Strony

środa, 5 grudnia 2018

"Południca" Julia Franck


To najbardziej zaskakująca książka, jaką ostatnio przeczytałam. Powieść subtelna i dosadna zarazem, o kobietach i mężczyznach, o obcości, o wojnie, która toczy się gdzieś w tle, ale jest, o rodzicielstwie, o matkowaniu, o miłości i o filozofii. I zapewne o jeszcze wielu, wielu innych kwestiach, bo przekonana jestem, że każdy odnajdzie w niej coś innego i każdego poruszy inny aspekt.

W pierwszym rozdziale obserwujemy powojenną scenerię w Szczecinie, Rosjanie rabują i gwałcą. Młoda kobieta Alice, pielęgniarka i jej syn próbują opuścić miasto pociągiem. Gdy im się to udaje, matka opuszcza syna na jednym z dworców. Franck zostawia czytelnika z tą sceną i od razu przerzuca go wstecz do Budziszyna u progu XX wieku, gdzie w bardzo dziwacznym domu dorastają dwie dziewczyny. Marthę i Helene dzieli dziewięć lat a łączy poniekąd kazirodczy związek. Nie mogą one liczyć na troskę i miłość matki, która żyje w swoim własnym świecie pełnym bibelotów, gratów, śmieci i zbieranych wszędzie drobiazgów. Matka nigdy nie przynależała do miejscowej społeczności, jako obca z pochodzenia i wyznania, miłością otaczał ją tylko ojciec, który teraz jest na wojnie. Dziewczyny zdane są więc na siebie i gdy nadarza się okazja do wyjazdu do Berlina i zamieszkania u dalekiej ciotki nie zastanawiają się ani chwili. Franck świetnie oddała stosunki w niewielkim mieście, ale jeszcze lepiej wyszedł jej koloryt Berlina lat 20. Dziewczyny zatapiają się w dekadencji stolicy - mają kontakty z artystami, bohemą, chadzają do klubów, są wyzwolone, zmieniają styl bycia i ubierania się. Helene zakochuje się w studiującym filozofię Carlu - ten związek nadaje jej życiu sens, oboje snują plany na przyszłość, które jednak nie zostaną zrealizowane. Nie chcę zdradzić zbyt wiele z dalszej narracji, bo z pewnością ucierpiałaby na tym przyjemność lektury. Ta powieść jest jednak tak pełna wydarzeń, myśli, nawiązań, że nawet w tym fragmencie, który powyżej streściłam, można odnaleźć o wiele więcej wątków.

Dlaczego więc twierdzę, że Południca mnie zaskoczyła - przede wszystkim nie spodziewałam się takiej treści a czytając ciągle się zastanawiałam dokąd mnie autorka zawiedzie. Narracja była dla mnie całkowicie nieprzewidywalna, losy Helene zaskakujące. Ponadto zdumiewało mnie osadzenie akcji w kontekście społeczno-historycznym. Wojna ma ogromny wpływ na losy opisanych kobiet, ale nie jest ona tak wszechobecna jak w innych powieściach i takie jej ukazanie czyni ją groźniejszą. Przerażającą. Oczywiście uwikłanie w uwarunkowaniach politycznych ma ogromny wpływ na życie, ale ja jestem skłonna widzieć tę powieść bardziej jako analizę stosunków między matką i córką. Odrzucenie przez matkę ma wpływ na całe życie Helene, a także na jej macierzyństwo. Zresztą sama Helene jest zagadkowa - czasem zimna i niedostępna, a równocześnie współczująca i troskliwa. Zastanawiam się czy tytułowa południca to nawiązanie do niej czy raczej do matki. W moim odczuciu to żadnej z nich nie pasuje. Sama autorka odnosi tę legendę do Helene, która wraz z rosnącymi problemami staje się coraz cichsza, małomówna i niedostępna. 

Południca to ten typ powieści, o których jeszcze długo się myśli, pamięta, rozważa. Z upływem czasu coś innego staje się ważniejsze, inny szczegół zaprząta myśli. Moim zdaniem to jedna z najlepszych laureatek Deutscher Buchpreis.

Moja ocena: 5/6

Julia Franck, Die Mittagsfrau, 430 str., S. Fischer Verlag 2007.


22 komentarze:

  1. Ja kiedyś napisałem, że to nierówna książka i chyba jak na mój gust za dużo tam było wątków i tropów, wymowa mi się rozmyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też poniekąd ta wielowątkowość mierziła, ale potem przestałam szukać wymowy, tylko przyjęłam, że takie jest życie Helene - no bo życie rzadko bywa jednowymiarowe. Zgadzam się co do nierówności.

      Usuń
    2. Ale jakaś nić przewodnia by się zdała. I trochę mnie, o ile pamiętam, nie przekonywały te kolejne wcielenia bohaterki.

      Usuń
    3. Życie Helene to nić przewodnia? Wcielenia? Co masz na myśli?

      Usuń
    4. To, że Helena to są trzy kompletnie różne osoby i autorka, o ile pamiętam, jakoś szczególnie nie motywuje tych przemian. Jakby ktoś gasił światło i po ponownym zapaleniu na scenie stała nowa osoba.

      Usuń
    5. Tak to odbierałeś? Ja widziałam rozwój w niej, między Budziszynem a Berlinem nie widzę różnicy w osobowości, a potem utrata partnera, nieudane małżeństwo, wojna zmieniają ją, ale to chyba normalne.

      Usuń
    6. Po pięciu latach raczej niewiele pamiętam, ale chyba właśnie coś takiego mi chodziło po głowie, jakoś mi się bohaterka nie składała w jedno.

      Usuń
    7. Rozumiem, dla mnie jej zmiany są spójne, aczkolwiek sama w sobie ma trochę sprzeczny charakter, ale ja to tłumaczę wychowaniem czy jego brakiem właściwie.

      Usuń
    8. Mój główny zarzut brzmiał, że autorka pisze po trosze o wszystkim, zamiast skupić się na czymś konkretnym. Mamy choroby psychiczne, dekadencję, nazizm, antysemityzm, przemoc domową i co tam jeszcze.

      Usuń
    9. Tak, rozumiem, też mnie to częściowo denerwowało, ale jest możliwe, żeby jedna osoba tyle doświadczyła.

      Usuń
    10. Nie mówię, że nie jest, ale jednak sposób opisania tego do mnie nie przemówił.

      Usuń
    11. Rozumiem, to już nie ma rady, ale trafi albo nie :)

      Usuń
  2. Przy okazji, Południca doczekała się pracy naukowej na swój temat: http://www.transfer.ajd.czest.pl/media/domeny/135/download/10.pdf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki, zajrzę na pewno.

      Usuń
    2. Przeczytałam, ale specjalnie odkrywczy ten tekst nie jest. Kompilacja cytatów, jak dla mnie.

      Usuń
    3. Bo to tekst o recepcji książki, ale owszem, średni.

      Usuń
    4. Tak, ja jakoś spodziewałam się więcej analizy literackiej, ale może faktycznie przy takim założeniu, nie miała tam miejsca.

      Usuń
    5. Ale jeden plus, przypomniał mi, że już dawno miałam czytać Erpenbeck. Ostatnio widziałam rozmowę z nią i bardzo na plus.

      Usuń
    6. Taki temat wybiera się po to, żeby było z górki i nie trzeba było wiele od siebie pisać :) Erpenbeck też mam i też mnie ciekawi.

      Usuń
    7. Ja mam inną jej powieść, nie wiem, czy była tłumaczona na polski. Może wezmę się za nią jeszcze w tym miesiącu w takim razie. Masz rację, chyba tak. Ja sobie wybrałam nieświadomie temat bez praktycznie żadnej literatury źródłowej i musiałam tworzyć :)

      Usuń
    8. Niektórzy tak mają z tymi tematami. Na pozór proste, a potem się zaczyna pod górkę.

      Usuń
    9. Oj, żebyś wiedział. Ja sobie zupełnie nie zdawałam sprawy, że się zabrałam za pisarza, o którym prawie nikt nie pisze. Ale teraz wolę do moich wypocin już nie spoglądać ;P

      Usuń