Kalamburka jest najbardziej nietypowym tomem Jeżycjady. Mało tu perypetii rodzinnych, bo główną bohaterką jest Mila, czyli mama Borejko. Musierowicz opowiada o jej życiu i historii poznania Ignacego, cofając się w czasie. Każdy rozdział to kolejny etap życia najpierw dorosłej, potem nastoletniej i wreszcie całkiem malutkiej Mili.
Podczas pierwszej lektury Kalamburki, życie Melanii Borejko było dla mnie na pewno, choć tego nie pamiętam, sporym zaskoczeniem. Oczywiście jej historia zakochania się w Ignacym jest dość szablonowa i typowa dla Jeżycjady, osiłkowatego Zbysława i liczne zbiegi okoliczności włączając. Nie specjalnie mi się podoba wartościowanie pracy Mili, która sztuki teatralne pisze w ukryciu, na kolanie, w kuchni między jednym garem, a drugim. Nie czuję takiej gloryfikacji ukrywania talentu i zdolności pisarskich. Mam wrażenie, że w oczach autorki właśnie to czyni Milę taką świetną - potrafi ogarnąć dom, zająć się dziećmi, nagotować, przypilnować wnuków i machnąć wybitną sztukę. No sorry, ale ja w to nie wierzę. I odbija mi się tą skromnością i umniejszaniem własnej pracy.
Podobało mi się za to tło powieści - Musierowicz bardzo starannie i wiernie opisała ówczesne wydarzenia w Poznaniu, sytuację polityczną, nastroje w społeczeństwie. Ta powieść to w zasadzie mała lekcja historii lokalnej. Dla współczesnego, młodego raczej, człowieka zupełnie niezrozumiałe będą warunki mieszkaniowe, marzenia ówczesnych dzieci czy nastolatków, zainteresowania, sposób spędzania czasu. Cały ten koloryt naprawdę świetnie autorce wyszedł.
Opisanie historii rodziców sióstr Borejko dobrze temu cyklowi zrobił - nadał mu szerszego wymiaru, łatwiej teraz zrozumieć powiązania rodzinne, niektóre zachowania Mili i Ignacego. Mimo moich wątpliwości co do samej postaci Kalamburki, to jeden z lepszych tomów Jeżycjady.
Moja ocena: 4/6
Małgorzata Musierowicz, Kalamburka, 286 str., Akapit Press 2001.
Podczas pierwszej lektury Kalamburki, życie Melanii Borejko było dla mnie na pewno, choć tego nie pamiętam, sporym zaskoczeniem. Oczywiście jej historia zakochania się w Ignacym jest dość szablonowa i typowa dla Jeżycjady, osiłkowatego Zbysława i liczne zbiegi okoliczności włączając. Nie specjalnie mi się podoba wartościowanie pracy Mili, która sztuki teatralne pisze w ukryciu, na kolanie, w kuchni między jednym garem, a drugim. Nie czuję takiej gloryfikacji ukrywania talentu i zdolności pisarskich. Mam wrażenie, że w oczach autorki właśnie to czyni Milę taką świetną - potrafi ogarnąć dom, zająć się dziećmi, nagotować, przypilnować wnuków i machnąć wybitną sztukę. No sorry, ale ja w to nie wierzę. I odbija mi się tą skromnością i umniejszaniem własnej pracy.
Podobało mi się za to tło powieści - Musierowicz bardzo starannie i wiernie opisała ówczesne wydarzenia w Poznaniu, sytuację polityczną, nastroje w społeczeństwie. Ta powieść to w zasadzie mała lekcja historii lokalnej. Dla współczesnego, młodego raczej, człowieka zupełnie niezrozumiałe będą warunki mieszkaniowe, marzenia ówczesnych dzieci czy nastolatków, zainteresowania, sposób spędzania czasu. Cały ten koloryt naprawdę świetnie autorce wyszedł.
Opisanie historii rodziców sióstr Borejko dobrze temu cyklowi zrobił - nadał mu szerszego wymiaru, łatwiej teraz zrozumieć powiązania rodzinne, niektóre zachowania Mili i Ignacego. Mimo moich wątpliwości co do samej postaci Kalamburki, to jeden z lepszych tomów Jeżycjady.
Moja ocena: 4/6
Małgorzata Musierowicz, Kalamburka, 286 str., Akapit Press 2001.
To chyba będzie dobry mikołajowy zakup dla chrześnicy :) Pozdrawiam i zapraszam: https://codzienniezksiazka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMoże lepiej zacząć cykl od początku?
Usuń