Nie sięgnęłabym nigdy po tę książkę, gdyby nie została wybrana przez lokalny dyskusyjny klub książkowy. I słusznie, bo to ani porywająca, ani pouczająca, ani ciekawa lektura. Owszem, sam zamysł autora jest interesujący, ale wynikająca z niego powtarzalność wydarzeń i przekombinowane rozwiązanie zupełnie mnie nie przekonały.
Aiden budzi się w lesie obok ogromnej posiadłości, słysząc krzyk kobiety. Jest kompletnie zdezorientowany, nie wiedząc, gdzie jest i co się stało. Stopniowo okazuje się, że nie znajduje się także w swoim ciele. Aiden krok po kroku odkrywa, że utknął w szalonej grze, podczas której bierze udział w wielkiej imprezie powitalnej Evelyn Hardcastle. Przyjęcie odbywa się w położonej w lesie posiadłości, w której wiele lat wcześniej zginął młodszy brat Evelyn. Teraz zginąć ma sama kobieta, a zadaniem Aidena odkrycie jest, kto jest jej mordercą. Żeby nie było za łatwo, Aiden przeżywa ten sam dzień od nowa i od nowa za to w różnych ciałach. Jeśli jednak przypadkowo zaśnie wraca do tego samego ciała i tym sposobem traci możliwość obserwowania wydarzeń z innej perspektywy. Cała zabawa polega na tym, by dobrze wykorzystać poszczególne wcielenia w zbieraniu potrzebnych informacji.
Szybko okazuje się jednak, że wcieleń jest naprawdę wiele, a morderstwo Evelyn wiąże się z wieloma wydarzeniami z przeszłości, co znacznie komplikuje sprawę. Najpierw trzeba przecież zrozumieć skomplikowane stosunki rodzinne Hardcastle'ów oraz poznać gości na przyjęciu. Co więcej, w każdej postaci Aiden przejmuje także jej charakter i przyzwyczajenia, co utrudnia śledztwo.
Nie przeczę, że to ciekawa koncepcja na thriller i że autor niezwykle się napracował, snując wątki wielu osób, biorąc pod uwagę oś czasową i kolejne miejsca, w których znajduje się Aiden. Mimo tych wszystkich atutów, mnie ta książka nudziła. Nie czułam ani napięcia, ani zainteresowania, za to pewne zagubienie, choć byłam w stanie zorientować się w mnogości bohaterów. Rozwiązanie całej zagadki także mnie nie usatysfakcjonowało. Nawet jeśli się takiego nie spodziewałam, to nie czułam zaskoczenia czy jakiegokolwiek katharsis po tak długiej lekturze. Gdybym nie słuchała tej książki w postaci audiobooka i nie była ona lekturą klubową, na pewno bym ją porzuciła.
Jednym słowem, czytać można, ale zdecydowanie nie trzeba.
Moja ocena: 3/6
Stuart Turton, Siedem śmierci Evelyn Hardcastle, tł. Łukasz Praski, 512 str., Albatros 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz