Strony

piątek, 24 czerwca 2022

"Lato, gdy mama miała zielone oczy" Tatiana Țîbuleac


 

Sięgając po tę książkę, wiedziałam, że będzie to bardzo dobra literatura, ale do lektury skłoniło mnie przede wszystkim pochodzenie autorki. Nigdy nie miałam jeszcze do czynienia z literaturą z Mołdawii, a przecież dążę do literackiego poznania każdego kraju. Tymczasem Tîbuleac mnie zwiodła - akcja powieści rozgrywa się na francuskiej prowincji, dokąd z Londynu wyjeżdża matka z synem, którzy zaś są polskimi imigrantami. Zanim jednak do tego dojdzie, Aleksy skończy rok szkolny i jako ostatni opuści szkołę/dom dziecka, a jego jedynym celem jest ponowne udowodnienie matce jej beznadziei i wyjazd do Amsterdamu z kumplami. Matka Aleksa jest bowiem brzydka, okropna, wstrętna, chłopak najchętniej by się jej pozbył. Ta matka ma jednak urodziny, które świętuje, nie zważając na niemy opór syn, a potem wymusza na nim obietnicę wspólnego - ostatniego jak się okaże, wyjazdu.

Ta niewielka objętościowo powieść porusza wiele kwestii. To na pierwszej płaszczyźnie opowieść o umieraniu - świadomym, z zachowaniem wpływu na jego przebieg (na ile to możliwe oczywiście). Ten główny wątek skrywa jednak wiele pobocznych. Jest tu więc trudna relacja na linii matka-syn,  spowodowana nie tylko okresem dojrzewania chłopaka. Stopniowo dowiadujemy się bowiem, co na taki wzajemny stosunek miało wpływ i bliżej poznamy Aleksego, który nota bene wspomina to lato z perspektywy czasu, jako dorosły. 

Dysfunkcyjność rodziny Aleksego obejmuje także relacje z ojcem, babcią i młodszą siostrą chłopca. Strona po stronie wyłania się obraz rodziny straumatyzowanej i poranionej. Strona po stronie zmieniają się uczucia chłopca, zmniejsza się jego złość i ustępuje miejsca innym, dotąd mu nieznanym uczuciom. Dopiero proces umierania matki zmienia stosunek obojga i w jakimś stopniu leczy Aleksego z nagromadzonej traumy.

Największą siłą tej powieści jest jednak język (i świetny przekład). Tîbuleac uniknęła patosu, łzawości czy ckliwości, konstruując piękne, metaforyczne zdania. Wiele tu fraz, do których warto wrócić, krótkich zdań, które trafiają sedno. Piękna, poruszająca proza.

Moja ocena: 5/6

Tatiana Tîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy, tł. Dominik Małecki, 152 str., Książkowe Klimaty 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz