Czy jest wśród was ktokolwiek, kto nie zna Emila? Ja najpierw poznałam go poprzez filmy, nie przypominam sobie, bym czytała tę książkę w dzieciństwie. Zapewne nie można było jej dostać ani w bibliotece, ani w księgarni. Z moimi dziećmi najpierw setki razy czytałam wersję łatwiejszą, wydaną przez Wydawnictwo Zakamarki, a potem kilka razy i tą. Ostatnio mój syn ponownie przyniósł tę książkę do wspólnej lektury.
Ten niewielki tom zawiera trzy opowieści z życia Emila. To największe wybryki chłopca z kolejnych miesięcy: maja, czerwca i lipca. W pierwszej z nich Emil wsadza głowę do wazy po zupie tak niefortunnie, że ją zaklinuje. W drugiej wciąga na maszt małą siostrę Idę, a w trzeciej wybiera się na własną rękę na wojskową paradę i jarmark, by spotkać parobka Alfreda. Jak wiadomo, Emil nie psoci świadomie, jemu to wszystko się wydarza. Dobra wola chłopca czasem jest zbyt dobra, a motywacja zawsze jest pozytywna i wynika z empatii do innych. Niestety prawie zawsze jego plan kończy się źle.
Astrid Lindgren, tworząc postać Emila, korzystała z własnych wspomnień oraz opowieści jej ojca. Jej historie są bogate w szczegóły dotyczące ówczesnego życia w gospodarstwie, a forma kronikarska nadaje im autentyczności. Te pełne dowcipu historie nie mają szans nie podobać się dzieciom i dorosłym, a książka jest na tyle szczupła oraz opatrzona charakterystycznymi ilustracjami, że powinna zaciekawić już przedszkolaka.
Astrid Lindgren, Emil ze Smalandii, tł. Irena Schuch-Wyszomirska, 88 str., Wydawnictwo Nasza Księgarnia 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz