Pozwólcie, by Bianca Bellová zabrała was w świat Mony. Świat tropikalny, pogrążony w wojnie, gdzie jutro jest niepewne, szpital się rozsypuje, a kobiety muszą zakrywać włosy. Świat, w którym wydarzyło się wiele złego i w którym niewiele dobrego ma okazje człowieka spotkać.
Mona jest pielęgniarką, na oddziale opiekuje się zranionymi i umierającymi żołnierzami, wśród których jej uwagę zwraca Adam, młody mężczyzna, któremu amputowano nogę. W tych sypiących się, pożeranych przez wybujałą naturę wnętrzach rodzi się między nimi nic porozumienia i delikatne uczucie.
Opisując codzienność Mony, autorka przemyca informacje z jej dzieciństwa i młodości - przerażające, traumatyczne. Taka przeszłość uczyniła z Mony kobietę silną, nieugiętą, która ma siłę zawalczyć w szpitalu o Adama, ale także o godność i swoje pierwsze namacalne uczucia. Dotychczas nie miała bowiem okazji odczuwać tak głęboko - pozbawiona rodziców, wychowana surowo przez babkę, wydana za dobrego człowieka, który nie wzbudza w niej jednak drgnień serca, matka syna, który się jej wstydzi. Szpital jest jej domem, praca misją, praca, dodać trzeba, syzyfowa, bo na miejscu brakuje wszystkiego, a pielęgniarki mogą najwyżej zapewnić chorym jak najbardziej godne odejście. Odczłowieczeni przez wojnę żołnierze umierają w męczarniach, nie tylko fizycznych. Jedyny czynnik, który żyje i pulsuje to natura, która wdziera się do szpitala przez szpary, okna, dachy i stopniowo zagrabia tę przestrzeń.
Ta rozbuchana natura współgra z odkrywaną przez Monę kobiecością, zmysłowością i to ona wydaje się pokazywać drogę osaczonym przez kraj kobietom. To cud, że Mona w ogóle pracuje, bo największym szczęściem jest mąż, który nie bije. Kobieta nie ma praw, nie liczy się nawet dla własnego syna, jeśli nie ukryje włosów pod hidżabem.
Powieść Bellovej jest duszna, osaczająca, wciągająca i nieoczywista. Moja interpretacja wcale nie jest jedyną, każdy może odczytać Monę inaczej, zwrócić uwagę na inny aspekt - podążając za własnym doświadczeniem. To zdumiewające, że Czeszka potrafiła stworzyć tak szczupłą a zarazem wielowymiarową powieść. Nawet jeśli Jezioro podobało mi się bardziej, to Bellová na pewno pozostanie w kręgu pisarzy, których proza mnie interesuje.
Moja ocena: 5/6
Bianca Bellová, Mona, tł. Anna Radwan-Żbikowska, 176 str., Wydawnictwo Afera 2020.
Odkrywanie kobiecości w tak bardzo niesprzyjających temu warunkach to trudny i ciekawy zarazem temat. Ogromnie jestem ciekawa jak został zrealizowany. Lubię takie książki, które wymykają się jednoznacznym interpretacjom i wciągają czytelnika w swego rodzaju grę.
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam, warto, bo to taka nieoczywista proza, dla mnie dość odkrywcza na wielu płaszczyznach.
Usuń