To kolejna laureatka Deutscher Buchpreis, która mnie zupełnie nie zachwyciła. Początkowo słuchałam tej powieści z zainteresowaniem, zachwycając się przede wszystkim sprawnością językową autora, ale po czasie zaczęła mnie męczyć mnogość charakterów oraz dłużyzny.
Akcja powieści rozgrywa się w Brukseli, w większości w instytucjach Unii Europejskiej. Nadszarpnięty image unii ma podreperować Fenia Xenopoulou, która wbrew swojej woli przesunięta została do wydziału kulturalnego. Urzędniczka stawia na wystawne świętowanie rocznicy powstania unii i zleca swoim pracownikom sporządzenie nowatorskiego konceptu. Martin Susmann wpada na pomysł, który jednak okaże się być bardzo kontrowersyjny i nie trafi w gust przedstawicieli poszczególnych państw. Jego pomysł oprze się na połączeniu Auschwitz ze współczesnością, i jedności z indywidualnością. Teorii zresztą w tej powieści jest wiele - mnogość bohaterów to mnogość opinii, a każda z nich opisane zostanie z należytą jej pieczołowitością. O ile początkowo z ciekawością czytałam o idei nowej stolicy Europy czy o gospodarczych problemach związanych z hodowlą świń, to po jakimś czasie miałam po prostu dość.
Oprócz unijnych urzędników, Menasse wprowadza całą gamę różnorakich postaci. Austriackiego potentata w hodowli świń, ostatniego żyjącego świadka holocaustu, który uciekł z transportu do obozu, komisarza, który prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa w jednym z hoteli, od którego zostanie nagle, bez wyjaśnień odsunięty, austriackiego emerytowanego profesora ekonomii, który bierze udział w spotkaniach europejskiego think tanku oraz polskiego byłego zakonnika, który jest płatnym mordercą. I świnię. Prawdziwą świnię, która pojawia się w różnych zakątkach Brukseli, powodując chaos. Pewnie zastanawiacie się teraz, jak te wszystkie wątki się łączą - w pewien sposób autor je ze sobą powiązuje, ale swobodnie mógł zrezygnować z niektórych z nich.
Dla polskiego czytelnika ciekawe będą nawiązania do polski - Mateusz, wyżej wymieniony mnich, wraca do Polski, Martin Susmann jedzie na obchody uwolnienia obozu do Auschwitz. Menasse bardzo chętnie wstawia zdania w ojczystych językach swoich bohaterów, aczkolwiek w przypadku polskiego coś mu zdecydowanie nie wyszło albo zawiodła redakcja.
Dzięki tej powieści poznałam trochę bliżej pracę w Komisji Europejskiej, życie urzędników i wewnętrzne przepychanki - i to w sumie jedyna pozytywna strona mojej lektury. No może jeszcze lektor, który bardzo dobrze przeczytał tę powieść, a do tego bardzo starał się o poprawną wymowę obcych nazwisk. Sama akcja z pewnością bardzo szybko odejdzie w zapomnienie, choć o akcji trudno tutaj nawet mówić. Powinnam raczej powiedzieć, zaprezentowane przez autora w wypowiedziach poszczególnych bohaterów idee europejskie już odeszły w zapomnienie. Nie minął tydzień od lektury, a ja nie jestem w stanie dokładnie przytoczyć ich istoty.
Moja ocena: 3/6
Robert Menasse, Die Hauptstadt, 459 str., czyt. Christian Berkel, der Hörverlag 2017.
Czyżby ta nagroda była też przereklamowana? :D
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo dobre laureatki, ale mam wrażenie, że większość z nich jest w podobnym stylu. Te dwie ostatnie, nowsze niestety niewypały.
UsuńA tegoroczną laureatkę też będziesz czytać? W końcu jakaś kobieta otrzymała tę nagrodę. :)
UsuńTak, na pewno, wszystkie planuję przeczytać. Na razie te, które już mam na kindle.
Usuń