Myślę, że do lektury tego cyklu zachęcać nikogo nie trzeba, tak samo jak do wersji ilustrowanej. Ten tom czytałam po raz trzeci, tym razem na głos dziewięcioletniemu synowi. I mimo, że była to moja trzecia lektura, to ponownie odkrywałam wiele szczegółów, które mi umknęły albo o których zwyczajnie zapomniałam. Ilustracje Jima Kaya miały ogromny wpływ na odbiór książki, a także zupełnie zmieniały dynamikę czytania na głos. Pamiętam, że córce czytałam zwykłą wersję, bez obrazków i wspominam to bardzo monotonnie i nużąco. Teraz sporo czasu spędziliśmy na analizowaniu ilustracji, dyskusji, czy wizja Kaya jest zgodna z naszymi wyobrażeniami, a także na odszukiwaniu szczegółów i szczególików. Przyznam, że było to tym przyjemniejsze, że bardzo odpowiada nam kreska ilustratora.
Inaczej także spojrzałam na treść tego tomu, ale nie tylko. Odkąd kilka miesięcy temu rozpoczęliśmy lekturę tego cyklu, utwierdzam się w moim przekonaniu o złożoności fabuły tych książek i tym, że nawet mój, bystry zresztą, dziewięciolatek jest za mały, by wszystko zrozumieć. Wiele godzin spędziliśmy na dyskusjach o złożoności świata Rowling, syn ciągle i ciągle wracał do kwestii dementorów, istoty Voldemorta, powiązań między Snapem a rodzicami Harry'ego. Z każdym tomem ta tematyka się komplikuje i staje bardziej wyrafinowana. Dlatego bardzo się cieszę, że nie pozwoliłam na wcześniejsze obejrzenie ekranizacji tych powieści. Z radością obserwuję frajdę syna i jak zatapia się w świecie Hogwartu. Przeżywa te książki tak, jak ja, będąc dzieckiem, przeżywałam moje lektury. To wspaniałe obserwować, jak pracuje jego wyobraźnia, jak składa elementy poznawanego świata, jak myśli o tym, co przeczytaliśmy przez wiele dni.
W tym tekście powinnam pisać o ilustracjach, ale nie mogę dodać nic więcej, niż to, co napisałam w tekstach o poprzednich tomach. Jesteśmy zachwyceni tymi wydaniami. Kreska Keya wspaniale wprowadza w świat Rowling, jest dynamiczna i pełna emocji. Jest dla nas tym, czym była dla mnie ilustracje Szancera, gdy byłam mała. Mam nadzieję, że niebawem wydany zostanie kolejny tom, bo syn chce czytać dalej.
Moja ocena: 6/6
J.K. Rowling, Jim Kay, Harry Potter i więzień Azkabanu, tł. Andrzej Polkowski,328 str., Media Rodzina 2017.
Zaczęliśmy z Młodszym Kamień na głos i wrażenia mam, rzekłbym, bliźniaczo podobne :)
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo się cieszę!
UsuńChyba filmy mnie zepsuły, bo wiele scen pamiętam, ale są to akurat te, które trafiły do ekranizacji. Cała reszta plus detale poszły, jak posypane proszkiem fiuu, prosto w niepamięć :P No ale jest okazja na przypomnienie :D
UsuńJa filmów nie widziałam, dopiero teraz po lekturze z synem oglądamy po kolei filmy. Na razie dwa zobaczyliśmy.
UsuńWłaściwa kolejność :D U mnie niestety Starszy po przeczytaniu siadł do ekranizacji, a Młodszy podłączył się do pierwszych części :(
UsuńTego się obawiałam, więc izolowałam młodszego, gdy starsza oglądała pierwsze dwa filmy :)
UsuńOczywiście przeczytałam wszystkie części Harrego Pottera, ale te wydanie jest przepiękne :)
OdpowiedzUsuńTak, jest cudne!
UsuńUwielbiam Harrego Pottera, przyznam, że nigdy nie przeczytałam po polsku, a najbardziej lubię słuchać audiobooków po angielsku w interpretacji Stphena Fry - majstersztyk. Nie wiem, ile razy przesłuchałam już całą serię i właśnie zaczynam od nowa . Filmy z drugiej strony, całkowicie mnie rozczarowały, brakowało wiele ważnych wątków. Zgadzam się z Tobą, że dzieci pewnie nie od razu mogą pojąć złożoność tych książek, ale dlatego właśnie warto je czytać wiele razy w różnym wieku. Tak jak Małego Ksiecia.
OdpowiedzUsuńoch, te audiobooki muszą być świetne!
UsuńMoje dzieci słuchały po niemiecku i podobały się im. Po angielsku nie mamy.
Usuń