Strony

niedziela, 25 czerwca 2023

"Wielkie kłamstewka" Liane Moriarty


Australijskie przedmieścia dla białej klasy średniej, dobra podstawówka i jej mały światek: przewrażliwione mamuśki, wścibskie plotkary, bogaczki i jedna samotna matka, która wcale nie pasuje do tego mikrokosmosu. Moriarty stworzyła świat, który zupełnie mnie interesuje. Klachanie o sukienkach, butach i świr na punkcie dzieci to nie mój krąg zainteresowań, więc żadna z bohaterek mnie nie ujęła. Na szczęście jest tu w tle historia kryminalna - do końca nie jest jasne, co się konkretnie wydarzyło, autorka na szczęście umiejętnie buduje napięcie, opisując szkolne wydarzenia, które stopniowo podkręcają atmosferę. Wszystko zaczyna się od tego, że do szkoły przychodzą nowe dzieci, w tym Ziggy, który na dniu otwartym podobno dusił Amabellę, córkę najbogatszej matki szkoły. Matka Ziggy'ego zupełnie do reszty nie pasuje - nie dość, że dopiero co przeprowadziła się do tej dzielnicy, to jest absurdalnie młoda i sama wychowuje syna. Na szczęście jest Maddie - krzykliwa, pełna emocji i gadatliwa, która bierze ją pod swoje skrzydła i broni jak lwica. Jej przyjaciółka Celeste to natomiast zupełnie przeciwieństwo - płochliwa, spokojna i nieprzytomnie piękna matka bliźniaków. Ta pierwsza, nieudowodniona zresztą, scysja między dziećmi zaważy na przyszłych stosunkach i wystarczy, by szkolne matki wyrobiły sobie opinię o Jane. Jak to wszystko się skończy, nie napiszę, ale zapewniam, że będzie element zaskoczenia. 

Moriarty upchnęła w tej powieści zaskakującą ilość tematów (bardziej w kierunku to much of everything niż podziwiam za poruszenie tylu ważnych kwestii) - jest więc życie i wychowywanie dzieci w rodzinie patchworkowej, jest rodzicielstwo i balansowanie między nadopiekuńczością a pracą, jest plotkarstwo i zawiść wśród kobiet, jest przyjaźń ponad wszystko, jest molestowanie seksualne, jest Amnesty International i problemy całego świata, jest przemoc rodzinna. Aha i wątek miłosny też jest. To wszystko bardzo zręcznie połączone w sprytną narrację, przeplataną fragmentami wywiadów z dziennikarką, które nastąpiły po TYM wydarzeniu. 

Wielkie kłamstewka to inteligentnie skonstruowana powieść, widać, że autorka trzymała się swojego planu i bardzo świadomie prowadziła narrację. To również powieść o wielorakich i oczywiście pozytywnych przesłaniach, które jednak toną w ich nadmiarze. To wreszcie, mimo tak wielu problemów, powieść dość płytka, powierzchowna, którą określiłabym jako czytadło (najlepiej na wakacje). Odebrałam ją w ten sposób ze względu na dość prześmiewczy ton, przejaskrawione postaci i tę całą pustą otoczkę. Żaden z problemów zresztą nie został pogłębiony, a zaledwie gdzieś zarysowany, tak jakby autorka bała się pójść o krok dalej i choćby użyć słowa gwałt. Nie przeczę, że tę powieść się dobrze czyta, co więcej czyta się ją fantastycznie, ale dla mnie pozostanie easy readem z tłem społecznym.

Moja ocena: 3,5/6

Liane Moriarty, Wielkie kłamstewka, tł. Magdalena Moltzan-Małkowska, 496 str., Wydawnictwo Prószyński i s-ka 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz