Strony

piątek, 16 kwietnia 2021

"My z Jedwabnego" Anna Bikont

 


Ta książka mnie dosłownie przeorała. Odchoruję ją, już ją odchorowuje. Nie z powodu opisanej zagłady, która sama w sobie już może być powodem do odchorowania, ale ze względu na współczesność. I na ludzi, którzy negują, nienawidzą, gardłują się. Gloryfikowanych przestępców i sprawiedliwych, którzy muszą się ukrywać. 

Anna Bikont wykonała tytaniczną pracę, żmudną, niewdzięczną, wyczerpującą emocjonalnie. Reporterka opisuje dzień po dniu, jak trafiła na temat, stopniowo się do niego zbliżała, odkrywała prawdę, rozmawiała, podróżowała, czytała, dzwoniła, wplatając informacje o odkrywaniu własnej tożsamości. W jej książce nie tylko zagłada Żydów z Jedwabnego i sąsiednich wiosek odgrywa główną rolę, ale podejście do tego faktu mieszkańców i Polaków współcześnie. I to właśnie ten drugi temat powodował u mnie niemal wymioty. Wypieranie tego, co się wydarzyło jeszcze jakoś może zrozumiem, ale gloryfikowanie morderców, szykanowanie tych, którzy przetrwali czy uratowali, podśmiechiwanie się, gardzenie, bojkotowanie nie mieści się w mojej głowie. 

Ten reportaż to pozycja obowiązkowa, ale lektura, której nie da się zapomnieć. Lektura unaocznia, jak głęboko w Polsce osadzony jest antysemityzm, jak systemowo był propagowany, jak ogromną rolę odgrywał tu kościół katolicki. Fakt dla mnie bardzo szokujący, ponieważ nie spotkałam się z tym w mojej okolicy, podczas wychowania, w szkole, wśród znajomych. Tym bardziej chapeau bas dla autorki, która ze względu na swoje pochodzenie, musiała podczas pracy cierpieć podwójnie. Jej drobiazgowość, dbałość o szczegóły, odnajdywanie w każdej ofierze człowieka są wstrząsająco poruszające. Nie napiszę wiele o tej książce, choć długo o niej myślałam i planowałam długi tekst. Chcę jednak, byście przeczytali ją sami. Bardzo was o to proszę. 

Moja ocena: 5/6

Anna Bikont, My z Jedwabnego, 608 str., Wydawnictwo Czarne 2012.

2 komentarze:

  1. To niewątpliwie, jak piszesz lektura obowiązkowa, jak wiele tych które dają świadectwo tego, do czego ludzie są "zdolni" (to nie jest dobre wyrażenie). I jak każda tego typu relacja wymaga odpowiedniego czytelniczego czasu. Będę miała ją na uwadze, aby sięgnąć w odpowiedniej chwili. To że ludzie własne winy przypisują innym to zarówno rodzaj wyparcia *co jak piszesz z psychologicznego punktu widzenia jest jakoś tam zrozumiałe), ale i perfidna, cyniczna taktyka walki, dalszy ciąg niszczenia, upokarzania, zacierania prawdy. Taktyka, jakże chętnie propagowana przez wszelkie kanalie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto przeczytać, bo jednak trzeba o tym wiedzieć.

      Usuń