Czwarta książka Aleksijewicz, czwarty raz nie znajduję słów, by napisać coś mądrego. Odczekałam kilka dni, ale nie czuję się mądrzejsza, bardziej elokwentna i gotowa do napisania recenzji. Mam w sobie podobne emocje, jak po lekturze Małej zagłady - bo czytałam ją niedawno, więc pierwsza mi się nasuwa, ale mogłabym tu wymienić każdą książkę traktującą o wojnie. Nie rozumiem, nie chcę i nie będę rozumieć. Dziwię się, czuję obezwładniający stupor i złość. I obrzydzenie. Wojną i jej gloryfikacją. I tym, że człowiek nie wyciąga żadnych wniosków.
Aleksijewicz i tutaj słucha. Tak jak słucha kobiet, które wzięły udział w wojnie, tak jak słuchała ofiar katastrofy w Czarnobylu, teraz słucha ludzi, którzy w czasie wojny mieli cztery lata, siedem lat, jedenaście. Byli dziećmi. Wskutek przeżyć stracili mowę, słuch, chęć do życia. Stracili matkę, ojca, rodzeństwo. Widzieli rzeczy potworne. Lęk nie opuścił ich do końca życia, tak jak bezradność, złość, smutek, niezdolność do nawiązywania bliższych kontaktów. I głód. Głód fizyczny i głód dotyku, miłości, czułości. Gdybym tę książkę czytała, trwałoby to pewnie wieczność. Nie zniosłabym więcej niż kilku stron na raz. Słuchałam jednak spokojnego, wyważonego głosu Krystyny Czubówny. Często nie mogłam zatrzymać nagrania i słuchałam, słuchałam, a rozpacz we mnie narastała. Czułam to, co czuły dzieci i nadal czują opowiadający dorośli.
Cóż więcej pisać? Siłą tej książki jest autentyzm opowieści - Aleksijewicz nie komentuje, nie uzupełnia, nie stawia pytań, jest przeźroczysta. Słucha. I pozwala mówić, niektórzy z rozmówców otwierają się po raz pierwszy. Większość cierpi, z trudem relacjonuje, płacze. Opowiadają ludzie wszelkich profesji i pochodzenia - inżynierowie, nauczycielki, krawcowe, robotnice, Cyganka, renciści.
Zdumiewające jak z przecież niezbyt oryginalnego pomysłu, Białorusinka potrafi stworzyć dzieło. Każdy mógłby wybrać kilkanaście osób i ich wysłuchać, ale tylko Aleksijewicz potrafi stworzyć z relacji tak wyjątkowy dokument. Polskie wydanie nie byłoby też zapewne tak świetne, gdyby nie wspaniała praca tłumacza, za którą należą mu się specjalne podziękowania.
To lektura obowiązkowa, choć nie mam nadziei, że ludzkość wyciągnie z niej wnioski.
Moja ocena: 6/6
Swietłana Aleksijewicz, Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy, tł. Jerzy Czech, czyt. Krystyna Czubówna, 232 str., Wydawnictwo Czarne 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz