Strony

środa, 29 września 2021

"Koniec z Eddym" Édouard Louis


 

Koniec XX wieku w północnej Francji - to tam w niewielkiej miejscowości dorasta Eddy. Tata Eddy'ego to facet na schwał. Dokładnie taki, jaki powinien być mężczyzna według tamtejszej wizji. Chłop z jajami, który lubi piłkę nożną, zapieprza w fabryce, rujnując kręgosłup, bo odszedł wcześniej ze szkoły i na żadna inną pracę nie ma szans, ogląda non-stop telewizję, je najtańsze żarcie, pije pastis, nie nawidzi polityków, burżujów, Arabów, gejów, czyli ogólnie wszystkich, którzy są inni i ma poczucie dobrze przeżytego życia, bo obok mieszkają ci gorsi - ci, którzy nie mają pracy. Taki facet musi mieć syna. Syn musi być taki jak on. Ma też żonę, babę z jajami, która wychowa dzieci, poda obiad, posprząta dom i jeszcze coś tam zarobi na kasie w supermarkecie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie syn. Jakiś taki chudy i dziwny. Ten syn to Eddy, który woli szlagiery od piłki nożnej, który dziwnie się rusza, nie chodzi jak facet i mówi zbyt wysokim głosem. Pedzio, jak malowany. I co z takim synem począć. Można te jego skłonności ignorować, próbować z niego zrobić faceta, np. manipulacją, upokorzeniem, wyśmiewaniem. Dla Eddy'ego to zresztą nic nowego, bo tak samo traktowany jest poza domem. Szykany w szkole, na boisku, wśród dalszej rodziny, na ulicy są na porządku dziennym.
W takiej sytuacji są dwa wyjścia - zmienić się, dopasować lub wyrwać się. Eddy wypróbowuje oba. Najpierw próbuje być facetem z jajami, z dziewczyną i męskimi zainteresowaniami. Wiadomo, że to się nie uda, więc musi spróbować tej drugiej drogi. 

Louis na okołu dwustu stronach przemyca tak wiele różnorodnych problemów, równocześnie nie przeładowując swojej książki. W pierwszej linii to homoseksualizm chłopca, który żyje w środowisku, gdzie nie ma miejsca na jakąkolwiek odmienność. To jednak w zasadzie mogłoby być cokolwiek, co nie pasuje do ustalonych ról społecznych. Dręczenie, niezrozumienie i mobbing jakich doświadcza chłopiec są niewyobrażalne, zwłaszcza że mówimy tu o końcówce XX wieku i o kraju powszechnie rozumianym jako postępowy. Skali tego zjawiska nie sposób sobie wyobrazić, nie żyjąc w takim środowisku i nie znając osób z najniższego szczebla drabiny społecznej. 

Opisane tu środowisko można spotkać w każdym miejscu - absolutny brak poczucia sprawczości, bierność życiowa, brak edukacji, zwalanie winy za własne nieszczęścia na obcych i innych oraz poczucie wyższości na ludźmi jeszcze biedniejszymi to mechanizmy, które istnieją w wielu społeczeństwach. Mimo to tak dobitnie opisane przez Louisa warunki życiowe całkowicie przerażają - brak drzwi w domu, hałas, ciasnota, telewizor w każdym pokoju grający non-stop, śmieciowe jedzenie, brak jakiegokolwiek waloryzowania edukacji są trudne do wyobrażanie dla kogoś, kto dorastał w zupełnie innym otoczeniu. Ta powieść to także krytyka francuskiej polityki, która pozwala na tak skrajne różnice społeczne, ale o tym będzie więcej w kolejnej książce Louisa.

Bardzo podobała mi się ta książka językowo - dość dosadna, bez zbędnych ozdobników, głęboko osadzona we francuskiej rzeczywistości. Niemiecki tłumacz dobrze rozwiązał nawiązania językowe do nazwiska czy różnorodność przezwisk i wyzwisk osób homoseksualnych. Cieszę się, że nie zraziłam się po Historii przemocy i sięgnęłam po tę książkę. 

Moja ocena: 5/6

Édouard Louis, Koniec z Eddym, tł. Hinrich Schmidt-Henkel, 224 str., Fischer 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz