To już trzeci tom z Konraðem w roli głównej - ten emerytowany policjant wciąż nie rozwiązał zagadki swojego życia, czyli nie dowiedział się, kto zamordował jego ojca. Z każdym tomem coraz więcej dowiadujemy się o wątpliwej karierze ojca, który dorabiał się na oszukiwaniu ludzi, sugerując, że wraz z kolegą, rzekomym medium, nawiązują kontakt ze zmarłymi z ich rodzin.
Także w tym tomie działalność ojca odgrywa sporą rolę, bo Konrað będzie rozwiązywał zagadkę, która sięga czterdzieści lat wstecz. Pewnego dnia nawiązała z nim kontakt kobieta, która pragnie odszukać dziecko oddane tuż po porodzie do adopcji. Konrad nie decyduje się na przejęcie tej sprawy, a tuż później kobieta zostaje zamordowana. Wyrzuty sumienia nie dają mu spokoju i postanawia odszukać dziecko Walborg. Konrað podejrzewa, że Walborg została zgwałcona i nie była w stanie zatrzymać dziecka.
Poprzednie tomy z Konraðem w roli głównej mnie nie zachwyciły, ale ten już niestety zakończył moją przygodę z tą serią. Styl prowadzenia śledztwa opiera się tylko i wyłącznie na rozmowach - nieporadnych, nudnych, niekonsekwentnych. Konrad powtarza te same pytania, ale nie zadaje tych, które narzucają się od razu, czasem wpada w gniew, czasem reaguje nielogicznie. Zawsze w najważniejszej chwili dzwoni jego telefon. Swoimi odkryciami oczywiście nie dzieli się z prowadzącą oficjalne śledztwo Martą, utrudniając działania policji. Nie wiadomo dlaczego wpada na tropy, które z łatwością można było odkryć wiele lat wcześniej.
Narracja jest tak nudna i tak przewidywalna, że dokończenie tej książki było dla mnie męczarnią. To już nie jest dawany Indriðason, choć widać tu wyraźnie jego ciągoty do wątków historycznych, ukazania dawnego Reykjaviku, ale sama intryga jest niestrawna. Jedynymi ciekawymi fragmentami były te dotyczące życia sprzed czterdziestu lat.
Moja ocena: 2/6
Arnaldur Indriðason, Tiefe Schluchten, tł. Kristof Magnusson, czyt. Walter Kreye, 400 str., Lübbe Audio 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz