Strony

poniedziałek, 19 września 2022

"Drach" Szczepan Twardoch

 


Bardzo długo zwlekałam z tą lekturą. Drach leżakował na moim czytniku i czekał na lepsze czasy. I pewnie jeszcze długo by czekał, gdybym nie natknęła się na śląskie tłumaczenie i audiobook. Jako absolutna fanka języka śląskiego musiałam tej książki wysłuchać i była to dla mnie uczta, zakłócona jedyna niestety słabą wymową niemiecką. 

Twardoch nigdy nie mieścił się w gronie moich ulubionych pisarzy, ale Drach wykatapultował go niemal na szczyt. Ta książka mnie zahipnotyzowała, zachwyciła i zafascynowała. Słuchając jej, a potem przeglądając polską wersję na czytniku, wpadałam w ten sam trans, jak podczas indeksowania starych śląskich ksiąg kościelnych. Niekończące się listy nazwisk - urodził/-a się, umarł/-a, chrzest, ślub i tak się życie kręciło. Dla jednych znaczyło wiele, dla innych nic.

Drach jest dla mnie powieścią, która wyrasta z takich spisów śląskich nazwisk, śląskich imion, Ślązaczek i Ślązaków, którzy chodzili po ziemi, byli po niej rzucani przez koleje losów i historyczno-polityczne zawirowania i w niej kończyli żywot, tworząc maras albo nową ziemię. 

Pierwszą kwestią, która rzuca się podczas lektury Dracha, jest forma powieści. Wspomniany wyżej brak chronologii i linearności, ale i powtarzalność, która wprowadza czytelnika w pewien rodzaj melancholii.
Bardzo podobało mi się takie ujęcie, ten eksperyment językowy, mieszanie języków, powtarzanie nazw, stwierdzeń i określeń. Lubię grę formą, szczególnie jeśli autorowi uda się uniknąć kiczu lub sztucznej maniery. 

Na płaszczyźnie narracyjnej Twardoch relacjonuje losy rodziny Magnorów, ale czyni to wyrywkowo, pomija niektóre okresy, a inne uwydatnia. Pradziadek i prawnuk mogą się spotkać w tym samym miejscu, ale dzielić to spotkanie będzie kilkadziesiąt lat. Z tej przeplatanki wyłania się obraz kolejnych postaci rodu Magnorów, a przede wszystkim ich decyzji, decyzji podejmowanych w sekundę, które będą miały wpływ na ich być lub nie być w śląskim mikrokosmosie. Twardoch dotyka tematów dla Śląska typowych, gdzie ziemia stanowi największe dobro, a ludzie od lat zjeżdżają w jej wnętrze. Ta ziemia stanowi miejsce przepychanek granicznych, żywi, daje pracę i przyjmuje w siebie po śmierci. I to ona jest narratorką tej powieści, bezstronną narratorką, niezaangażowaną emocjonalnie w koleje losów poszczególnych postaci. W tych losach autor skupia się na początkowych latach XX wieku, na okresie powstań, na pierwszej wojnie światowej, na współczesności, o drugiej wojnie wspomina, ale okres powojenny już w większości pomija. Nie jestem pewna celowości tego zabiegu, ale podczas lektury nie odczuwałam tego braku. 

Największą siłą tej książki są opisy scen - świniobicia, starcia wojennego, spotkania ze słowackim żołnierzem przy torach itd. Te chwile, niby impresje, tworzą tak silną bazę, że nie odczuwałam potrzeby chronologicznego poznania życia bohaterów, choć zazwyczaj lubię, gdy autor jest bardziej drobiazgowy.

Świetna książka, która mocno trafiła w moją śląską wrażliwość. Będę wracać.

Moja ocena: 6/6

Szczepan Twardoch, Drach, tł. Grzegorz Kulik, 389 str., czyt. Dariusz Chojnacki, Wydawnictwo Literackie 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz