodobał - wszędzie twierdzę bowiem, że jest to ciągle i nieustająco najlepsze dzieło Miłoszewskiego:)
    A horrorów też nie lubię; to jest jednak bardziej powieść grozy. Bardzo dobrze napisana powieść grozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, na powieść grozy nie wpadłam! To lepiej określa tę książkę. Czy to najlepsza powieść Miłoszewskiego? Nie wiem. Trylogia o Szackim też mi się podobała.

      Usuń
    2. Mi mniej, może dlatego, że za dobrze znam sądowo-prokuratorskie realia i wersji przedstawionej przez Miłoszewskiego nie kupiłam. Być może powinnam wrócić do "Domofonu" i zweryfikować trafność swojego poglądu; póki co się go trzymam:)

      Usuń
    3. Tak myślałam, że dlatego. Ja ich nie znam wcale i dziwiło mnie, że prokurator w ogóle może prowadzić śledztwo. A do "Domofonu" może nie wracaj? Szkoda, gdyby wrażenie się zmieniło.

      Usuń